wlez na fracne...dobre sobie. ..
:lol: :lol: :D :D :D :D :D
juz dawno nie slyszalam tego.moja macia tez tak mawiala :) a ja tam beverly i ammoka nie znam to skad ja mam wiedziec jak blisko oni sa ?? :)
buzki i pa
Wersja do druku
wlez na fracne...dobre sobie. ..
:lol: :lol: :D :D :D :D :D
juz dawno nie slyszalam tego.moja macia tez tak mawiala :) a ja tam beverly i ammoka nie znam to skad ja mam wiedziec jak blisko oni sa ?? :)
buzki i pa
No tak Dorcia ma rację nie stresuj się na początku wagą :wink: ale u nas jutro rytualne ważenie w razie co uwazać z rana na głowy :wink: co by komuś jedna franca na głowe nie spadła :lol: :lol: :lol: :lol:
No takiemu to dobrze :wink: mi by się też taka żonka z takimi sniadankami przydała :lol: :lol: :lol: :lol: raj na ziemi tylko dietować
a tak jeszcze wracając do kiełbaski dietetyczna w łóżku i na kolacjęi na śniadanko i na obiadek dobra nie wspominając o deserze i drugim śniadaniu :lol: :lol: :lol: :lol:
Franca mnie rozłożyła na łopatki.
To ja nie wiedziałem, że to jutro już trzeba :cry: :shock: , ale do jutra poczynie postępy. Cybant na gardło i skutki będą :lol: :lol: :wink:
Cześć,
1. Warto pisać tu na forum także o PORAŻKACH, ponieważ po pierwsze dostaniesz o piórach, hehehehehe, a po drugie jak napiszesz co ci idzie nie tak, utrzymasz kontakt z rzeczywistością tego, co robisz - nie ma niczego gorszego niż zacząć samego siebie oszukiwać (np. "a co tam, jeszcze ten jeden raz, a na forum to nie muszę tego pisać"), nic z tego dobrego nie wynika.
2. Kaski życzę bardzo gorąco, ponieważ nie jest sensem życia, ale łatwiej się szuka sensu życia jak kasa jest.
siemaneczko
Maks
Monika jesteś tam :wink: co to za niedoinformowanie męża ,ze u nas się w piątki ważą :wink: (uwaga moja może latać :wink: :lol: :lol: )
Będą skutki ,bedą ja wierze i trzymam mocno kciuki :D
PS:(a to trzymanie kciuków wcale nie głupie ręce sie ma zajęte i do lodówki nie ciągną :wink: :lol: :lol: :lol: )
Spowiedź:
Sniadanie:
2 plastry fety, 3 liscie salaty, cwiartka pomidora, cwiartka ogórka, cwiartka papryki czerwonej, plasterek wedliny drobiowej.
W miedzyczasie 2 plasterki fety z 1/8 papryki.
Obiad: kurczak, pól papryki, 3/4 pomidora, 0,5 cebuli, to razem uduszone na lyzce oliwy.
Potem 1/4 szklanki kiszonej, i dwa widelce kapusty kiszonej z zupy.
Wieczorkiem szklanke mleka (oczywiscie wiecie, ile procent:)), ale planuje jeszce jedna.
Fzerwona z puszki po meksykansku (klasyczna puszka Bonduelle), pól puszki i wydlubałem kukurydze z bólem serca, bo zakazana:) :lol:
Powiem Waam szczerze, że najgorsze, co mam problem z nabiałem. Najchętniej wypiłbym wieczorem w czasie kąpieli litr mleka :) Mniam. No i tu muszę nad tym panować.
W ogóle potrafię cybant na gardło sobie założyć, tylko że na krótko, a potem mi się lejek otwiera. Przez tydzień potrafię zjeść 3 zupy i dwa drugie dania i to mi wystarcza. A potem zsyp na śmieci w gębie. Wszsytko, co ma kalorie, to jem. Ale walczę, nie ma to tamto.
walcz, walcz, bo naprawdę jest o co... :lol: Ja chybas nie dałabym rady na SB . To nie dla mnie dietka
ale wpadłam po to tylko, żeby Ci powiedzieć, że mi dech zaparło i jestem ciągle pod olbrzymim wrażeniem Twojej żonki sprzed kilku lat . :lol: Walnęła nam ślubne zdjęcie... zniewalająca...
a pamiętaj, że to największy komplement pod słońcem jak powie go babka babce .
po prostu szok :shock: :shock: :shock: :shock: :shock:
Cześć stary,
I co? Jak idzie? 8)
I powiedz mi jeszcze, co to jest ten cybant, bom niekumaty w temacie cybantów. Bo w temacie gardła jako zsypu na śmieci to kiedyś oczywiście tak... 8) 8) 8)
Maks
Cybant: opaska zazwyczaj metalowa z możliwością zaciskania lub też regulacji przewodu pokarmowego, czyli po ludzku mówiąc przeciwieństwo zsypu :lol: 8)
No, dziś byłęm dzielny. Spowiedź:
Rano ser feta na sałacie,z ogórem.
Potem podjadanie zieleniny. 2 widelce kapusty. Ryba pieczona z pomidorem i cebulą (obiad). I uroczysta kolacja z żoną (uroczysta bez powodu): makrela z zieleniną znowu, pomidorem, cebulą i serem wiejskim (oczywiście odtłuszczonym na maxia :lol: :lol: :wink: ). Chyba już nawet za mleczko podziękuję, bo syty jestem jak .....
i ponownie wszsytkich pozdrawiam
Cześć,
1. Jedna sprawa, dla ułatwienia użyję porównania do jeżdżenia bryczką: jeśli ciągniesz samochód na lince, to jak ruszając za mocno szarpniesz, zerwiesz linę. Więc jazda na maxa 8) niezła sprawa, ale wyczuj sprawę, i jak poczujesz, że lina pęknie, to pogódź się z faktem, że możesz troszkę odpuścić.
2. Kolejna sprawa: uczenie się. Wszędzie o tym piszę, ale to ważne - uczenie polega się na tym, że na początku masz pełne prawo nie umieć nic, potem się uczysz, czyli kawałek po kawałku nabywasz nawyków, no i dopiero po jakimś czasie nie masz żadnego prawa nic nie wiedzieć.
Innymi słowy: jak coś ci się trafi wrzucić na ruszt za dużo, to z jednej strony nie pakuj się w panikowanie (na szczęście dla facetów panikowanie to raczej nasze dzielne Panie praktykują w takiej sytuacji), lekko popuść, a potem mocniej pociągnij (czyli kontynuuj naukę). Działa!
3. Upadki: upadki to tak naprawdę najbardziej istotna część pracy nad odchudzaniem. Dlaczego? Ponieważ tylko po upadku możesz się nauczyć, jak z niego wyjść, jak się podnieść. A czeka nas wszystkich duże wyzwanie: jak skończymy dietę, trzeba będzie kawałek po kawałku wracać do jedzenia o normalnej kaloryczności (czyli jakieś 2600kcal dla faceta), i jednocześnie nie wpaść w pułapkę pt. "to ja się, kurna, teraz odkuję".
Jeśli upadasz w sposób kontrolowany podczas diety, lepiej bedziesz umiał wyjść z diety, utrzymać wagę i nie upaść na ryja na maxa 8) 8) - o czym piszę, bo leży to także w moim własnym interesie (bo nie zniosę upadającego na mnie twojego ciała, nawet odchudzonego, hehehehehehe).
Maks