-
błagam pomóżcie...
kiedyś już tu byłam, pod innym nickiem... i poprzysięgłam, że jeśli nie uda mi się utrzymać normalnej diety, to wybiorę się do psychologa...
no i się oczywiście nie udało...
mam stwierdzoną żarłoczność psychiczną atypową... typ anorektyczny... czyli na zmianę żrę i się głodzę :\ tylko co z tego, że mnie zdiagnozowali, skoro nikt nic w tym nie robi, wszyscy się zajmują moją depresją, mówią, że to jest ważniejsze... ja tak nie chcę, to nic nie daje, najpierw tyję, a potem zamiast chudnąć rozwalam sobie metabolizm i znowu tyję... już nie mam siły, ja chcę zacząć żyć normalnie, bo jestem non stop osaczona myślami o jedzeniu. nie jestem głodna, nie chcę jeść, a mimo to siedzę nad lodówką i wcinam... moja waga waha się od 58 do 70 kg, przy wzroście 164cm. w tym momencie ważę 63 i nie chcę tego zaprzepaścić, bo ważę dosyć mało jak na siebie...
kiedyś miałam jakieś jazdy z przeczyszczaniem, z wymiotowaniem, z tussi, ale dawno już dałam sobie z tym spokój, to bez sensu... moja krew dryfuje zamiast płynąć, włosy się sypią. paznokci już prawie nie mam. mam indywidualne nauczanie (jestem w 2 klasie lo), ale rozpocznę je dopiero od drugiego semestru, cały pierwszy spędziłam na zmianę śpiąc (w dzień) i jedząc (w nocy), ew. śpiąc i myśląc o jedzeniu...
chcę się przestawić z powrotem na dzienny tryb życia, jeść normalnie (4 posiłki dziennie), spróbować zacząć coś robić, ćwiczyć, nie wiem, cokolwiek! nie chcę liczyć kalorii, bo wiem z doświadczenia, że to się kończy tak, że zostaję niewolnicą liczenia, i potem z każdym dniem schodzę coraz niżej, aż w końcu przestaję jeść cokolwiek, a potem znów obżarstwo...
marzy mi się 50 kg, ale na razie będę się cieszyć jak przekroczę (w dół) magiczne 58.
przepraszam za chaotyczny post, ale musiałam to z siebie wyrzucić... proszę, pomóżcie, sama sobie nie poradzę!
-
BArdzo ci współczuję, ale sadzac po tym co tu napisałaś to w wirtualnym świecie nie znajdziesz odpowiedniej pomocy - równbież tylko sama sobie tez nie poradzisz... zaufaj tym obok ciebie w realnym świecie. To oni CI powmogą, wystarczy że ich posłuchasz. Narazie wiesz, że nie możesz ufać sama sobie, więc zaufaj innym. Powoli wszystko wróci do normy.
P.S. WIERZĘ ze CI się uda i już nigdy się nie załamiesz
-
Teraz musisz skupiać się na odratowaniu swojego zdrowia, żadnych wysokich ograniczeń kalorycznych. Nie wolno Ci się skupiać na ilości jedzenia; tzn. że musisz jak najmniej zjeść, bo masz cel - schudnąć. W Twoim przypadku jest to szkodliwe jak widzisz i zawsze kończy się napadami. A właśnie odchudzanie nie polega na głodzeniu się! Jeśli to możliwe usuń z pola widzenia słodycze, białe pieczywo i inne badziewia ;p jedz ryże brązowe, cycki kurczaka itd. a na pierwszym polu widzenia w kuchni mają być warzywa! jak poczujesz głód masz na nie się rzucać! o!
-
witaj!
wiesz co nie wiem jak zaczac...;/
no ale tak, skoro juz tu bylas to mozliwe ze mnie znasz. ja tez mam 164 cm i mam podobna wage. moja najwyzsza waga to 80 kg. mialam problem podobny do Twojego. na wakacjach mowilam sobie ze juz bede sie odchudzala, ze koniec z napadami i wymiotami... ale nieee... na poczatku nie szlo wcale... w polowie wakacji schudlam moze 3 kg, ale wtedy sie zaczelo...;/ najpierw byla nagroda a pozniej to juz lecialo jedzenie do 12 w nocy bo "polnoc to juz nowy dzien i juz wiecej nie jem"... przeczyszczanie bylo na drugi dzien... pol paczki senesu i co pol godziny do kibelka...
czulam sie okropnie i wiesz ten stal trwalby do dzisiaj gdyby sie nie zaczal rok szkolny...
cieszylam sie, chociaz na poczatku bylo ciezko, no ale zaczelam jesc raz dziennie... we wrzesniu schudlam 10 kg, o jej ale sie cieszylam, jednak w lustrze widzialam ciagle tego samego tlustego potwora. bylam strasznie zamknieta w sobie a na forum balam sie wrocic bo "co sobie pomysla? dla niektorych byla przykladem a ja to zmarnowalam"...
Z zazdroscia patrzylam na zdjecia odchudzonyhc juz dziewczyn... byly takie idealne...
caly pazdziernik waga stala... zdarzalo sie jesc wiecej, no ale wazne ze nie tylam... w polowie pazdziernika zrobilam 13- dniowa glodowke... wiesz, kazdy mnie za to opierniczal, ale przyznam Ci sie ze od tego momentu do dzisiaj przestalam myslec o jedzeniu w takim stopniu jak chociazby miesiac wczesniej, zero zwracania, zero napadów (odpukac), czuje sie dobrze, polecialy mi cm, kazdy mowi ze fajnie wygladam, nie ciagnie mnie do jedzenia, a czekolada czy inne slodkosci moga kolo mnie lezec godzinami a i tak nie mam na nie ochoty... ale przede wszystkim czuje sie jakby... wyzwolona, dieta juz nie zajmuje mi calego zycia...
Na forum na pewno Ci pomozemy, wesprzemy Cie, ale to Ty musisz chcieć sie zmienic, Ty sama musisz sie zawziać i powiedziec sobie KONIEC.
Rozumiem Cie, nawet nie wyobrazasz sobie jak bardzo, przeszlam podobne pieklo... wiedz ze na mnie mozesz liczyc w kazdej chwili, nawet jesli chcesz dam ci moj nr gg czy komorki pisz dzwon i zal sie kiedy chcesz...
wiem jakie to wazne byc z kims w stalym kontakcie, o kazdej porze dnia i nocy (Wy wiecie o kim mowie :*)
CiaraEP - zgadzam sie, pomocy moze nie, ale na pewno wsparcie i dobra rade...
pseutonim - ja tez tak uwazam, hore - kochana, na poczatku musisz nauczyc sie odpowiednio bilansowac posilki zebys zaspokoila wszystie kubki smakowe, dopiero jak juz odzwyczaisz sie od napadow i jedzenia w nocy pozwol sobie na diete. Jednakze jestem pewna ze jezeli bedziesz dobrze sie odzywiala ko poprawisz sobie metabolizm i bedziesz chudla jedzac i nawet 1800 kcal. Narazie jednak sobie odpusc...
Oj... wybaczcie sie az tak sie rozpisalam;/
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki