-
Nie jestem sobą.....
jakos mnie tkneło zeby napisac co mi na sercu lezy....
Tekst troche długi-przepraszam ale mam nadzieje ze bedziecie mogły/mogli mi pomoc
Nie jestem sobą.Udaje kogos innego.
Wszytsko zaczeło sie w kwietniu tamtego roku.zaczełam sie odchudzac,,,,waga zawsze była dla mnie nieodpowiednia.....odkad pamietam chciałam ją zmienic ale jakos nie mogłam.Wazyłam ok 65 kg przy 168cm. przeszkdzał mi brzuch....pylchna buzia...grybe rece...i tłuszcz.Zawsze nazelałam ale jakos umiałam zachowac poczucie humoru,umiałam cieszyc sie zyciem byz wesoła pogodna ....doceniac to co mam,gdzie sie nie pojawiałm to było pełno smiechu.....zawsze poprawiałam wszytskim humor i znajomi lubili ze mna sie spotykac bo mówili ze "gdyby tu Dorci nie było to nie byłoby tak smiesznie" nie uchodziłam za jakiegos clowna tylko poprostu lubiałam poprawiac innym humor i robiłam to tak sama z siebie.
Wracajac do odchudzania.....tak jak mówiłam od kwietnia wziełam sie ostro za siebie....zacełam codziennie biegac na stadionie(dzien w dzien!) nieznosiłam biegania ale pozniej to pokochałam.....w miare upływu czasu robiłam coraz wiecej kołeki biegałam tak ok 60 min codziennie przez kwiecien maj czerwiec (w lipcu przerwa) i sierpien rano na czczo po 40 min.....zmieniłam nawyki zywienowe odstawiłamsłodycze od piwerwszego kwietnia i konsekwentnie sie tego trzymałam(trzymam!) zero fast foodów ....przy mnie mozna było jesc pizze zajadac sie batonikami i czekoladkami a ja sie nie skusiłam-nawet mnie to nie kusiło. Smazenie zastapiłam gotowaniem-chude miesko duzo warzyw,owocki, kiedys tonami jadłam jogurty owocowe ale przestawiłam sie na nautralne,ciemny chlebek..no wogole moje zywienie i styl zycia zmienił sie o 360 stopni. Skutek tego był taki ze sobie chudłam i chudłam (jak to miałam w zamiarze) najpierw doszłam do 60kg...po paru tygodniach waga pokazywała 58...55<<-- to był moj cel,chciałąm wazyc 55kg....jak do tego doszłam po głowie chodziło mi 50kg..no i dobiłam to tych 50kg.....nadal jadłam mniej niz potrzebuje moj organizm i byłam aktywna fizycznie i teraz waze 46.5 kg przy 168cm;/.Odchudzanie było zdrowe-nie zadne głowdlki tylko jak pisałam wczesniej zdrowe jedzonko(mniej niz potrzbuje moj ofranizm) i cwiczenia fizyczne.
Do czego zmierzam.....odchudzanie i ten zdrowy styl zycia stał sie dla mnie priortyetem.
Wiem ze mam juz cos z głową.Wszytscy mówią mi sie powinam prztyc do wagi z wakacji(wazyłam 53kg) ale ja boje sie ze jak zaczne tyc to bede tyła np w brzuchu (na wygladzie brzucha jestem najbardziej uczulona..pracuje nad nim zeby miesnie były widoczne)....owszem teraz eez cwicze ...chode od marca na siłownie i biegam znów zaczełam od kwietnia.
Znów troche zbaczam z tematu.
Codzi o to ze to wszytko mną zawdłaneło.....ja teraz idac do sklepu biorac jogurt analuzuje tabele wartosci odzywczych skrupulatnie.Porównuje ktory lepszy ktory ma mniejsza zawartosc cukru.....ide sobie obok słodyczy...patrze tez....ile to ma kacl chociaz i tak bym tego nie kupiła(nie pamietam kiedy ostatnio batona kupiłam lub czipsy)
Jestem uzalezniona od tego co jem i kiedy jem.....musze miec okreslona liczbe posiłków i mam wyznaczone pory na nie....i to mnie własnie tak wiezi....mam np wyznaczony obiad na 16.00 a znajome umawiaja sie na spacer o 16.00 to ja przekładma spotkanie na 17.00 lyb 16.30 zeby zjesc ten moj obiad.Albo moje dwie najlepsze kumele jechały na piknik.....pojechałam z nimi...wzieły picie i jedzenie- lody i gruszki i mandarynki....czestowały mnie ale ja loda nie wziełam.....pozniej zjadłam gruszke i mandarynke i prosiłam ich zebysmy wrociły na 18 30.....nie mówiłam czemu....ale o tj porze jescze serek musiałam zjes....bo pozniej juz kolacji zazwyczaj nie jem.
Kiedys uwielbiamałam nalesniki(teraz tez uwielbiam) zawsze jak Tata robił to jadłam tyle ile mogłam zmiescic.....a teraz....Tata robi nalepsniki to ja zostawiam je sobie na sniadanie-bo wole zjesc na sniadanie taka porcie kcal niz na wieczor.
