podsumowanie na poczatek tygodnia :-)
Witam wszystkich czytających, a w szczególności kochaną Polis, bez której pewnie nie udałoby mi się wytrwać tu aż tak długo :-)
Dziś zaczyna się pierwszy po Świętach naprawdę pracowity tydzień, wiec pewnie nie będę miała za wiele czasu na pisanie, a już na pewno na siedzenie na czacie... ale gdy tylko znajdę trochę czasu, to obiecuje się pojawić.
No, ale do rzeczy... w dzisiejszym podsumowaniu chciałam się pochwalić wynikami odchudzania z ostatnich 2 tygodni. Mierzyłam się w sobotę i porównując z wymiarami z 11 stycznia, udało mi się zgubić:
2.5 cm w talii
1 cm w biodrach
2 cm w udach
cala reszta pozostała jak narazie bez zmian, ale i tak jestem szczęśliwa :-)
Oczywiście czuje się przez to bardziej zmotywowana, szczególnie, ze tak, jak pisałam... dieta nie jest dla mnie żadna katorga, tylko świetna zabawa... uczę się gotować nowe dziwne rzeczy z jarzynek, których wcześniej baaardzo brakowało w moim jadłospisie... no i wreszcie się zmobilizowałam do odrobiny ruchu.
Śmieszna sprawa, która tylko potwierdza to, ze wyglądam coraz lepiej: podobał mi się swego czasu jeden facet (tylko nie mówcie o tym mojemu mężowi, bo to nie on, tzn. on tez mi się podoba, ale...). Cały problem był w tym, ze on nie zwracał absolutnie na mnie uwagi, co mnie denerwowało, bo zawsze faceci zwracają, a ten jakiś taki oziębły był... w każdym razie, byłam w dyskotece w piątek i ON znów tam był... nie widzieliśmy się chyba z miesiąc... ale tym razem nie spuszczał ze mnie oczu (no, spuszczał, jak ja się na niego patrzyłam :-))... rozmawiałam z jego kolega, to stwierdził, ze nie mam się co bać konkurencji i w ogόle (nie wiem, czy mam wymalowane na czole: "TEN FACET MI SIE PODOBA", czy co... no bo skąd niby ten kolega wiedział, ze ja się czegokolwiek mogę obawiać, ze w ogóle byłabym zainteresowana...) W każdym razie milo mi, ze wreszcie wyglądam tak, ze stałam się obiektem jego zainteresowania... dla niego strata, ze tak późno, bo teraz ja już nie jestem zainteresowana...
ech... niedobra żona ze mnie :-) ale to tak miedzy nami :-)
w każdym razie rady skutkują :-) Byle tak dalej... lecę do roboty.
Pozdrawiam,
brux