To może dziś dla odmiany zaczniemy od spowiedzi:
to co zawsze z samego rana, a później pól puszeczki fasolki (bo pół zostało na jutro) o czwartej bo wcześniej nie było warunków. Potem tłusty czwartek obszedłem dziś jednym pą..... (za tydzień będę dietował). Ale się usprawiedliwię, bo mnie sumienie gryzie, że to klient przyniósł i przyniósł po dwa a ja zjadłem tylko jednego....
Potem poszliśmy do sąsiadki na herbatkę i herbatki się samej nie pije, więc nie posłodziłem jej, ale szarlotka (wcale nie słodka) rzuciła mi się do gardła, to bym się udłąwił, gdybym jej nie przełknął.
A potem to już fasolka po bretońsku (mała miseczka) i lampka (nie włoska) ale jeszcze nic straconego .
ODradzacie mi tę kopenhaską, to może faktycznie zostanę póki co na plaży (a propos, jeszcze pół kajzerki zjadłem) i ćwiartka papryczki czerwonej.
Ja się chyba z francą spotkam dopiero w sobotę, bo tak rano w piątek to się spieszę przeważnie, a lubię spać a ważenie zajmuje ze dwie minuty
opuchlizna głodowa dobre
ludzie, mam najwspanialszą żonę na świecie, nie dość, że odchudza mnie, to jeszcze kupuje fantastyzcne prezenty, biografia zespołu, który uwielbiam, muzycznego oczywiście. Dzięki jej wielkie za to i niech wszyscy faceci zazdroszczą mi mojej żony.