Kochane współodchudzaczki,
Pojawiłam się już w kilku Waszych wątkach i tak sobie postanowiłam, że jak zrzucę pierwsze 9 kg, to zrobię sobie prezent w postaci swojego własnego wątku. Ta chwila właśnie nadeszła
Zapraszam Was więc tutaj, oferuję ciepły kącik i niskokaloryczną kiełbasę wyborczą, żeby Was przekupić i zwabić do mnie Jestem tu w miarę nowa, ale już widzę, jak bardzo sprawdza się tu powiedzenie, że "w kupie raźniej". Fora takie jak to dodają mi olbrzymiej motywacji.
Historia mojej walki z kilogramami jest długa i kręta. Mam grubokościstą budowę ciała, więc chudzielcem nigdy nie byłam. Jakieś 10 lat temu zaczęłam tyć coraz bardziej. Podejrzewam, ze doszłam wtedy do ok. 100 kg (choć odmawiałam stanięcia na wadze, więc nie wiem tego na pewno). 4,5 roku temu udało mi się w ciągu trochę ponad pół roku zbić wagę do ok. 70-75 kg. Nie prowadzilam jakiejś systematycznej diety, miałam tylko 3 zasady: 1. mniejsze porcje, 2. pieczywo tylko Wasa, 3. słodycze tylko towarzysko. Taką wagę utrzymywałam przez ponad 2 lata, więc wiem, że potrafię.
Ale potem - prawie 2 lata temu - nastąpił wyjazd do Stanów (przepraszam za ten mylący Wrocław przy postach, nie wiem, jak to zmienić). Nowy kraj, tyle nowych produktów, których koniecznie trzeba spróbować. No to próbowałam No i trochę z tym przesadziłam Do tego jeszcze te amerykańskie bary ze szwedzkim stołem. Płacisz $10 za wejście, no i trudno w takiej sytuacji zjeść jednego brokułka i laseczkę selera naciowego.
Trochę mnie przeraża tutejsza akceptacja dla otyłości czy nadwagi. Gdy spotykam się w gronie kobiet, najczęściej jestem jedną ze szczuplejszych!!! Trzeba mi było dopiero wizyty w Polsce w czerwcu, by zdać sobie sprawe z tego, jak ja bardzo przytyłam. Strasznie się czułam, widząc współczujące spojrzenia przyjaciółek i wtedy właśnie postanowiłam coś z tym wreszcie zrobić. 17 lipca, ważąc 91 kg, rozpoczęłam dietę kopenhaską. Schudłam na niej 6,5 kg, a od tej pory kolejne 2,5. Marzy mi się, by zejść co najmniej do wagi sprzed przyjazdu tutaj (a ubrania czekają w szafie...), może nawet zejść do 65 kg. Od zakończenia kopenhaskiej jestem na 1000 kcal. Nie sprawia mi ta dieta problemu, rzadko jestem na niej głodna. planuję pociągnąć ja jeszcze przez wrzesień, a potem przejść na 1200 kcal i chudnąć może wolniej, ale stale i zdrowiej
Codziennie przez ok. półtorej godziny ćwiczę rano ćwiczenia ze stronki www.modeling.pl Dwa razy w tygodniu tańczę po ok. 2 godziny (jestem w zespole tańca ludowego, są to więc często bardzo żywe i energiczne przytupy), w pozostałe dni skaczę na skakance, jeżdżę na rowerze, w przyszłym tygodniu kupuję stepper (mieszkam w małej miejscowości, w której nawet jakichś porządnych schodów nie ma!)... Piję 2-3 kubki dziennie herbaty Pu-Erh.
9 kg zrzucone i juz widać efekty. Ubrania jakby luźniejsze, a kilka dni temu osoba, która o mojej diecie nie miała pojecia, powiedziała mi "Ty ostatnio schudłaś, prawda?" Ależ mi fajnie było!
A tak prywatnie to mam 38 lat, od ponad półtora roku jestem mężatką (do Stanów przyjechałam właśnie "za chłopem"), dzieci nie mamy i nie planujemy.
Zapraszam, rozgośćcie się tutaj, a ja na Waszych wątkach też Was chętnie odwiedzę, bo ciekawska ze mnie istota
Zakładki