jejku, lasencje moje! wracam tutaj po nieobecnosci bo mam problem a
nie chcę żeby było za późno-nie chcę przytyć!
otóż ważę jakieś 47 kg i mam 167 wzrostu, nie czuje się źle, czuję
się chuda, ale to co sie dzieje teraz to przechodzi ludzkie pojęcie.
od jakiegoś czasu ciągle jem-byle co, byle ile, byle jak. czasami
popadam w stan kompletnego nieopamiętania-wrzucam do brzucha
wszystko, nawet nie przeżuwając. chodzę po domu i wyciągam z szafek
każde świństwo, które by można było zjeść. wiem, że to totalnie głupie i niezdrowe i ogolnie zamiast zjeść kilka obfitych posiłków ciągle tak robię, jednak to sioę powtarza każdego dnia i za każdym razem. nie panuję nad sobą! macie jakieś rady dla mnie? mogłabym nawet rochę przytyć ale w rozsądny sposób-nie chodzi nawet o moje kilogramy tylko poczucie kompletnego braku kontroli nad sobą.
potafię wciąć pół chleba z serem żółtym, poprawić miską chrupek na mleku i zjeść na deser tabliczke czekolady. wszystko jest ok, poki znowu nie wrócę do domu. co chwila wcinam duże jabłko, żeby się zapchać ale to nie pomaga. zresztą-nie jem z głodu tylko hmmm.. ze steru? co na mnie może tak działać? steresy szkolne i chęć odciągnięcie uwagi od problemów? pomóżcie: co mam sobie mówić?
co mam sobie myśleć?
jakie stosować sztuczki, żeby nie tyle-nie przytyc co panować nad swoimi ohydnymi przyzwyczajeniami. nienawidze tego że muszę WSZYSTKO podjeść, spróbować-od suchych otrębów po czekoladę instant w proszku.
ohyda.
pomocy!
Zakładki