Pokaż wyniki od 1 do 3 z 3

Wątek: A może tak... zaakceptować? :)

  1. #1
    ania1990 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    09-04-2004
    Posty
    0

    Domyślnie A może tak... zaakceptować? :)

    heh, ależ mnei tu dawno nie było... grzech ale kiedyś byłam częstym gościem. mam teraz swoje 16 lat, 162 cm wzrostu i tak pod 60 kg wagi. nie wiem dokładnie ile, bo ostatnio ważyłam się jakieś pół roku temu albo i dawniej i wcale mnie do wagi nie ciągnie... rzeczywiście, z jednej strony trochę się boję tego, co bym na niej zobaczyła, ale też wiem, że teraz proporcje między mięśniami a tłuszczykiem w moim ciele są inne.

    nie będę się rozpisywać bo długich postów nei chce się czytać ale troszkę rysu historycznego muszę zarzucić mała ania była niejadkiem, wszyscy się o nią martwili, więc kiedy zaczęła jeść dziadkowie i rodzice z tej radości kontynuowali odkarmianie ani przez ładnych parę lat doprowadzając do wag typu 45 kg u 10 latki, potem nawet w porywach 65... ach, dawne czasy ale ania ma teraz własny rozum :>

    jeszcze rok czy dwa lata temu moją obsesją było schudnięcie, raz czy dwa nawet zbliżałam się do wagi 'idealnej' dla mnie, czyli ok 52 kg. ale się wzięło i zjojczyło. ale nic to, co mnie nie zabije, to mnie wzmocni, prawda?

    cieszę się, że nie zarzuciłam ćwiczeń. w krew mi weszło pedałowanie na moim rowerku treningowym, hantlowanie, ostatnio zakupiłam stepper skrętny, expander... ćwiczę sobie. jem normalnie, czyli utrzymuję się w granicach 1500 kcal. czasem bywa więcej, owszem, czasem mniej, ale nie pamiętam kiedy ostatnio miałam jakiś atak głodu albo w ogóle się przejadłam. nie przejmuję się teraz 50 kcal w tą czy w tą i na dobre mi to wychodzi.

    nie wiem, może to dlatego że z wiekiem nauczyłam się patrzeć na dużo rzeczy z dystansu. albo zazcęłam więcej olewać ale w kazdym razie - patrzę teraz na swoje ciało i widzę, jakie naprawdę jest. udka trochę za puszyste, tłuszczyk na brzuszku, ale brzuszek płaski (jak to się dzieje? czy rozwikłam kiedyś tą zagadkę?!) łydki umięśnione, trochę dziwnie wyglądające razem z udami. sylwetka proporcjonalna, tak naprawdę wszystko na swoim miejscu, talia, biodra, ramiona, i chociaż każde po kolei za szerokie, to razem proporcjonalne. pod warstwą tłuszczyku sporo mięśni. buzia, na którą coraz częściej patzrę z uśmiechem.

    to nie jest tak, że skończyłam 16 lat i teraz jestem jakaś inna, mądrzejsza. to nie od wieku zależy. dopiero teraz mam odwagę widzieć w sobie kobietę, która mimo paru nadprogramowych kilogramów może być seksowna. i zaczynam przekonywać się, że naprawdę jest. kiedyś usłyszałam od koleżanek, że chciałyby mieć taką figurę jak ja, że mam fajną sylwetkę. myślałam sobie - no taaa, jasne, a jakby taką miały to by wtedy była czarna rozpacz!...

    oczywiście że zazdroszczę tym, które mają talię osy i szczupłe nogi. ale ja nie jestem nimi i mam to, co mam... wszystko zależy ode mnie. po to mam rozum, żeby rozsądnie gospodarować tym. jem sobie różnie, czasem jakbym nie była na diecie. cały czas ćwiczę, mniej lub bardziej intensywnie. i chudnę, bardzo, bardzo powolutku ale chudnę. wydaje się, że za parę miesięcy/lat mogę wyglądać tak, jak sobie kiedyś wyamrzyłam. ale czy ja tego tak naprawdę potrzebuję?... pewnie trochę tak... ale jakby zostało tak, jak jest, to bym nie rozpazcała.

    i chyba na tym to polega. widzieć jak jset i akceptować siebie mimo wszystko, chociaż wiem, że to nie jest łatwe, bo sama przez to przechodziłam. nauczyć się obiektywności - to jest trudne. nie dążyć ślepo do tego, żeby być 'jak inni', bo ja nie jestem nimi. jestem niepowtarzalna, czasem piękna, innym razem boję się spojrzeć w lustro, ale jestem sobą. i wiem, że za to właśnie jestem ceniona.

    no, niezłe wypracowanie mi wyszło... nie wiem, czy przekazałam w tym przydługim eseju to, co chciałam, ale wierzę w was że jesteście bystre bestie ale chcę żebyście mi udowodniły, żę nei jestem sama. i że takie podejście naprawdę jest możliwe. sporo z was nie jest już nowicjuszkami w kwestii odchudzania i mogę się założyć, że wiele z was już po trochu zaczyna akceptować mniej lub bardziej siebie razem ze swoim ciałem, wiele już to zrobiło... prawda?

  2. #2
    Munc jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    25-02-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Ja, jakiś rok temu, kiedy byłam jeszcze niewyszumianą gówniarą, tak siebie nienawidziłam, że miałam myśli, no powiedzmy - samobójcze. Teraz wiem, że trzeba siebie akceptować. Nadal nie potrafię cieszyć się sobą, tak, jakbym tego chciała. I dążę do tego. Jeszcze troszeczkę i... Wtedy będę się w PEŁNI akceptować. O.
    ;*

  3. #3
    Ninti Guest

    Domyślnie

    Ania masz świetne podejście , mówi Ci to niespełna 21 letnia dziewucha która dązy do 49 przy wzroscie 160 . Chociaż ja nawet teraz sie sobie podobam :P a odchudzam to sie chyba z ciekawości bo nigdy nie ważylam mniej niz 56 (oczywiście przy tym wzroście). Jak mi sie nie spodoba to przytyje, a co! :P

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •