Wyobrażam sobie, że to "coś" zamieni się w przeciągu kilku minut w obleśny tłuszcz, który osiądzie na moich nogach, pupie i biodrach

Powtarzam sobie wtedy, że to JA rządzę jedzeniem, a nie na odwrót i że to ja mam nad nim władzę

Poza tym ćwiczenia, ćwiczę, ćwiczę i przechodzi.

Mam taki charakter, że jak coś sobie postanowię, to tego dopnę - teraz wymyśliłam sobie, że przez 100 dni, oprócz diety wysokobiałkowej i intensywnej rzeźby ciała, nie będę zaśmiecać mojego organizmu niczym słodkim, nawet dżemami niskosłodzonymi czy miodem, żadnym małowartościowym jedzeniem - byłoby mi wstyd przed samą sobą, gdybym złamała to postanowienie - trzeba twardym być, nie 'miętkim'