Albo robi placki ziemniaczane-lubie je ale tez nie jadłam wieki...i mówi do mnie ze mi nałozy a ja ze nie chce ...na to on "Kiedys tak je lubiłas" A JA SOBIE POMYSLAŁAM"tATO tY NIE MASZ POJECIA CO BYŁO KIEDYS A CO JEST TERAZ W MOJEJ GŁOWIE)
Podobnie jest z cwiczeniami.....wczoraj kumpela do mnie pisze ze idą na dizałke sie opalac.....i czy ide z nimi....no to ja mówie ze za bardzo bo( i tu wymyslam jakas wymówke ze musze czekac na Mame bo kluczy nie ma i bla ble bla) a nie poszłam dlatego ze poszłam na siownie...akuraat pora wyjsciaa dziewczyn pokrywała sie z moja pora gdzie chcodze na siłownie.
Wczoraj tez zadzwoniły do mnie czy wychodze o 18. ja powiedziałam ze o 19( po 18 musiałam zjesc) wyszłam po 18 jak zjadłam....poszłysmy sie przejsc....kolezanka wstapiła do sklepu kupiła czipsy i czekolade raz mnie poczestowała i wiedziała ze nie wezme i takie teksty j Dorcia odd jednego czipsa nie utyjesz" ja wiem ze nie utyje ale ja juz nie patrze na słodycze pod wzgledem przyjemnosci tylko pod wzgledem zdrowotnym...taki czips to nic dobrego.cZASEM skusiłabym sie na kawałek czekolady ale cos mi podopowada ze nie moge...(czasem od siweta zjem kawałek ciasta czy ciasteczka ale to naprawde raz na dłuugii czas) nigdy nie miałam tzw"napadu" nie zuciałam sie na jedzenie(zdrowe czy niezdrowe) chyba bym sobie tego nie darowała
Tyle razy spotykałam sie z tymi moimi dwima najpepszymi kumpelami na filmie u jednej z nim (lub u mnie) no i one na stole lody....czekolada....jakies paluszki....pomarancze....cukierki....i ja tego nie jem z nimi.....im sie przykro robi i zawsze mnie czestuja ale ja nie wezme tego....mowia ze powinnam prztyc ze zle wygladam...a ja nawet tej pomaranczy nie wezme(jadłam juz kolacje)
Męczy mnie to.....mecze sie sama ze sobą ze tak oszukuje moje dwie najlepsze kumpele.....przez to oddaliłam sie od nich.Ten rok szkolny to ja przesiedziałam w domu (szczegolnie w zimie byłam słaba nic mi nie nie chciało....nie miałam energi do zycia)
Wogole przed to chyba ze tyle schudłam (-18kg) uleciała tez moja osobowaoc.Dizewczyny powiedziały mi nawet ze teraz juz nie jestem taki swir ze sie zmieniłam i spowazniałam,ze kiedys mi zazdrosciły tego ze tak łatwo nawiazuje znjomosci bo kazdy kto mnie pozna od razu mnie lbi przez ten moj smiech i poczucie humoru.Nawet koledzy powiedzieli ze powinnam prztyc ze wolwli mnie nawet jak wygladałam wczesniej niz teraz taka smutna i wogole.
Jestem inna osobą....zmieniłam sie,chciałabym tak jak kiedys zec spontanicznie....kolezanki dzwoniał-wychodzimy? ja na to ze wychodzimy-bez patrzenia czy to pora obiadu czy cwiczen na siłowni.Jedziemy na piknik- to jedziemy i dobrze sie bawimy bez kontrolowania ktora godizna i kiedy trzeba wracac.
Nie sadziłam ze kiedys tak bedzie ze skupie sie na wygladzie i przez to odsune sie od znjomych i strace sowja osobowosc.
Nie jestem sobą i zle mi z tym.....nie umiem jak kiedys cieszyc sie zyciem i czerpac z niego to co najlepsze.....chciałabym zjalesc recepte zeby sie z tego wyleczyc....byc normalna nastolatka.Myslałam o psychologu ale jakos nie mam odwagi,ochoty,checi opowiadac o tym wszytkim komus obcemu....mam nadzieje ze sama sobie z tym poradze.Ja mam cele mam ambicje....ucze sie zeby napisac jak najlepiej mature (za rok) chciałabym studiowac na AWF w Warszawie-wierze ze mi sie uda bo jestem upara i jesli sobie cos postanowie to wiem ze moge osiagnac cel.
Tak sobie posmyałam spotkam jakiegos faceta....zaczniemy sie spoytakac on zaprosi mnie na kolacje a ja co ...zamówie sałatke z wodą....heh nie chce tak....
Przepraszam za takiego tasiemca musiałam to wyrzucic.....choc i tak mogłabym pisac i pisac bo mam 1000 mysli w glowie.
Jesli ktoras przeczytała i ma dla mnie jakies rady bede wdzieczna.....
Pozdrawiam
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki