Nie mogę mojej matce wpoić, żeby mi obiadów nie gotowala... No lubię ziemniaki, czy jakieś kotleciki, ale to ma tyle kalorii, a ja się wcale nie najadam. Wolałabym zjeść zamiast tego kilka jabłek. Zapchałyby mnie i koniec. A tak to 500 kcal na obiad wciągnęłam, bo sniadania nie jadłam, bo jakoś nie mogę się przyzwyczaić... I nawet rano na rowerek nie chciało mi się wejść, tylko budzik przestawiłam. Jak mam się zmusić do pobudki o 5:30? Rowerek czeka. Wieczorem nie mam kompletnie czasu jeździć, więc dlatego tak wcześnie.