Przedtem dosyć często chorowałam. Byle wiaterek, czy ziąb i już kichałam. Od ponad roku codziennie piję sok z marchwi z cytryną i jabłkiem (do obiadu jako kompot) oraz wmawiam sobie, że od tego nie zachoruję. Wszystko oczywiście świeżo wyciśnięte. Nie można tego przedawkować, bo to nie są tabletki. Dodatkowy plus: moja skóra nabrała od karotenu złotego odcienia. Jakbym się opalała tylko tyle, że bez słońca. Jeżdżę na rolkach, nawet przy -5 stopniach, we mgle, pod wiatr, z kapuzą i bez, często się pocę (jak to na rolkach), a czasem to jest mi tak zimno, że mam sine ręce, a potem taka nieświeża wracam autobusem do domu (na rolki dojeżdżam). Raz tylko byłam chora, bo złapałam jakiegoś wirusa w pracy. Jak nawet czuję, że drapie mnie w gardle, to biorę dwie aspiryny i znowu wmawiam sobie, że to pomoże, a na drugi dzień znów na rolki. Co do ubioru to jak jest zimno, to pod ochraniacze zakładam rękawiczki (nawet dwie pary), ubieram się na cebulkę i nie tak by było mi zbyt ciepło. Przy plusowej temperaturze 0-8 stopni bluza polarowa z kapturem i pod spód 2 warstwy lub 1. Poniżej 0 ciepła kurtka z kapturem i pod spód 3 warstwy. Zawsze mam ze soba rękawiczki. Może pomoże Tobie to co napisałam