kiedy to tak naprawde nie chodzi o to, zeby sobie mowic ze sie jest pieknym bedac grubym. Pewnosc siebie oznacza ze wiesz, ze nie bedac piekna jestes najwspanialszym czlowiekiem na swiecie.
Wersja do druku
kiedy to tak naprawde nie chodzi o to, zeby sobie mowic ze sie jest pieknym bedac grubym. Pewnosc siebie oznacza ze wiesz, ze nie bedac piekna jestes najwspanialszym czlowiekiem na swiecie.
MARGOLKA123
O TO WŁAŚNIE CHODZI CO NAPISAŁAŚ NIE MUSI SIĘ BYĆ PIĘKNA ŻEBY BYĆ PEWNYĄ SIEBIE I TYM SAMYM LUBIĆ SIEBIE ,TYLKO JAK TO OSIĄGNĄĆ? TO JEST SZTUKA ALE TRZEBA SIEBIE POLUBIĆ BO BEZ TEGO NICZEGO SIĘ NIE OSIĄGNIE W ŻYCIU I TO W KAŻDYM JEGO ASPECKCIE.
DZIĘKI ZA TE SŁOWA , CHYBA COŚ BARDZO WAŻNEGO MI UŚWIADOMIŁY.
PA PA KASIA
Kasiu, ja przestałam lubić siebie, kiedy przekonałam się, ze inni mnie nie lubią :cry:
Dzieciaki na podwórku, potem koledzy w szkole - uświadomili mi,ze jestem "inna", bo mam nadwagę. Uświadomili mi to już na całe zycie... stąd myslę brak samoakceptacji w wielu przypadkach osób puszystych :cry:
Potem przyszła pierwsza miłość, nieudana zresztą - bo on mnie nie chciał. Wybrał inną, szczuplejszą.... w dodatku moją przyjaciółkę.... :cry: W mojej nienawiści do siebie utwierdził mnie właśnie ten pan, który zaczał interesować się mną dziwnie po roku, kiedy byłam już w zaawansowanym stadium anoreksji :cry:
Stąd mniej więcej moja hierarchia wartości: szczupły=akceptowany, lubiany, podziwiany, gruby=godny pogardy.
I nie jest to bynajmniej uzalanie się nad sobą i zwalanie winy na otoczenie, lecz suche fakty.
Sorki za powiew pesymizmu.
Kasiu bardzo dobry temat
Latina wstrząsające doświadczenia...zresztą miałam też podobnie jak byłam gruba to praktycznie zero kontaktów z chłopakami i nabijali się ze mnie a jak schudłam to ci sami którzy niedawno mnie wyzywali i nie chcieli nawet ze mną rozmawiać zaczęli sypać słodkie słówka i próbować wykorzystać...taka niestety jest natura ludzka....
ale przy okazji zauważyłam też coś innego... wtedy mimo iż schudłam,miałam wręcz początki anoreksji ale nadal nie lubiłam siebie i nawet jak dajmy na to koleś na ulicy zagwizdał albo powiedział coś "miłego" to myślałam że się nabija i dalej pogrążałam się w nienawiści do siebie i dążeniu do doskonałości... ale jakoś tak się stało sama nie wiem jak że zmieniłam nastawienie... przytyłam znów ale staram się lubić siebie a przynajmniej nie dawać po sobie poznać że się nie lubię...jestem uśmiechnięta zawsze chętna do zabawy,pomocna,koleżeńska...ludzie mnie lubią,nawet zainteresowanie u płci przeciwnej mam spore,większe niż nie jedna szczupła cicha myszka... i mam gdzieś że na ulicy jakiś nieznajomy dzieciak krzyknie "ale gruba",bo o wiele ważniejsze jest dla mnie że kumple mówią o mnie np że jestem najfajniejszą laską w klasie,że każdy chce isć ze mną na imprezę,że mnie akceptują taką jaka jestem bo daję im zauważyć moje wnętrze a nie tylko wygląd...
a odchudzam się dla siebie żeby się lepiej poczuć we własnym ciele i żeby się nie wstydzić chodzić w modnych ciuchach które uwielbiam...
nie wiem czy ja to w miarę jasno opisałam,bo wydaje mi się że nie bardzo :)
pozdrawiam optymistycznie!
ja tez siebie nie akceptuję , na pewno częsciowo wynika to z tego ,że inni mnie nie akceptują ,że niewazne co zrobię i jak bym nie była zadbana i pachnaca mimo tuszy zawsze dla nich jestem gruba i niewarta zachodu , gorsza . Pewnie jest to kwestia charakteru równiez ale tak swiat jest zbudowany że aby uwierzyc w siebie trzeba chociaz troche wiary innych ludzi w nas.
Korciu i Kasiugruba - przykro mi również z powodu Waszych doświadczeń. Ale nie jesteśmy jedynymi.... Powiedzmy sobie szczerze: gdyby świat nie był omamiony szczupłymi ideałami i ludzie nie traktowaliby kogoś otyłego jak gorszego - to czy byłyby takie choroby jak anoreksja czy bulimia :?: Ja jestem pewna, że nie.
Gdyby świat nie wartościował ludzi pod względem ich wyglądu a konkretniej tuszy - i gdyby akceptowane byłyby tak samo chudzielce jak i puszyste w krótkich bluzkach - to czy my byśmy się odchudzały :?: 3/4 z nas by tego nie robiło, jestem tego pewna.
Chcemy być podziwiane, piękne, akceptowane, lubiane, doceniane, dowartościowane... dlatego się odchudzamy. Żyjemy w tym a nie innym świecie i musimy dostosować się do niego i jego...ehm...wymogów....
Ale skoro zarówno Kasiagruba, Korcia, Latina i ...jakieś kilka tysięcy babek z tego forum postanowiło, że z jakichśtam względów, nieważne jakich - bez dodatkowych kilogramów będzie im się żyło lepiej - to pozbędziemy się ich :!: :D I nie ma mowy o innej opcji :!: :D Damy radę 8)
Witam serdecznie :D
Zapraszamy wszystkich bywalców do ustanowienia nowego rekordu Forum... :idea: :D
Miło zrobić coś razem... skoro potrafimy sie wspaniale wspierać w trudnych chwilach, doradzac sobie w przeróżnych kwestiach to na pewno wirtualne spotkanie w większym gronie może okazać sie interesujące :)
Czas bicia rekodru ustalono na:
9 maj 2005 (poniedziałek) godz. 19:00
Szczegóły i idee przedsięwzięcia można prześledzić w temacie: Termin bicia rekordu ustalony 9 maja 19:00!
Zatem zapraszamy wszystkich do logowania się na Forum między 18:30 a 19:30
Do zobaczenia :wink:
ja tak nie mam... nie mam problemu z samoakceptacja, może dlatego ,ze mimo wagi zawsze byłam bardzo zadbana i efektowna a wiec mimo tych kilogramów spojrzenia męskie się na mnie zatrzymywały. Jesli jestes adorowana przez facetów nie myslisz tak bardzo o tym ze jestes gruba, owszem , gniecie cie to , uwiera.. ale nie masz takiego poczucia bycia najgorszą. Myslę ze to ze lubie siebie przekłada sie na to ,ze lubia mnie inni ludzie..
Uwazam ze nie zaleznie od wagi powinnysmy o siebie dbać, miec zrobione włosy, paznokcie, makijaz, chodzić wyprostowane z podniesiona głowa i usmiechem. Nauczyłam się tego, dla kilogramów zostawił mnie ten dupek mój maz ale pokazałam mu ze nie kilogramy sa najwazniejsze.. jesli ma sie dobre samopoczucie i wiare w sama siebie to łatwiej chudnąc.. naprawde..
dziewczyny.. dbac o siebie, podnieśc głowy w górę, isc do fryzjera i kosmetyczki.. dopieszczajmy w nas samych kobietę.. czujmy sie jak kobiety.. a kilogramy niech sobie ida od nas..