Wątek: Ja to bym mogła z roweru nie zsiadać :)

świetna i bardzo wciagająca sprawa...żałuję tylko ,że tak póżno odkryłam jaka to frajda

rower zawsze i wszędzie!!!
mam to szczęście, że posiadam też ten stacjonarny, także mogę jeździć codziennie zapomniałyście też o jeszcze jednej BARDZO ważnej zalecie. mianowicie rower nie obciąża stawów! po paru latach jogiingu ma się rozwalone kolana. ja tak cenię rower nie tylko dlatego, że mogę spędzać czas przed tv nie marnując go na siedzenie na tyłku, że mogę schudnąć itepe, ale też dlatego, że przy moim kontuzjowanym kolanie dalej mogę ćwiczyć na pełnych obrotach i nie żałować sobie. mimo żer mam dopeiro niecałe 16 lat, miałam małą jazdę z prawym kolanem, ściślej zapalenei torebki tłuszczowej. to równa się drogim maściom, stabilizatorowi na kolanie, zakazowi łażenia, ćwiczenia na w-fie i takich tam... zagoiło mi się to nie do końca w porządku i czasem odczuwam bóle w tym kolanie i mam wrażenie, że któraś chrząstka jest przerośnięta, bo w niektórych sytuacjach przy pełnej ruchomości kolana czują dyskomfort i boję się, że coś sobie zrobię, bo 'coś tam w środku przeszkadza'. no a rower mi w niczym nie przeszkadza. nie boli jak po bieganiu dłuższym, wzmacnia nogi, modeluje łydki, a to jest część ciała którą po prostu uwielbiam, zarówno u kobiet jak u facetów. ładne, umięśnione, proporcjonalne łydki i nie mogę oczu oderwać

rower jest swietny! jezdze codziennie i nie przeszkadza mi brzydka pogoda ani okres. jestem nalogowcem! jak sobie nie pojde na rower codziennie to zasypiam, chyba to endorfinolizm...