-
Ja lubię krytykę! ;) Jeśli dotyczy rzeczy dla mnie ważnych, na których mi zależy, jest obiektywna, prawdziwa, pozwala spojrzeć na problem z innego punktu widzenia - wtedy często ma wpływ na zmianę moich pogladów, co jest bardzo pozytywnym zjawiskiem. Ot co.
-
Pozdrowienia dla wszystkich z Krakowa, bylam pod papieskim oknem wczoraj wieczorem, zanioslam Mu zonkile i swiece. Tak w ogole to ja jestem wlasnie z Krakowa, od paru lat (juz osmiu) mieszkam i pracuje w Warszawie, tu jednak zostalo serce.
Poza wszystkim innym uwielbiam spotykac na ulicy znajomych, ktorzy zmieniaja sie na moj widok w slupy soli ;)
-
Mam do Ciebie pytanie:
w jaki sposob jesteś "obojętna" jedzeniu,chodzi mi o to ze potrafiłaś tyle wytrzymac na diecie :?: niezałamałaś się
jesteś (przepraszam wszystkich jak kogoś uraże) na tym portalu chyba najbardziej doświadczoną,kompetętna osobą ,nadajesz się nawet na dietetyczkę :wink: (może nią jesteś :wink: )
prosze cię ostatni raz (jesli niesprawi ci to kłopotu) ,napisz mi proszę wszystkie złe węglowodany <bo w necie coś znaleśc niemoge>z góry dziękuję :D
-
Nie jestem dietetyczkai nie zajmuje sie zawodowo odchudzaniem
Jak wytrzymalam? Wytrzymywalam pierwsze dwa, trzy miesiace, kiedy musialam sie przestawic z wielkiego zarcia na diete. Ale wtedy mialam supermotywacje w postaci tego ze wazylam wiecej niz kiedykolwiek przedtem.
Potem juz nie musialam wytrzymywac, nauczylam sie zyc w ten sposob - z kontrola limitu kalorii, z nierobieniem problemu z jednego zjedzonego ciastka i natychmiastowym powrotem do zdrowego, normalnego sposobu jedzenia. Moze trudno w to uwierzyc, ale do niczego sie nie zmuszam.
Dodatkowe motywacje - coraz mniejsze ciuchy, coraz bardziej zachwycone oczy bliskich mi osob, zwlaszcza mojego mezczyzny, coraz wiecej zawisci w oczach "kolezanek", coraz ladniejsze cialo... Po co to psuc?
Co do zlych weglowodanow, to przede wszystkim cukier, alkohol, biale pieczywo, bialy ryz, bialy makaron. Wiecej pozniej, bo sie spiesze
-
Racja, motywacja jest nam bardzo potrzebna.
-
Co do motywacji jeszcze, dzis spotkalam znajoma, ktora nie widziala mnie ze dwa lata, albo lepiej. Widziala mnie w poczatkowym okresie mojego "roztywania sie", jak wazylam pewnie z 92-94 kg (na oko). Wbilo ja w ziemie. Stala i slowa nie mogla powiedziec, az nasi wspolni znajomi zaczeli sie pokladac ze smiechu. W koncu powiedzialal, ze slyszala ze schudlam, ale sobie mnie nie wyobrazala w ogole. Faktem jest, ze ostatnie dni mnie troche sciagnely (nadal waze 66 kg, a nie 68, jesli utrzymam te wage przez nastepny tydzien, zmienie suwaczek), w dodatku ubrana bylam wyjatkowo wyszczuplajaco, ale i tak prawda jest taka, ze jestem moze nie chuda, ale coraz bardziej normalna.
I takie chwile tez mnie motywuja, nawet trudno sobie wyobrazic, jak bardzo
-
Znowu darowizna punktowa ode mnie. Tym razem nie za sukces, podejscie itd., ale za to, ze umiesz o tym swietnie, porywajaco pisac :)
Jesli zechcesz to proponuje, abysmy po osiagnieciu celu wspieraly sie w utrzymywaniu wagi.
P.S. Jestem "baranek".
-
WITAJ MARGOLKO!!!!!!!!!!
SIEDZĘ OKUTANA W FOLIE I WYSMAROWANA OLEJKAMI WG TWEGO PRZEPISU I CHCĘ CI PRZESŁAĆ NAJ NAJ NAJ PODZIEKOWANIA . NIE SĄDZIŁAM ŻE MAM W SOBIE JESZCZE TYLE WOLI DO WALKI O SIEBIE.
JESTEŚ NIEOCENONA W SWOICH RADACH I WYTRWAŁOŚCI.
POZDRAWIAM
KASIA
-
;)
kasiu, milego olejkowania
-
musze ci przyznać jesteś jedyną osobą na tym portalu której przeczytałam wszystkie posty :roll: