Ja myślę, że życie po diecie nie moze się znacznei różnić niż w jej trakcie - czeka nas całe życie pilnowania sie...
Triskelluś - buziaków moc przesyłam i życzę udanego tygodnia :)
Ula
Wersja do druku
Ja myślę, że życie po diecie nie moze się znacznei różnić niż w jej trakcie - czeka nas całe życie pilnowania sie...
Triskelluś - buziaków moc przesyłam i życzę udanego tygodnia :)
Ula
Triskell, wyjechałaś już?? jak nie to też chętnie poznam ten słynny numer komórki...
Usiaczku, z jednej strony zgadzam się z Tobą, że życie po diecie nie różni się wcale tak bardzo od życia na owej diecie, tzn. faktycznie trzeba się kontrolować. Ale z drugiej strony, jak pisałam u Luny, jest znacznie łatwiej. Bo to kontrolowanie polega po prostu na zachowaniu umiaru, ale już w znacznie większych ramach. Pozwalam sobie na żywieniowe grzechy wszelakie, ale ważne, by nie stały się one codziennością. Bo co innego zjeść coś niedietowego na imprezie, a co innego wsuwać codziennie wieczorem słodycze jako zagryzkę do oglądanego filmu. Wszystko jest kwestią umiaru i rozsądku. W tej chwili, ze względu na wyjazd za 4,5 dnia, zupełnie nie mamy pieniędzy. Pyszne jedzonko na podróż pojechało już z naszą kierowcą (i całe szczęście, nie kusi, by się do niego włamać :roll: :wink: ), a my kombinujemy z tego, co jest w szafkach i lodówce. Były więc i zupki chińskie (zwane przez nas Chinese Delight), wczoraj zjadłam chyba z kilka kilogramów śliwek (bo dostałam z ogródka znajomej), a dziś na obiad nie napiszę, co zrobiłam, ale napomknę, że łatwo to zrobić z posiadanych w domu tanich produktów, a nazwa "tego" kończy się na "-śniki". :wink: Ale znowu - to kilka dni, a po diecie nie ma już tej presji, by każdy tydzień był sukcesem i ważne po prostu, by takie "kilka dni" nie stało się normą. Naprawdę, po diecie jest fajnie.
Wczoraj miałyśmy ostatni przed wyjazdem występ, na otwarciu nowej księgarni w Olympii. Brały udział tylko 4 z nas, a ja po raz pierwszy miałam okazję tańczyć do muzyki na żywo. Ciekawe doświadczenie, ale fizycznie dość męczące, bo zespół grał przez dwie godziny i trzeba było stać i klaskać i czekać na coś, co znamy i do czego tańczymy.
Tak czy owak, oto kilka zdjęć - z samego tańca:
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/bb03scd.jpg
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/d161scd.jpg
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/8ab0scd.jpg
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/cd42scd.jpg
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/f091scd.jpg
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/31f4scd.jpg
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/4d21scd.jpg
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/5805scd.jpg
ze stania i klaskania:
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/116ascd.jpg
i z buszowania między regałami:
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/b81bscd.jpg
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/316bscd.jpg
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/ffd1scd.jpg
taka cała w brokacie byłam świecąca:
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/800ascd.jpg
i brzuszek trochę od śliwek wydęty :roll: :
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/5cb7scd.jpg
rock star:
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/87d9scd.jpg
a tu już byłam tak zmęczona, że marzyłam o tym, żeby usiąść:
http://i51.photobucket.com/albums/f3...ng/ee03scd.jpg
Triss, masz rację... ja teraz właśnie zrozumiałam jedno że teraz gdy i ja i Usiak jesteśmy na diecie to musimy każdy dzień zozpatrywać osobno i się nad nim nie ruzczulać jeśli coś nam się nie uda...musimy dążyć właśnie do tego, alby każdy dzień był naszym małym sukcesem... :wink:Cytat:
Zamieszczone przez Triskell
wyglądasz super!!! 8) :D
a co do tego testu to ciekawe czy faktycznie jesteśmy takie podobne do siebei...zaraz cię będę czytać :wink: :D
jak zwykle piekne zdjecia i piekna kobieta
pozdrawiam poniedziałkowo
Ło matko jaka ty jesteś fajnie szczupła - normalnie rewelacyjnie wyglądasz - zaraz chce mi sie dalej dietowac jak widze takie sukcesy, dobrze ze jak schudłas nie zostawiłas watku i dodajesz nam sobą tyle enerigii, dzieki temu widzę sens w odchudzaniu się. Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia
Ty jestem: TAKIJA z 116 chcę mieć 64
36 lat – 164 cm wzrostu
Start 03.07.2006 – 116 kg – BMI 43,13 – otyłość
Planowana meta 03.09.2007 – 64 kg
Ostatnie ważenie: 5.09.2006 – 108 kg – BMI 40,15
POWOLI, POWOLI NAWET SŁOŃ DOJDZIE NA METĘ
Takijko, żebyś Ty widziała, jak mi się radośnie pyszczek śmieje, gdy takie rzeczy czytam. Już to, że jestem zadowolona ze swojego obecnego wyglądu (czego nie mogłam powiedzieć o sobie sprzed diety) jest wielką nagrodą. Ale fakt, że jeszcze do tego kogoś motywuję, to nagroda co najmniej tak samo wielka i ważna. :)Cytat:
Zamieszczone przez TAKIJA
Triss- ja bym chciała mieć taki brzuch jak Ty- "wydęty" bo ja jak mam wydęty to...aż głupio siedzieć ;).
Fotki bardzo ładne i się zastanawiam czy to czasem nie jest Twój strój codzienny, tak często go masz na sobie ;p
Dziekuje za tak duzo pozytywnej energi.Bardzo jest mi teraz potrzebna!!!
Slicznie wyszlas na zdieciach.Tryskasz energia.
Pozdrawiam!! :D
Hehe, Nan, codzienny to może nie, ale ulubiony. :) Choć tym razem mieniący się pomiędzy fioletem a niebieskim welon miałam udrapowany na spódnicy po raz pierwszy. A poprzednim razem (we wtorek) występowałam w zupełnie innym stroju, ale nie było na występie męża (mojego nadwornego fotografa), to nie było i zdjęć.
A i Triss- zapomniałam Ci powiedzieć, że (to na razie plany) znalazłam kurs tańca brzucha za jedyne 20zł/h - co w porównaniu z 40zł-60zł/h gdzie indziej to jest rewelacja!! Właśnie medytuje nad tym...mojej siostry koleżanka na to chodzi, popytam się jej czy takie kluski jak ja tam chodzą ;), może obudze w sobie kobietę?? :>
Nan, rany boskie, przestań z tymi kluskami. Ja zaczynałam ważąc więcej od Twojej obecnej wagi, jakoś tak ponad 80. O rany, własnie zdałam sobie sprawę z tego, że tańczę taniec brzucha od roku! W każdym razie super, że znalazłaś ten kurs. :)
Ale zapomniałaś, że Polska to dziwna kraja i mogą się ze mnie śmiać ;)
Trini :lol: :lol: dziękuję za odwiedzinki....
a co do tego tańca,to oglądałam teraz dokument o jednej czeskiej dziewczynie,która tańczy w Londynie w restauracjach dla arabskich bogaczy,wyglądała bardzo egzotycznie, miała na ciałku sadełko,ale takie sympatyczne,myślę,że to podczas tego tańca,który pokazywała- było istotnym dopełnieniem,żeby się to sadełko tak imponująco chwiało :lol: :wink:
I w ogóle widzę,że w Czechach też zapanowała moda na takie kursy tańca .
Kupiłam sobie w czoraj herbatę pu-ehr ,pojawiła się w tesco. :lol:
Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia. :lol: :lol:
Amen!Cytat:
Zamieszczone przez Triskell
To musze sobie wydrukowac, zachowac i powiesic w widocznym miejscu gdy juz bede na mecie! :D
Ja zaczynam taniec brzucha juz jutro. Mam 2 plytki CD, przejrzalam je juz pobieznie, razem z mezem, maz zachwycony i pyta czy bede mu tak tanczyc przed snem :lol: :lol: :lol:
A będziesz? :lol:
Mój mąż też uwielbia fakt, że tańczę. :)
No pewnie ze bede :wink:
Witaj pozdrawiam cieplutko i pogodnego dnia zycze
Ja tez!!! Bo to bardzo wazne, zeby nawet po dietce sie kontrolowac bo ja tak jak juz pisalam nigdy wiekszych problemow z waga nie mialam dlatego nie wlaczyla mi sie czerwona lapka wczesniej. Teraz juz wiem, ze na dietce musze juz byc cale zycie, ale ta dietka bedzie sie dzielila na dwa etapy: odchudzeniowy i utrzymaniowy wage. :wink:Cytat:
Zamieszczone przez buttermilk
Triskellku zdjecia super!!! Wcale sie nie dziwie, ze maz sie cieszy ani, ze maz Buttermilk domaga sie takich tancow przed snem. Mozna niezle pobudzic wyobraznie!!! :wink: Pozdrowionka i milego dnia!!! :D :D :D
http://imagecache2.allposters.com/im...51/HR-0298.jpg
Pozdrawiam i przesyłam buziaczki!!!
http://www.superfoto.pl/zdjecia/foto...17369761_d.jpg
A się okazało, że ten kurs co znalazłam, to jest taki zwykły, nie ma ubierania się w takie śliczne stroje jak ma Trini :(.
Buttermilk- a co to za kaseta?? :>:>
Ja chciałam powiedzieć , że wróciłam [;
To znaczy postaram się bywac na forum regularnie :D
Dziękuje za pamięc [;
Widzę , że zyjesz już wyprawą :D Zazdroszczę , ba nawet bardzo :D
Pozdrawiam :D
Witaj Triss!
Dzieki za nr tel. Smska wysle na pewno, zreszta to tylko pare groszy kosztuje ;) ale jak cieszy ;)
Mojego nr nie masz? wysylalam ci na priv razem z adresem zeby karteczke z kanionu dostac i nawet dostalam potwierdzenie ale skoro nie masz to zaraz wysle raz jesczze na priv.
Pozdrawiam i zycze udanego wyjazdu juz teraz bo nie wiem kiedy znowu uda mi si ena forum wejsc bo w pracy mam akurat goracy okres :roll:
hej triss,
mój mąż chyba by oszalał z radości jakbym mu zafundowała taki taniec brzucha :wink: :lol: :lol: :lol:
ale faktycznie dzięki temu ze jesteś na forum jakoś mamy cel i to wyraźny udowodniony! teraz dobiła do mety lunka, co jeszcze bardziej motywuje!
a wyglądasz pięknie, i te mięśnie brzucha...normalnie wszystkie widać!!!
triss, jak sobie poradziłaś ze skórą i jej nadmiarem...boję się o mój brzuch, myślę że reszta jakoś sobie da rade...ale co z tym brzuchem??
Nan, mam to:
http://www.merlin.com.pl/frontend/towar/471521
to sa 2 plyty i calosc wyglada obiecujaco :wink:
Nan, my na codzień, do uczenia się, też nie przebieramy się w te "śliczne stroje". Instruktorka musi widzieć chociażby Twoje nogi, żeby wiedzieć, czy masz prawidłową postawę (muszą być ugięte), w spódnicy tego nie widać. A te stroje to dopiero do występu. Więc jeśli instruktorka daje Ci w przyszłości szansę, żeby gdzieś występować, to brakiem strojów się absolutnie nie przejmuj. A jeśli takiej szansy nie daje, to i tak warto trochę się nauczyć warsztatu, zanim ewentualnie pójdziesz do innej, z którą będziesz występować.
Buttermilk, ciekawa jestem, jak kasety będą się sprawdzać. Ja nigdy żadnego tańca nie uczyłam się z kaset, ale znam jedną osobę, która bardzo dużo się w ten sposób nauczyła.
Korni, na brzuchu mam taką jedną nie lubianą bruzdkę (na tych zdjęciach sprytnie zakrytą - może też i dlatego ten kostium jest moim ulubionym, bo zwisa mi w nim taka klapka nad pępkiem), ale tak ogólnie to wydaje mi się, że skóra wchłania się z czasem. Pamiętam, ze jakieś pół roku temu bardzo martwił mnie nadmiar skóry na plecach, a teraz wygląda to znacznie lepiej (nie tylko moje subiektywne zdanie, mąż też zauważył różnicę... nie żeby sam wcześniej zwrócił uwagę na nadmiar skóry, faceci często takich rzeczy nie widzą, ale wiedział, że ja na to narzekałam).
Trzy i pół dnia do wyjazdu :D
Trini , bardzo chciałabym Cię poprosić o pomoc .Gnębi mnie pewna sprawa , nie mogę się pozbyć pewnych natarczywych myśli odnośnie życia po schudnięciu.Jesteś przykładem na to , że można się z tego cieszyć , że nie ma potem pustki po tym tłuszczowym ochronnym pancerzyku.Pewnie wiesz o co mi chodzi , nie chcę zaliczać jakiś dołów , załamań nerwowych.
Nie mam wątpliwości , że chcę i muszę schudnąć , ale powiedz mi jak uniknąć takiego zniechęcenia i zdołowania , jakie zaliczyły piszące tu niedawno dziewczyny.
Zwracam się z tym moim problemem do Ciebie , bo jesteś przykładem radosnego schudnięcia...
Dorciu, bardzo chciałabym móc Ci pomóc, ale nie wiem, jak. Bo ten potwór pustki, zdołowania i zwątpienia nigdy na mnie swoich sideł nie zastawiał, więc nie musiałam z nim walczyć. Tak się zastanawiam, może chodzi o to, że dieta, choć była i jest ważna, nigdy nie była dla mnie sprawą najważniejszą? No bo wyobrażam sobie, że gdyby była, to faktycznie po osiągnięciu celu mogłaby pojawić się jakaś pustka, brak odpowiedzi na pytanie "Co dalej?" Co dalej? No jak to co dalej? Dalej żyję swoim życiem tak, jak wcześniej, dalej dążę do tych samych celów (jak najwięcej zobaczyć, jak najwięcej doświadczyć, jak największej ilości ludzi móc coś od siebie dać...), a że robię to z większą lekkością, samoakceptacją, nawet czasem dumą z siebie (bo sobie udowodniłam, że potrafię)... to mi tylko dalsze podążanie tą drogą ułatwia, nie utrudnia. Dagmara pytała mnie kiedyś, jakie mam teraz cele. Tak sobie nad tym myślę i coraz bardziej dochodzę do wniosku, że to są i będą zawsze te same cele, bo wszystkie one nie polegają na dojściu do jakiegoś miejsca i zakończeniu misji, tylko na wędrówce przez całe życie. Bo przecież nie ma punktu, w którym powiem sobie, że już wszędzie dotarłam, wszystkiego doświadczyłam, wszystko wiem na wszystkie interesujące mnie tematy i wszystkim ludziom na świecie dałam uśmiech.
Nie wiem, kochana, czy to co piszę jest zrozumiałe i przede wszystkim czy ma jakiekolwiek zastosowanie do Twojej sytuacji. Każda z nas jest inna. I na szczęście z tego ostatniego zdania wynika także to, że po-dietowe załamania innych osób wcale nie muszą oznaczać tego samego u Ciebie. Moim zdaniem nie ma co martwić się na zapas. :)
Dziękuję Trini , pięknie to wszystko ujęłaś...Już wszystko rozumiem.
Poza tym tak sobie myslę, czy te cykliczne dwutygodniowe przerwy nie były związane u Ciebie z fazami księżyca ? Podobno jak księżyc maleje , to nasz organizm łatwo chudnie , czyli też malej i odwrotnie , gdy zbliża sie do pełni , my też wtedy się nie zmiejszamy.Chyba coś w tym jest , muszę to u siebie poobserwować.Ten dwutygodniowy przestój wypadł właśnie na okres przed pełnią.Zobaczę co będzie dalej.
Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo dziękuję , że mi odpowiedziałaś .
Dorciu - tak, nawet kilkakrotnie tu u siebie na wątku pisałam, że też myślałam o tym związku z fazami księżyca. Skoro Księżyc działa na coś tak potężnego jak ocean czy morze, powodując przypływy i odpływy, to nie widzę powodu, dla którego na nasz organizm, też przecież w dużym procencie składający się z wody, by nie wpływał. :)
Witam, pozdraiwam i zycze miłego dnia
Nie doczytałam tego u Ciebie... :oops: Tak mi wstyd , że z tym wyskoczyłam .Jedynym dla mnie wytłumaczeniem jest to , że Twój wątek jest bardzo obszerny i mogłam przeoczyć.Ale wierz mi , że dużo Ciebie czytam i biorę z Ciebie przykład .Jeszcze muszę popracować nad ruchem w moim odchudzaniu , a raczej o jego braku...
Pozdrawiam.
No co Ty, Dorciu, nie spodziewałam się, że pamiętasz każde słowo, które tu napisałam (tym bardziej, że do tego momentu nie wiedziałam nawet, że mój wątek trochę wstecz czytałaś). :) Nie ma powodu do wstydu - przecież to super, że niezależnie od siebie doszłyśmy do podobnych wniosków, tym bardziej wskazuje to na to, że "coś" w tej teorii może być. :)
hm...zainspirowała mnie wasza dyskusja triss i dorcia...
jeśli mogę...to myślę że triss ma rację, że na martwienie się przyjdzie czas jak się schudnie...ale z drugiej strony dlaczego od razu zakładać że jak się schudnie to pojawią się kłopoty i dołki? jeśli tak zakładamy to moim zdaniem w naszym organizmie, albo raczej w umyśle powstaje blokada która nas skutecznie przed tymi dołkami obroni - nie dając nam schudnąć...
...nie można też - moim zdaniem - przeginać w drugą stronę, czyli wiązać niewiadomo jakich nadziei ze schudnięciem...na pewno nikt cię bardziej nie pokocha, nie znajdziesz tylko z tego powodu pracy...co najwyżej ładna sylwetka otworzy ci parę drzwi, które do tej pory z różnych - może tylko w naszej głowie - przyczyn były zamknięte...bo np nie chcieliśmy iść na rozmowę w sprawie pracy bo baliśmy się oceny naszej sylwetki...
...myślę że trzeba w głowie ułożyć sobie nasz wyidealizowany obraz po schudnięciu i poczuć się w nowej skórze lepiej...to będzie dla nas impuls do działania...i trzeba cieszyć się życiem, każdą chwilą i nie stawiać odchudzania na pierwszym miejscu...
takie jest moje zdanie :wink:
Ja właśnie też się tego boje...ale może lepiej nie zawracać sobie głowy??
Triss- masz rację, w końcu mogę też po prostu tańczyć, dla tańczenia a nie dla spalania kalorii czy przebierania się ;).
Witaj Triskell!
Jestem jakis czas na forum i nie ukrywam ze z zapartym tchem czytałam cały Twój wąteczek!jestem pełna podziwu dla Ciebie i moje szczere gratulacje!!!
pieknie zeszczuplałas! ale powiedz mi,choc wiem,ze to banalne pytanie!-ale cz zdazyło Ci sie w trakcie diety wypic jakiegos szampana,czy piwko?mi czasem,a moze nie czasem lecz dzis zdazylo napic sie szampana i mam doła!boje sie ze utyje,a moze nie tyle,ze utyje,ale stanie moje gubienie kilosków!?
wybacz,ze zawracam Ci glowe,ale czytalam tez Twoje wypowiedzi u innych i mysle,ze jestes bardzo madra osoba!!!
POZDRAWIAM i sle buziaki!!! :P :P
Wiesz, to nawet niekoniecznie o to chodzi, że nie poszłybyśmy. Może i poszłybyśmy, ale jaką projekcję własnej osoby wysyłałybyśmy? Jeśli na rozmowę w sprawie pracy (czy w jakiejkolwiek innej sprawie) poszlibyśmy z wewnętrznym nastawieniem, że my tak naprawdę na tę pracę nie zasługujemy, to duża byłaby szansa, że tak właśnie by nas odebrano.Cytat:
Zamieszczone przez Korni
Z jednej strony wydaje mi się, że trochę inaczej jestem postrzegana, ale z drugiej strony w pełni się z Tobą zgadzam, że to ja te drzwi w swojej własnej głowie otworzyłam. Podświadomość to naprawdę licząca się siła i to, jak sami siebie postrzegamy bardzo wpływa na to, jak postrzegają nas inni. Na pewno dieta dała mi trochę tej pewności siebie, jakby odrobinkę wyżej głowę noszę i bardziej w siebie wierzę. I to się przydaje. :-)
Magda napisała:
Wypić - tak. Mieć z tego powodu doła - nie. Dietowe "grzechy" były zazwyczaj zaplanowane (wiedziałam, że będzie jakaś okazja i już z góry zakładałam, że na trochę więcej sobie z tej okazji pozwolę). Nie zaplanowane też czasem są OK, ale właśnie to "czasem" jest tu ważnym słowem. Jeśli ten szampan czy piwo zdarzyły Ci się raz, to naprawdę nie ma się czym przejmować. Jeśli zdarzają się (one lub inne niedietowe produkty) regularnie, to coś tu na pewno trzeba przemyśleć czy zmienić. Ale na pewno "dół" nie jest drogą do konstruktywnych zmian. Skoro już Ci się wpadka zdarzyła, to poczucie winy jest najgorszym sposobem radzenia sobie z nią. To bardzo nie-konstruktywna emocja, na której raczej niczego nie zbudujesz. Wypiłaś szampana? To poćwicz, żeby go spalić. Tym na pewno bardziej sobie pomożesz, niż biadoleniem. :-)Cytat:
ale cz zdazyło Ci sie w trakcie diety wypic jakiegos szampana,czy piwko?mi czasem,a moze nie czasem lecz dzis zdazylo napic sie szampana i mam doła!
Uściski :)
triskelku:
ja wczoraj jeszcze wieczorkiem dumałam nad tym co napisałam...
...z tą rozmową kwalifikacyjną to mi przyszło do głowy bo akurat ja tak miałam, tzn niby wierzyłam w swoje kompetencje i siebie, ale tak na prawdę czułam że jestem oceniana też przez pryzmat sylwetki i jeśli będzie ktoś równie dobry jak ja ale szczuplejszy to on wygra...ale i tak ważąc 92kg dostałam 2razy pracę...i byłam najlepsza, choć jakiś dyskomfort był w głowie...ale właśnie w mojej głowie :evil:
a z drugiej strony to mi się tak wydaje, że po prostu przyzwyczaiłyśmy się do grubszego ja i jak schudniemy to będziemy INNE a jak będziemy inne, to nie będziemy TAKIE SAME JAK TERAZ...więc nie będziemy SOBĄ...wiem że to zakręcone, ale może właśnie chodzi o to że boimy się zmian, bo tak na prawde to nie wiemy co one nam przyniosą, ludzie w ogóle to boją się zmian, nawet jeśli wszystko wskazuje że będą na dobre...no cóż...myślę że wizualizacja tu świetnie działa, żeby właśnie nie czuć się inną w nowej figurze, ale poczuć się sobą...i tak jak piszesz, mieć głowę trochę wyżej :wink:
buziaczki
Ja jak chudłam wcześnej 30kg (fakt- przytyłam) to nic się nie zmieniłam, tylko byłam bardziej pewna siebie- więc sme plusy ;)
Troszke wiecej pewnosci siebie przydaje sie tez na codzien, niekoniecznie przy szukaniu pracy czy innych takich "ekstremalnych" sytuacjach. Gdy wazylam ponad stowke ogromnym problemem bylo samo wyjscie z domu, mialam wrazenie ze ludzie na ulicy sie za mna ogladaja, ze w autobusie jestem glownym obiektem obserwacyjnym, a o wejsciu do sklepu gdzie nie bylo klientow tylko ekspedientki bylo w ogole nie bylo mowy. Z kazdym straconym kilogramem nabywam pewnosci siebie i to takze bardzo mi sie w diecie podoba :D Nie mowiac o tym ze jestem sprawniejsza i mniej sie mecze.
Bardziej lubie siebie i podejrzewam ze jestem latwiejsza w kontaktach niz kiedys :D
A wczoraj zaczelam przygode z tancem brzucha. Nie wiedzialam ze to takie meczace dla rak :lol: Nie spodziewam sie ze naucze sie tanczyc ale mam nadzieje znalezc przyjemnie cwiczenia. Na razie jest fajnie, przerobilam pierwszy zestaw ale przy cwiczeniach w parterze po prostu odpadam :roll: eh, ta kondycja! :lol: