No i zabalowała na całego :wink:
Wersja do druku
No i zabalowała na całego :wink:
Hop, hop.. Misiu?
Misio gdzie się podziewasz?? :twisted:
ej no ej, że się tak precyzyjnie wyrażę, gdzie jesteś?
Oooooooj, no to ja jako jedyna się nie wpisałam na setną stronkę........ Ale nieważne, ważne, że Wy to zrobiłyście, hiehie ......
Dziewczyny, ja byłam pewna, że to napisałam, a się okazuje, że nie... bo mnie nie było dwa dni.... pojechałam do Końskich, do rodziców. A raczej do urzędu, żeby potkwić jak idiotka, jak Szymon słupnik, w kolejce, no........
Dziękuję Wam bardzo bardzo bardzo za odwiedziny i za troskę i za gratulacje.... Romciu, Ty się nie obrażaj i ni8e wściekaj!! Jendak ja jestem podła i nie wejdę do Was teraz na wątki. Tzn. wejdę, ale za dobrych kilka godzin, bo teraz czas mnie goni, muszę przygotować korepetycje, tak dość na hurrrra mi to dzisiaj wszystko wyszło...
Aha, @ mam, może dlatego, że sobie poskakałam i wlazłam pod gorący prysznic, albo może dlatego, że powinnam mieć,nie wiem :) W każdym razie czuję, że się do tego walnie przyczyniłyście :)
Nie wiem jak zwykle co z suwakiem, bo znowu się ważyłam na nażarty brzuch (w końcu to odwiedziny u rodzicielki), na chwilę przed @ i w ubraniu...ale przestawię, dobrze mi to na mózg zrobi.
Dobra, póki co spadam., Oczekujcie mnie u siebie w okolicach wieczora :)
Misiu czekamy na Ciebie ponownie :) A zwazyc sie najlepiej po @
No ja nie mogę, zawalam dietę, muszę Wam powiedzieć. Coraz mniej kontroluję kalorie. Tzn wiem, że nie należy zżerać frytek i chlać piwska hektolitrami, ale już więcej sobie czegoś tam na talerz nałożę. Łychę po kremie obliżę, herbatnik ukradnę, sernika spróbuję, zupy sobie dołożę, więcej oleju na patelnię wleję.......... a jutro jadę nad morze i na hotelowym wikcie będę. Ja to nie wiem.... w ogóle nie wiem. Nie mogę się pozbierać do kupy i wziąć w garść. Jestem na siebie zła. Muszę sobie jeszcze na te grubsze zdjęcia popatrzeć, tak jak radziła Harsharani.
Czuję się napompowana jak balonik. Jak Kubuś Puchatek nawet :)
Misiuniu droga ...ja mam to samo...i powiem Ci tak...zawsze tak miałam ,ze jak schudłam i juz mi było w miarę ok, zaczynałam przypominac kobiete itp...to zawsze robiłam to samo...troche tu skubnąć, trochę tam...i to jest cholerka najgorsze, bo podobno efekt utrwala się po dwóch latach i wtedy te oblizywanie łychy choc groźne nie jest takie straszne...ale znam to i wiem ,ze nie jest łatwo sie opanowac...ja sie opamiętałam w zeszłymtygodniu jak na wadze było trochę więcej niż na tikerku...na razie sie w miarę pilnuję choć zbliża się wiadomo co i ciężko jest jak diaski.
Buziaki i powodzenia !
patrzenie na grube zdjęcia (lub jak w moim przypadku na odbicie w lustrze) ponoć pomaga :D miłego dnia! tylko się pilnuj!
och to juz jutro nad nasz kochany Bałtyk jedziesz umm jak Ci fajnie.. ja ubolewam , że mnie w domku nie ma bo juz bym leżakowala z ksiazkami i sie uczyla na egzaminy takie słoneczko wspaniale a tak to gnije w bloku bo przed nie wyjde sie opalac :(
http://www.bank-zdjec.com/foto3/6267_b.jpg
wy jecie podczas @, a ja podczas owulacji. Sorki, za szczegoly...
no normalnie opanowac sie nie moge.
ale masz fajnie z tym morzem, moze troszke chlodniej bedzie?
No podobno ma być trochę chłodniej.
Odbiło mi, kupiłam sobie kostium kąpielowy. W życiu bym się o to nie podejrzewała, serio, przez 25 lat życia mego ponurego we łbie mi się myśl o kostiumie nie zalęgła. No a dzisiaj zwariowałam. I on w dodatku nie jest czarny, brązowy, obudowany, tylko normalnie różowy z kwiatkiem. Wariatka.
Aha, oprócz tego, że zwariowałam, wściekłam się. Bo my nie mamy aparatu fotograficznego. I nasz kumpel obiecał, że nam pożyczy. A dzisiaj zadzwonił i powidział, że nie pożyczy. Obdzwoniłam znajomych (już pomijam, jakie to niezręczne) i albo nie mają, albo mają jakieś wypaśne (czyli warte od 8 do 15 tysięcy sprzęt). Ja nie rozumiem, jak można pojechać na wakacje bez aparatu!! Po prostu mój umysł tego nie pojmuje...... :( :( :( Chce mi się płakać i jest mi strasznie smutno....
I jeszcze Rosja uparcie nie chce strzelić gola....
A Hiszpania właśnie strzeliła drugi....
Buuuuuuuuuuuuuuu
Bu
http://www.bebulkaa.webpark.pl/smutek.jpg
*przytula* też mecz oglądam :lol: a powinnam się na niemiecki uczyć :lol:
a co do stroju to wcale Ci nie odbiło, odbiłoby Ci jakbyś, tak jak ja, siedziała na plaży w jeansach (długich!) i golfie. a ponad 30 stopni było...
misiu swietnie zrobilas ze ten stroj kupilas. To kolejna motywacja zeby schudnac ;)
No bez aparatu to tak nie bardzo, ale nic się nie martw . Pomyśl jak będzie fajnie morze Ty i Twoja druga połówka :lol: I oczywiście Ty w superowym różowym kostiumie :lol:
Tylko pozazdrościć :!:
Misio, a to musi cyfrak byc? przeciez nawet jednorazowki mozna kupic, zeby tylko bylo...
ja w niedziele kupilam stroj. tylko, ze moj to braz, ale nie bylo nic innego ladnego, same w okropne wzorki.
no własnie, tak sobie myslę, ze ten dziki pęd za technologią sprawił, ze totalnie zapomnieliśmy o analogowych aparatach :)
taka 'idiotkamera' to są dopiero emocje, bo nie wiesz jak zdjecie wyszło i przy odbieraniu odbitek od fotografa masz niespodziankę :) poza tym nie cyka sie miliona niepotrzebnych zdjeć, tylko wyjmuje aparat wtedy kiedy faktycznie warto coś uwiecznić. do tego nie masz zapchanego dysku i fotki na papierze, bo , nie oszukujmy się, komu się chce teraz wywoływać zdjecia cyfrowe, skoro na kompie też widać ;)
miłego wyjazdu!! :D
wpadam i pozdrwaiam:):):) milego dzionka i dzieki za pamiec (tablet nie kupilam:)
Nie wiem, czy stroj sie Misiu przyda bo zimno nad morzem brrr! A do tego poki co na razie tak ma byc, a od pt nawet deszcze.....
Mimo wszytsko zycze udanego urlopu :)
A ja akurat z braku aparatu to bym sie cieszyla, zawsze mnie wkurza jak ktos wyciaga aparat i strzela foty :/
No ja właśnie też nie wiem, czy się przyda, ale na wszelki wypadek. Poza tym w hotelu jest basen, jacuzzi, więc jakby co, to mam w czym tam wleźć. Urodziła mi się taka myśl w głowie co do tego kostiumu (a jest to myśl wielce zaskakująca), że ja wiem jak wyglądam i Tomek wie, jak wyglądam, zdanie obcych ludzi mnie nie interesuje, więc co mi tam, mogę się ubrać w kostium. Ale teraz to jestem gieroj......Ciekawe, co będzie, jak przyjdzie co do czego.
A aparat załatwiłam. Okazało się nagle (tzn Misio, który jest debilem, sobie przypomniał), że mam siostrę w Warszawie, a siostra aparatu nie poskąpiła. I jest na kliszę. Ja się cieszę, bo podzielam zdanie Trójkolorowej i w ogóle mi z ust to wyjęłaś:) To są niesamowite emocje, trzeba na te zdjęcia czekać, później się je ogląda z wypiekami. A jak się je robi po tysiąc razy i ogląda sekundę po zrobieniu, to się jakoś tak do nich szacunku nie ma. A ja lubię do zdjęć z namaszczeniem podchodzić i je sobie do ręki wziąć i poprzekłądać. Chyba jestem staroświecka. Ale uważam to akurat za zaletę:)
Dziewczęta, ruszam na walkę z ciuchami, jedzeniem, plecakami, żelazkiem i takimi tam, bo za kilka godzin wyjeżdżamy..... więc mówię Wam papa, trzymajcie się i przy okazji kciuki za mnie, żebym się nie rzuciła na rybę z frytkami, tylko na rybę bez frytek :) :) :)
Misiu zycze udanego pobytu nad morzem :) Wypoczywaj kochana i ladnie dietkuj :*
udanego wypoczynku!!!! tylko uważaj na słońce :wink:
Tak tak...krem z filtrem , balsamik po opalaniu i ochocze rączki pewnego młodzieńca o dźwięcznym imieniu na T...koniecznie ze sobą zabierz :lol:
I milusiego wypoczywania, leniuchowania, pluskania sie...ech...ja chce nad morze z Misiem....(nie można mnie przemycić w torbie...już jestem troszku mniejsza, jak będzie duża torba to sie zmieszczę)
buziaki
i jeszcze sie w morzu nie utop, bo syren nie chcemy ;)
Oj to ja do tej torby z Romeczkom.
Misiu superowego wypoczynku, leżakowania i braku obiadania :wink:
mam nadzieje Misio ze fajnie wypoczywasz nam morzem :lol:
http://www.diablo3.ovh.org/obrazy/owoce.jpg
Również życzę miłego pobytu. A co do aparatu to masz 100% rację. I dlatego do tej pory nie mam cyfrówki tylko zadowalam się tym zwykłym i wcale nie chcę tego zmieniać ;)
Ojej...pogoda sie rypła...ale Tobie to chyba nie przeszkadza co? :lol:
Buziaki
Czy ktoś wie kiedy wraca Misiu, bo jakoś tak długo już jej nie ma :roll:
Misio sobie wypoczywa, a my tu w szarej codziennosci :lol: I chyba jej sie do nas nie spieszy ;)
Witam Was, Dziewoje Drogie po powrocie w sławie i chwale znad morza zimnego, gdzie wiatry stuletnie wyją i trącają stuletnie mewy o stuletnie smurszałe falochrony wśród stuletnich szumów....... Łoj. A nie wiem, czemu to wszystko takie stuletnie, nie pytajcie, tak wyszło. Powiem Wam tak: no tego mi było trzeba, bo jakaś taka świeższa, silniejsza wróciłam, jakaś taka odnowiona i zrekonstruowana, zrenomowana i unormowana :) :)
Jeśli chodzi o jedzenie, to jadłam wszystko co popadnie i co mi dawali i co sobie sama brałam i dopychałam palcem. Przez pierwsze dwa dni, kiedy to mieszkaliśmy sobie w wypaśnym ośrodku, gdzie wszystko się błyszczy, w związku z czym żarcia mieliśmy potąd (tu Misiek pokazuje pokąd)jedliśmy ogromnie zadowoleni, że nie musimy tego sami robić, zmywać i nosić. Śniadania i kolacje funkcjonowały na zasadzie szwedzkiego stołu, więc sobie możecie wyobrazić........ w ramach ułatwienia dodam, że na widok niebieskiego sera pleśniowego dostaję zawirowań psychofizycznych i mam ochotę go sobie uszami wpychać na wypadek, gdyby mi więcej przez usta przejść nie chciało, oraz chowam w pępek okruszki na czarną godzinę. Także tego........ no ŻARŁAM OKRUTNIE. Następne dni, kiedy to nikt nam już nie usługiwał i sami byliśmy odpowiedzialni za to, co zjemy, nie różniły się zbytnio..... no oprócz tego, że nikt nam nie usługiwał. Zżarliśmy wielkie kawały wielce tłustego dorsza z frytami (w odróżnieniu od frytek fryty charakteryzują się pokaźniejszą wielkością i ilością) <O BOGOWIE, JAKI TEN DORSZ BYŁ DOSKONAŁY!!!>, dogodziliśmy sobie pizzą, zapodaliśmy sobie gigantyczne gofry, równie gigantyczne naleśniczory z arcysłodką polewą (wokół tego wszystkiego walała się bita śmietana), obżarłam się dodatkowo ruskimi pierogami... z rzeczy zdrowych udało mi się skonsumować dwa jabłka. Tomcio patrzył na mnie z narastającym przerażeniem, ja, początkowo wielce zadowolona, powoli zaczęłam się tym przerażeniem zarażać..... następnie okazało się, że moja przemiana materii funkcjonuje zadziwiająco satysfakcjonująco. Na sam koniec okazało się również, że ogólny rozrachunek tego szaleństwa jest następujący: masakrycznie spadające spodnie oraz dwa centymetry mniej w pasie. Jeżeli ktoś jest mi w stanie to wszystko przystępnie (czyli jak krowie na rowie) wytłumaczyć, będę bardzo wdzięczna.
Żeby nie było; wytłumaczeniem nie mogą być sześciogodzinne kąpiele w morzu oraz mordercze wędrówki wzdłuż plaży, gdyż takowe ekscesy nam się nie zdarzyły. Ogólnie biorąc, w ciągu tych pięciu dni przeżyliśmy dwie przepiękne wielgachne burze, nie wiadomo ile deszczu, bo kto by to liczył, wiatr i chłód. Trudno jest mi się określić wobec owych danych pogodowych, bo : po pierwsze - lubię takąż pogodę, po drugie - upał doprowadziłby mnie do szału, bo Tomek chciałby leżeć tępo na piachu, co uważam za debilne. Ale poza tym: po trzecie: Tomek chciałby leżeć tępo na piachu, a mu się nie udało, więc mi go troszkę żal biedaka, po czwarte: momentami było rzeczywiście odrobinę za chłodno jak na wakacje nad morzem. Podsumowanie jest jednak takie, że WYJAZD BYŁ SUPER, BO W OGÓLE BYŁ (między innymi dlatego)
Aaaaaa, kiedy jednego dnia cały czas strasznie lało, polazłam na basen (był w ośrodku), normalnie wzięłam i założyłam kostium i bez konieczności upijania się wlazłam sobie do wody, gdzie mnie mogli ludzie widzieć. No jak dla mnie, to to jest osiągnięcie co nie miara (jak to się pisze???? ), bo ostatnio odważyłam się na taki krok jakieś 10 lat temu. Tomuś powiedział, że ślicznie wyglądam i że mam arcycudny różowy kostium w słodkie kwiatuszki i żew ogóle jestem fajna. A co !! ?? :) :) A on biedny pływać nie umie.....
Byliśmy też na straszliwie długim spacerze plażowo - leśno - kołobrzeskim, który razem osiągnął ok. 20 kilometrów i był bardzo milusi. Ładne okolica, ładne towarzystwo, z dala od "stolycy", z aparatem (siostra mi pożyczyła, uffffffff). No żyć, nie umierać.
Tomek nauczył mnie jako tako grać w bilard. Prawie się podczas tej edukacji pobiliśmy, z czego dumna nie jestem (potrafię być czasem straszną świnią.....), ale przynajmniej załapałam o co chodzi :)
Zakupiliśmy też Foczkę Frankę :P :P :P Jest to bardzo słodka pluszowa foczka, która patrzyła na nas bardzo przymilnie na straganie z foczkami właśnie. No cóż, rzuciła nam się w oczy, miała jakiś błysk w ślepiach chyba :) :)
Poza tym: wiele razy czytałam, że wyjazd "wczasowy" jest bardzo dobrą próbą dla związku. Wtedy ponoć dużo rzeczy wyłazi i podobno sprawdza się teza, jakoby szczęśliwy i dobrze rokujący związek można poznać po tym, jak sięowemu związkowi żyje na wakacjach. A myśmy z Tomciem tacy słodcy byli, że się można było zwyczajnie na nasz widok porzygać jak po wtrąbieniu trzech kilogramów krówek mniej więcej...... :) :)
Dzisiaj jeszcze nie liczę sobie kalorii, ale się wdrażam... w sensie takim, że nie zżeram całej czekolady i nie wyjadam majonezu. Na obiad omlet z ziemniakami i papryką, na deserek tort jogurtowo-owocowy, mniam :) Od jutra znowu liczenie, ale mam tak dobry i "jasny" nastrój dzięki tej wyprawie, że powrót do tych skomplikowanych obliczeń nie doprowadza mnie do depresji i podcinania sobie żył. Będzie dobrze, tak sobie myślę i nie tylko o dietę mi chodzi :)
Zaraz do Was pozaglądam, a jak nie zdążę, to jutro :)
Wieeeeelkie Wieeeeeelkie Gratulacje (w kolorze rozowym) utraconych cm (kilogramow pewnie tez) :P
Szczerze... ja nie jestem w stanie wytlumaczyc Ci jakim cudem je stracilas. Ale wyjatkiem nie jestes, bo ja nad morzem zachowywalam sie podobnie i po tygodniu bylo 1,5 kg mnie. Moze jod dziala odchudzajaco :P Jesli jeszcze kiedys to udowodnie to przeprowadzam sie nad morze. :)
Ahhh... wierz mi ze w zyciu nioe zwymiotowalabym od trzech kilogramow krowek :P Apetytu mi narobilas :lol:
http://entelepentele.files.wordpress...07/11/tofi.jpg
a ja znam recepte:P ale powiem cichutko...
(seks, seks i jeszcze raz seks?)
takie to glupie, ze az mi wstyd. No ale jak to wytlumaczyc:P Ponoc na wakacjach zwykle ludziom szajba odbija.
jejku, jak ja Ci obrzydliwie zazdroszczę tego morza! :)
moze schudłas, bo organizm był tak szczęśiwy, ze go w końcu rozpieściłaś, że postanowił Ci podziekować? ;)
Co do przypuszczeń Harashrani, to mam nadzieję, że to tak działa, bo ostatnio jakby trochę więcej się w tej sferze u mnie dzieje ;) Jakiś skok libido mam ;)
A Ciebie Dymko to tylko pacnąć w ucho za takie kuszenie!! ;) Kocham krówki, ale o nich zapomniałam przez te wszystkie diety.. niestety, wlasnie mi przypomniałaś :P nieładnie tak wystawiać naszą słabą silną wolę na pokuszenie ;)
jejku.. i to są jeszcze takie idealne, z płynnym środeczkiem... bosz.. (65 kcal. na sztukę. To mnie z deczka odstrasza ;) )
trzykolorki ja od czasu do czasu testuje wasza silna wole :lol: Polecam sie na przyszlosc w tej kwestii :P
Zazdroszcze wyjazdu !!
Dobrze, ze się wybawiłaś:)
jejku Misio jak ja za Tobą tęskniłam :D ale cieszę się że wyjazd udany, gratuluję cm mniej i w ogóle :D
A w ogóle Ty kochana jak z dietką po powrocie żyjesz?
Ojoj, dziewcyzny, jak mi miło, Linkinko, ogromnie milusio jest słyszeć takie słowa. ja też tęskniłam, a jakże !?
Dymko, mnie też ślinka pociekła na widok tych krówek, dorwę Cię w ciemnej uliczce w akcie zemsty za pokuszenie :)
Trójkolorowa, Harsharani, Wasze koncepcje na temat mojego "schuścia" brzmią sensownie, kiedy je się połączy w jedność, to nawet jestem w stanie uwierzyć w ich działanie :) Bo i humor rzeczywiście dopisywał i z Tomciem nam milusio było tak śmak owak :D :D :D Czyli cosik w tym jest.
Dzisiaj znowu liczę kalorie, nie powiem, odzwyczaiłam się :) Dziwnie mi jakoś, ale pozytywnie. Kurczę blade (tu wizja małego, chudego, zagłodzonego kurczaka w barwie szarej), serio mam taki fajniusi nastrój, że aż mi z tym dziwnie :) Dopinguje mnie dzisiejszy sen, w którym to nie mogłam na siebie wcisnąć moich ślicznych spodni.... koszmar był to, zaiste, więc się wzięłam za dietę :) Może nawet sobie powyma****ę odnóżami w ramach pseudoćwiczeń??
Zeby nie bylo mowie od razu JOD NIE ODCHUDZA!!!!!!! Bynajmniej nie mnie :/
Misiu, Ty sie z morzu kapalas??? Ja sie jeszcze w tym roku nie odwazylam, zimna woda jak ja p................ :D
Echm, zazdroszcze Ci urlopiku... My wyjezdzamy dopiero po mojej obronie czyli na pocz lipca. Do tego jeszcze poki co ne wiemy, gdzie jedziemy.... Ja bym chciala gdzies na poludnie, moze gory, bo nad morze to mozemy codziennie wyskoczyc, wiec co to by byl za urlop...
Buziaki :)