dzięki snoi :D z takim wsparciem zaczynam wierzyć, że mi się w końcu uda osiągnąć cel :D a do końca wakacji jest wystarczająco dużo czasu żeby zobaczyć na wadze wymarzoną 60-tkę :) buziaczki i trzymam kciuki za wszystkie, które walczą!! pozdrawiam!!
Wersja do druku
dzięki snoi :D z takim wsparciem zaczynam wierzyć, że mi się w końcu uda osiągnąć cel :D a do końca wakacji jest wystarczająco dużo czasu żeby zobaczyć na wadze wymarzoną 60-tkę :) buziaczki i trzymam kciuki za wszystkie, które walczą!! pozdrawiam!!
Szlag mnie tylko trafia z tą moją wagą! I marzy mi się elektroniczna, no ale niestety pozostanie ona tylko w sferze marzeń jak narazie... :? Bo według tej mojej, jestem na granicy magicznej 7, której już nie chcę ogladać :!: afeee! :wink: I oczywiście złamałam moje postanowienie, i weszłam na wagę wcześniej niż zamierzałam... Ale teraz następne ważenie 16 lipca i mam nadzieję, iż będzie co zmieniać na tickerku, jak narazie niech zostanie, jak jest... Ano, z moim dietkowaniem wytrzymuję i trzymam się nadzwyczaj dzielnie i oby tak zostało. Amen.
:roll:
u mnie z dietką ok, dzisiaj pobiegałam rano :D też marzy mi się waga elektroniczna, bo moja pokazuje co chce, dlatego ważę się u koleżanki... :? już się nie mogę doczekać niedzieli, żeby sprawdzić, czy drgnęła choć trochę.. :roll: . mam nadzieję, że coś ruszyło w dół, bo należę do osób tracących motywację, kiedy nie widać efektów, niestety :( pozdrawiam :!: walczcie :!:
(Niestety :| )... mnie mobilizują do dalszej walki, osiągane sukcesy, i gdy widzę, że waga drgnęła w dół, to chcę jeszcze i jeszcze i jeszcze i jestem wtedy pełna zapału...:) Podobnie jest w każdej innej sferze życia, ale staram się nad tym pracować, by również na porażkach budować drogę do upragnionego celu!:) Dziś padam na twarz, a zmęczyłam się tak... Jazdą autem w gigantycznym korku, na drodze z Gdańska do mojego miasta,, napatroszonej robotami drogowymi, nerwówka niesamowita, bo poruszaliśmy się tempem pędzącego żółwia wszyscy... I cały ten dzień zleciał mi błyskawicznie! Rano zjadłam suchą bułkę grahamkę, wypiłam herbatkę i... w droge:) A w czasie niej wypiłam wode, i jakoś nawet o jedzeniu nie myślałam... Na wieczór dopiero zjadłam obiadek spóźniony:) Domowy, bo domowy, aczkowliek mimo wszystko 1ooo kcal dziś na bank nie przekroczyłam i wcale o jedzeniu nawet nie myślę... No to bomba!:) I hops do łózia... Dobranoc:*
Nie, no dziś pominąwszy jeden grzeszek, który został niemal we mnie wmuszony na rodzinnym obiadku, to i tak zamknęłam się spewnościa w 1ooo kcal, więc rozniosę wszystko wokół, jeśli w poniedziałek, waga nie ruszy się w dół, bo tak bardzo już bym chciała ten mój suwaczek pchnąć jeszcze do przodu :D
Aha, no i bezapelacyjnie, jak już tylko dostanę pierwsze stypendium... (hmm w listopadzie?:) ) to koniecznie kupuje sobie wagę elektroniczną, i w dodatku taka wskazującą procent wody i tłuszczu w organiźmie :D :shock: Narazie na rodziców w tej sferze nie mam co liczyć, bo Oni uważają, że ta którą mam w zupełności wystarczy... Walka z wiatrakami :roll: hihi
Buźka
wage elektroniczna zostawilam w domu u rodzicow, nie sposob bylo ja zabrac ze soba!oj jak mi jej brakuje! :roll:
witaj :) ja też z Tobą, a raczej z wami
Mamy ten sam cel: 50 kg. W grupie siła :) Trzymajcie się dziewczynki
A mi sie nic nie udaje... Na wadze już 65kg, za 6 dni nad morze jadę, a jem cały czas lody i ciacha :(
wszystko byłoby dobrze, gdyby nie upał :evil: zmęczona-jak nigdy- wróciłam z biegania i... pochłonęłam miskę sałatki (ryż, zielona papryka, kukurydza i pomidor). zdarzyło mi się to pierwszy raz i jestem załamana. jutro miałam sobie kupić coś fajnego do ubrania, a tu taka lipa :cry: do tego jutro rano miałam się ważyć... koszmar... jestem strasznie, ale to strasznie zła na siebie. grrr
Jeśli o sałatki chodzi, to do obiadku, pochłonęłam pokaźną ilość sałatki z kapusty pekińskiej, ogórka świeżego, kiszonego, pomidorka, cebuli, i sera fety... Była pyszna i wcale nie żałuję, a wręcz przeciwnie, pochłonęłam ją celowo, bo toć to sama dobroć :D Witaminy i składniki nam dietkującym, bardzo są potrzebne więc NIC, a NIC złego nie widzę w pochłanianiu warzywek i owocków:) Głowa do góry!:) Można by się załamywać i gniewać, gdybyś po bieganiu pochłoneła jakąś słodkość i to w większych ilościach... Myślę, że sałatka zrobiła samo dobro;-)