Nie da się nie myśleć o diecie. Nie wiem co Ci poradzić, bo sama sobie chwilami nie radzę...;/
Wersja do druku
Nie da się nie myśleć o diecie. Nie wiem co Ci poradzić, bo sama sobie chwilami nie radzę...;/
Właśnie czytam książkę 'w sidłach anoreksji'. Polecam.
Choć ja tak jak wsztcy mysle - mnie ta choroba nie dotyczy...
anoreksja dotyczy każdego jak każda inna choroba
mozesz mi podac autora tej książki? :>
Heidi Hassenmuller
proszę :)
dziekuje.
zapytam kiedys jeszcze raz o nią albo zajrze na tą strone, bo narazie sie zaczytuje w władcy pierscieni :P
Jakby ktoś znalazł u mnie taką ksiażkę to dopiero by było :) Ale szczerze ciekawi mnie, co tam jest napisane ;]
To ksiązka o dziewczynie, która walczy z anoreksją, w którą wiadomo sama się wpędziła... Nawet ciekawa.
Podobno fajna książka, ale nie czytałam.
Miłego czytania :).
Mam tak samo...chętnie bym przeczytała, ale musiałabym to robić w tajemnicy przed wszystkimi...Cytat:
Zamieszczone przez nikson
Hmmm ale ja nie rozumiem czemu mialybyscie robic to w tajemnicy?
To chyba dobrze ze czytacie takie ksiazki, bo wtedy mozecie nauczyc sie na bledach postaci opisanej w tej ksiazce :-/ to przeciez nie oznacza odrazu ze jestescie chore :P
Czytac w ukryciu to jeszcze gorzej niz sie tym pochwalic :D
Bo jak komus powiecie to tak jakbyscie czytaly normalna kasiazke a jak ja ukrywacie i ktos sie o tym dowie to bedzie rownoznaczne z tym jakbyscie ukrywaly ze jestescie chore :P
No tylko że niektórzy moi znajomi uważają, że jestem anorektyczką, bo nie jem ciast i fast foodów :P
u mnie to tak jest, ze ja fast foodow, slodyczy it takich tam nei ejm przy rodzicach, w domu, bo mi sie wtedy najlatwiej powstrzymac. a jak z kolezankami, czy znajomymi to normalnie wcinam, z tym ze rodzice powtem mi nei wierza, ze jadlam frytki,c zy pizze, bow domu tego nie jem, ech no ale jakos si eprzestali czepiac
Moi się o takie rzeczy nie czepiają, bo dla nich lepiej, żebym jadła normalne jedzenie niż jakieś fast foody czy coś, ale na przykład przy koleżankach jest tak, że one "Chodźmy na ciastko" to ja nie chcę, bo szczerze mówiąc na widok niektórych ciastek w cukierni mi niedobrze, a czasem też nie mam czasu bo muszę siostrę ze szkoły odebrać to od razu że ja się dalej odchudzam itp...jak ktoś inny czegoś nie chce jeść to nic nie mówią, ale jak ja nie jem to od razu...z kolei jak jem to jest sensacja i w mig wszyscy się dowiadują że jadłam na przykład lody.
A ja jem wszytko i duuużo. Ostatnio :( jakoś tak. Dziś imieniny mojej babci - 3 wafle + kawałek sernika i dziadka - kawałek cappucino i takiego z galaretką. A oprócz tego talerz zupy pomidorowej i activia z płatkami. Koniec.
Ojjj już lepiej nie czytam o tych wszystkich słodkościach, bo mi ochotę jeszcze narobicie.. ;P
Dobra dziś ok. 2000. Jutro będzie ładniej obiecuję. [jak zawsze zresztą]
Też dziś miałam jakieś 2000...nie wiem dokładnie bo teoretycznie mam nie liczyć :P
Oj bo co tu dużo mówić nawpierdalałam się tych ciastek :?
oj ja dzi spol pudelka lodow moich ukochanych i mam to w nosie :) dobre bylo i tyle :D zdarza sie :) jutro bedzi elepiej :*
Trudno...jutro już będzie ładnie :) Ciesz się, bo niektórzy by się na tych 2 tysiakach nie zatrzymali...
2 tys to normalne zapotrzebowanie ;) Ja dzisiaj zastanawiałam się jak to fajnie będzie i co będę jeść jak dojdę do tych 2tys ;D
Przecież to jest normalne zapotrzebowanie, zatem nie powinno nic się stać.
Mi się wydaje, że nigdy nie będę normalnie w stanie po diecie dojść do 2000 kcal. Będę pewnie miała taką blokadę psychiczną, że to tak straaasznie dużo, a przecież to tyle, ile normalnie powinno się jeść...
Blokada w końcu pęknie. Na początku chciałam do końca życia jeść 1200 kcal na dzień...potem jakoś tak 1500 ale nie umiałam przekroczyć, później 1600, a potem po jakimś czasie przemogłam się na 1800...ale też się bałam przekraczać. No a teraz jem normalnie już, liczę niezbyt dokładnie i zwykle wychodzi między 1800-2000...jak będziesz zwiększała powoli to w końcu do tylu dojdziesz.Cytat:
Zamieszczone przez Nienna
Teraz na przykład nie wyobrażam sobie, że jadłam 1200 kcal na dzień - bo to dla mnie malutko :D
ej wiecie co na stronie dieta.pl jest napisane ze nasze zapotrzeboanie to 2700kcal....a dal facetow 3700kcal...ale zastanawiam sie nad tym bo ja jak zjem chociazby 2500 pzrez kilka dni to tyje wiec jak 2700 to nasz limit...
jak minal weekend?
weekend? wczoraj jakies 1600 - wiec średnio... przedwczoraj ponad 2000 - benzadziejnie. wczoraj nabilam to 1600 (albo i więcej) dzieki ciastkom - jak zwykle :? :cry:
bo oprócz nich zjadłam tylko 2 joguty activia i zupe pomidorowa...
AguniaSopot - wiesz dlaczego tak jest? Bo przez dietę nasz organizm przyzwyczaił się do tego, że mu się zmniejszyło racje żywnościowe i tak sobie przestawił metabolizm, żeby mu starczało 1200 na przykład i wtedy te 1200 jest traktowane jako normalna dawka jedzenia na dzień, a takie 2000 to już dla niego nadmiar...
1600 to nie jest źle. Dzisiaj będzie pewnie dobrze :).
U mnie mama wczoraj takie pyszne ciasteczka upiekła...Jeeeeej :roll: .
Gdybyś wiedziała jakie u mnie są... Boże. :( i to aż 3 blahy i każde tak samo uwielbiam :?
Moja mama świetnie piecze ale nie lubi tego robić i tylko na imprezy ciasta przygotowuje :P I wtedy też nie jest źle bo potem gościom do domu też trochę daje, bo sami byśmy tego nie zjedli i zostaje później mało.
moja mama nic nie piecze, bo od razu by wszyscy to zjedli, lepiej kupic maly kawalek czegos :)
ja sama pieke. to jest naprawde fajna sprawa :D
Zdecydowanie ;) Ogólnie całe gotowanie to fajna sprawa :)
Zgadzam się. Ja wprost uwielbiam gotować... tak samo jak i jeść.
Dziewczyny... Muszę zrzucić jakieś 2cm z ud, ale... nie wiem jak się do tego zabrać... Ech. Już tyle razy próbowałam, ale motywacji, niestety nie mam. Uwielbiam pływać, na basen mam 20minut piechotką ale jest problem... zawsze po basenie pojawiaja mi sie na ramionach takie białe, łuszczące sie plamy, znikaja dopiero gdy ok. 3 miesiace nie chodze :( ćwiczeń w domu nienawidze :? non stop opycham sie ciastami, nie wiem co robić... wiem, ze wy juz tu uwazacie mnie za nienormalna, ale... nparawde nienawidze swoich ud. Najchętniej znowu zaczelabym tysiaka...
pees. przepraszam, ze nie pisze w Waszych tematach. nie mam sily. wszystkim jakos udaje sie schudnac... a ja nie umiem :cry:
musisz znaleśc w sobie ten pieprzony głos "poprostu aga. poł oż sie na ziemi ićwicz. nie ma zmiłuj" i wszystko pójdzie z górki. ale nie odchudzaj sie już...
Aneurysm, masz sto razy lepsza figure ode mnie. Naprawde.
To może zacznij biegać albo jeździć na rowerze??
Biegać? O nieee... to nie dla mnie. Bieganie to moja pięta achillesowa.
Rower? Bardzo chętnie. Tylko... nie ma z kim. Koleżanek nie wyciągnę, samej mi się nie chce. Nienawidzę mojej pieprzonej samotności... :(
Na 1000 bylo mi najlepiej.
Ja też nie lubię biegać...a co do roweru to spróbuj sama, chociaż pół godziny dziennie...ruch to też dobry sposób na stres, smutek itd, więc przy okazji poprawisz sobie humor.
Jak dla mnie na tych zdjęciach wyglądam na 60kg, a nie na 51 :cry: nie wiem czy te uda są takie umięśnione... czy co... ale wygladaja fatalnie.
http://img403.imageshack.us/img403/8...tu322u1ro0.png
Prawie każdy dla samego siebie wygląda fatalnie...ale jest dobrze. Wyglądasz na te 51 albo i mniej...