-
Zaczęłam wczoraj. Przez 5 dni mam dietę dość rygorystyczną, ale dobrą, żeby żołądek się przyzwyczaił. A od soboty mam zamiar jeść mało i często. No i zdrowo. Zaczynam się też trochę ruszać, jakiś długi spacer, szybki marsz, wchodzenie po schodach zamiast jeżdżenia windą, trochę brzuszków..... Ciekawe jeszcze jak mi wyjdzie odstawienie piwa, bo piwo uwielbiam. A wiem, że to zabójcze dla brzucha.
-
Witaj :) Chętnie przyłączę się do wsparcia.
Osobiście proponuję, żebyś zaczęła liczyć kcal. To chyba najlepszy sposób na schudnięcie, bo możesz jeść, to na co masz ochotę, ale w ograniczonych ilościach oczywiście (ograniczając tłuste potrawy i słodycze, choć widzę, że z tym drugim problemów mieć nie będziesz).
No i dodatkowo ruch :)
Życzę powodzenia.
-
Owszem, ze słodyczami nie mam problemów. Owszem, jak ktoś mnie czymś poczęstuje, to sobie wezmę kawałek, ale zdarza się to może raz w tygodniu. Nie mam manii żarcia czekolady, czy pałaszowania ptysiów. Gorzej jest u mnie z potrawami tłustymi. Zwykle jadałam obiad ok. godziny 21, bo wtedy mój chłop wracał z pracy. Wiem, że to karygodne. Dlatego teraz nie zamierzam jadać po 19. Nigdy i niczego:D Ale co ja zrobię, jak pójdę gdzieś do kogoś wieczorem na większe spotkanie? Jak wy sobie z tym radzicie?
-
"Mój chłop"- ale to brzmi :D
Nigdy nie mów nigdy slodyczom, na diecie je polubisz :)
Ja odradzam tej 5-dniowej diety. Na 1000 też skurczysz sobie żołądeczek.
-
Teraz widzę, że to może nie był najlepszy z najlepszych pomysłów, ale zdecydowałam się na nią dlatego, że jest mi łatwiej dostosować się do ściśle określonej diety (godziny jedzenia, dokładne produkty) niż samej decydować co, ile i o której. Zawsze miałam z tym problem. Początki są trudne, dlatego tą dietą postanowiłam sobie ów początek ułatwić. Poza tym tak mi to poprawiło humor, że będę później bardziej zmotywowana. Dobrze się z tą dietą czuję. Mam wrażenie, że coś się wreszcie dzieje, że coś robię, że coś się zmienia, mam po prostu dobre nastawienie. A teraz gotuje mi się ślicznie kurczaczek i ładnie pachnie:)) Zaraz go sobie zjem:) I może pójdę prasować, to w końcu też spala kalorie:)))
"mój chłop" hihihi, no brzmi jak brzmi:) A co do niego, to on uważa (widząc mnie z kawałkiem chudego twarogu), że się katuję, że kawałek salami mi nie zaszkodzi i że jedzenie to przyjemność i nie można go sobie odmawiać. Owszem, przyjemność, ale są takie chwile, że wydaje się, że jest inaczej i że zjedzenie pysznego kebaba nie jest najlepszym pomysłem (mimo, że kebab jest bardzo przyjemny). On ma szczęście, może zjeść 3 pączki i codziennie o północy wrzucać w siebie paczkę chipsów, a nie tyje, powinien nawet utyć.
-
Secretive, a jak Ty właściwie chudniesz? Po prostu 4 zasady? No i ruch? Czy też jakaś konkretna dieta?
-
Ja robię 900-1000kcal, tzn. mam w planach, bo ostatnio moja dieta to jedna wielka klapa :P Ruszać to się ruszam tyle co w pracy i na tym sie kończy... Ewentualnie jaieś spacery...
A nie wiem jak to jest, że faceci tyle w siebie ładują i często nie tyją... Każda ilość w każdej porze dnia i nocy nie niesie za soba konsekwencji... A baba- odrazu d***, brzuch... Gdzie ta sprawiedliwość?
-
Hehe, a czemu klapa? Ja się boję takiego szału z lataniem co chwilę do komputera i sprawdzaniem ile co ma kalorii. Niby latanie, nawet do komputera, odchudza, ale może cżłowieka szlag trafić, jak musi siedzieć, liczyć dodawać, dzielić, mnożyć. Ja jestem polonistką, ja nie umiem liczyć! :lol: :lol: :lol:
Znam kilku facetów, którym brzuszek rośnie, a znam też kilka dziewczyn, które obżerają się eklerkami i wyglądają jak wieszaki (moja przyjaciółka na przykład). Kiedy z nią mieszkałam przez dwa lata, krew mnie zalewała, jak patrzyłam co ona je i w jakich ilościach.
A mój kurczaczek zaraz będzie gotowy, mniam.
-
Klapa, bo moja dieta zawsze trwa do 16.30 a później wyciągam czekoladki :D
Hmmm... wydrukuj sobie wartości kaloryczne najważniejszych produktów i będziesz miała latanie z głowy, a z czasem nauczysz się ile co ma kalorii tak samo przez sie... Nikt nie każe tabeli kalorycznych powiesić w rameczce nad łóżeczkiem i 3 razy po paciorku ;)
Ja mam rodzinę samych okrąglaczków i sama widze, że wiele nie jedzą a pierwszej chidości nie są... To geny... Za to dziadek jako jedyny ładuje w siebie ile może a chudy jak szkapa...
-
Hihi, to nie trzymaj czekoladek w domu. A jak będziesz chciała kupić, to sobie pomyśl, że na pewno są stare i mają taki wstrętny, biały nalot. Sprzedawczyni na pewno nakleiła na nich oszukany termin przydatności!! :lol:
A co do tabeli kalorii, to pewne, że z czasem się dużo nauczę:) Tylko, że początek jak zwykle nie jest najłatwiejszy.