wiecie, ja też wolę odczuwać lekki głód niz kompletne przejedzenie...od dziś wracam do swoich 1900 kalorii, choć teraz siedząc w domku i nic nie robiąc nie zaszkodziłoby i 1700 mam pierwszy sukces - NIE POLICZYŁAM DZIS KALORII NA ŚNIADANKO!!! Bo ciągle miałam zakodowane w główce by je liczyć, chcę się od tego uwolnić, buuu...no i dziś na śniadanie jadłam to, co chciałam i mogłam (w zgodzie ze swoim organizmem - czyli też pozostałości po wigilii - sałatka krabowa z jogurtem i buraczkowa ze śledzikiem plus kanapeczki z szynką, no i 3 malutkie kostki czekolady), i PRZESTAŁAM JEŚĆ, GDY POCZUŁAM SIĘ SYTA, i nie liczyłam kalorii!!! Sukces!!!