taaaaaaaaaaaa........
brak mi słów...nie doceniałam siły własnej głupoty...
sławetne jo - jo w natarciu, a ja sie poddaję...
NIE WYPOWIADAŁAM SIĘ NA FORUM OD TYGODNIA, BO JEST MI WSTYYYYD....Ale wczoraj tu weszłam i się pobeczałam...ludzie...ktoś założył na moją cześć nowy topic, inni zamieszczają na moim topiku swe zdjęcia "przed i po", a ja...upadłam...i nie mogę się podnieść...nigdy nie myślałam, że dopadnie mnie jo - jo...ale sama jestem winna!!!! Nie ma co narzekać...i nie ma co płakać...już od miesiąca mam sławnego doła, ja nie udaję, naprawdę sie obżeram!!! Kompylsywnie.
Przytyłam 10 kilo. to nic. Jestem gruba i brzydka. To nic. Bo wszystko można zmienić, trzeba tylko chcieć. I mieć trochę siły...gdzie moja silna wola???!!!!
Płaczę i złoszczę się...Ciągle zaczynam od nowa...I nic...Śniadanie idzie mi gładko, potem jestem na uczeli, ale nawet zanim dojadę na wykłady, kupuję sobie 3 batony i zjadam, żeby nikt nie widział. to chore. Poza ty, zapisałam się do ginekologa, bo od pół roku nie miałam okresu. Teraz się leczę. Hormony mam w normie, więc nie mogę zwalać winy na nie za to, że tyję. a tyję. widzę to i nie mogę nic zrobić. Byłam też u endokrynologa, PSYCHOLOGA, neurologa, oczywioście ginekologa, robiłam badanie krwi i moczu...norma. a okresu nie ma. Nie pomogło przytycie.
Pewnie się zdziwicie, po co to tutaj piszę...a po to, bo jest mi ciężko...bardzo ciężko...znów się obżarłam...ale dziś nie zjem kolacji. I nie najem się na noc. Ni zacznę od jutra, bo wiem, że to nie ma sensu. Zacznę od dziś.
wiem, że muszę zacząć jeść wtedym gdy odczuwam głód, a nie gdy mam zachcianki. Wiem przyczyny mojego obżarstwa. Muszę to zmienić. Na tym forum czytałam wypowiedzi wielu osób, co mają podobny problem...
yasminsofija, qwerq, peszymistin - wy najbardziej mi pomogłyście, podtrzymywałyście mnie na duchu, cieszyłyście się i płakałyście razem ze mną...może i teraz mnie podtrzymacie i pomożecie...nie jestem nie wiem jak gruba, ale nabawiłam się lekkiej nadwagi!!! Ważę 65 kilo przy zwroście 170 cm. a ważyłam 55. Chciałabym wrócić do 58. Byłabym szczęśliwa, gdybym mogła zapanować nad obżarstwem...
zawaliłam sprawę...pewnie rozczarowałam wiele osób, które miały mnie za wzór...ale jestem tylko człowiekiem...a upadać to człowiecza sprawa. Podnosić się też. Tak jak to napisała zuzaksc, zresztą, ona też bardzo mi pomogła...tak samo czarnaZuza...dziewczyny, jak się macie??? Jak wasze odchudzanie??? Mam nadzieję, lepiej niż u mnie...
a więc, spróbuję wrócić na dietę. Na początek 1200 kcal, bo na tysiącu zanikł mi okres...no i jakieś ćwiczonka, więcej ruchu, mniej tłustych rzeczy...do dziś jadłam codziennie tony słodyczy...to ma się zmienić!!! Trzymajcie kciuki. Tak myślę, skoro schudłam 22 kilo, to te 8 też mogłabym, nie??? everything's gonna be allright!!!
Idę wypić czerwoną herbatę...
skrobnę coś jutro...
Zakładki