...ale żeby był koniec musi być początek.
Zaczęłam już dawno, ale chyba muszę zacząć od nowa.
Dzisiaj było 1350, jutro będzie 1300, w środę 1250 itd, aż do tysiaka...
i jak najdłużej, najlepiej do wakacji.
W sumie to nie obchodzi mnie jak szybko schudnę, byleby tylko nie zbierało mi się na wymioty gdy patrzę w lustro... kiedyś. Kiedyś może być, ale żeby tylko to kiedyś zaistniało :/
Co do ruchu to codziennie 2h ab-gymnicu i gdzieś raz w tygodniu aerobic...
codziennie chodzę do szkoły :/ 1km w jedną stronę, przy tym też dużo kcal się spala, zwłaszcza gdy idzie się z Liwką... gna jak mała lwica :/
3h w-fu w tygodniu
no i postaram się chodzić na basen, tak często jak tylko się da.
Słodyczy prawie zero - wyjątek stanowią lizaki, które ubóstwiam ostatnio i buenowce :P
To wszystko przez tą piosenkę... :P
A jutro napiszę jak mi poszło.
Czuję, że zaczynam żyć na nowo.