-
Moja sytuacja...
Przedstawię może po krótce moją sytuację, a potem napiszę związane z tym pytania:
Zaczęłam się odchudzać początkiem lutego, przez 2-2,5 miesiąca straciłam 10 kg. Potem moja dieta zaczęła szwankować i ostatnie 3 kg poszły znacznie wolniej. Licznik wybił 50 kg początkiem czerwca, po czym wskoczył na 51 i tak jest do dziś.
Moja dieta początkowo była bardziej urozmaicona, później wyłączałam z niej coraz to nowe produkty. Ostatecznie nie spożywam: mięsa, tłuszczy, ziemniaków, pieczywa białego (początkowo jadłam tylko Wasy, później graham, teraz unikam pieczywa ogólnie), serów żółtych,... Na pewno coś by się jeszcze znalazło. Kiedy pod koniec diety zaczęłam skrupulatnie liczyć kalorie wyszło, iż spożywam ich faktycznie mało. Teraz zresztą też- bo ileż można ich nagromadzić jedząc trochę ryżu, płatków, maślanki i warzyw?
Mam taki problem- chciałabym jeszcze schudnąć, ale nie wiem czy nie zniszczyłam sobie całkowicie metabolizmu. Wiele osób pisze, że najlepiej się chudnie przy 1000 kcal dziennie. Czy gdybym teraz spróbowała dobijać do 1000, nie przytyłabym w momencie?
W odpowiedzi na moje pytanie może liczyć się jeszcze jeden fakt- ostatnimi czasy pochłaniam olbrzymie ilości słodyczy. Zaczęłam piec, poza tym jest lato- lody... Ten "ciąg" trwa już chwile, ciągle jest jakiś placek, ciastka, lody... Momentami autentycznie obżeram się słodyczami. Ale moja waga tkwi na 51... Czy to nie może być wskaźnik, że mój metabolizm nie jest jednak aż tak zniszczony?
PS. Wyszło strasznie długie, nie wiem czy ktoś dotrwa do końca, a chciałabym uzyskać odpowiedź.....
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki