[/b][/code][/i] Nawet nie wiem za bardzo jak zacząć. Może najpierw kilka informacji o mnie. Mam 21 lat, studiuję w Toruniu na UMK i jestem uzależniona od jedzenia. I zdaję sobie z tego sprawę, ale wtedy, kiedy się nie odchudzam inaczej nie potrafię. Nie jestem otyła, nawet nie jestem gruba. Ważę 69 kg przy 168 cm wzrostu, więc mam ok 3 kg nadwagi. Ale w tym mieści się mój spory biust. On nadaje mi wygląd pulchnej dziewczyny. Na powodzenie u chłopaków nie narzekam i mam kochanego chłopaka Krzysia. On ma nadwagę kilkunastu kg, ale po nim tego nie widać i jest baaardzo przystojny. Jemu nie przeszkadza to, że do szczupłych nie należę, ale mi to przeszkadza. Jak już pisałam jestem uzależniona. Ja wciąż jem ! Rano jem kanapki, potem jem obiad z dokładką, a potem drugi obiad u Krzysia, mimo że nie jestem wcale głodna. Jestem ŁAKOMA. Potem jem ciastka, cukierki itp., a za dwie h kolację, ale wtedy też nie czuję głodu. Często między słodyczami a kolacją idziemy na kebab, albo na pizzę. Jedzenie po prostu sprawia mi ogromną przyjemność, więc czemu mam się jej pozbawiać? To są takie moje wymówki, którymi sama siebie oszukuję. Sami widzicie, że jem STRRASZNIE dużo! I o dziwo nie jestem jeszcze otyła - to chyba cud !. W rzeczywistości jest to zasługa mojego trubu życia. Półgodzinną drogę do szkoły przebywam dwa do czterech razy na dzień szybkim marszem. Oprócz tego tańczę w zespole tańca nowoczesnego i tam dają nam niezły wycisk. Chodzę też na siatkówkę (jako w-f) ale to był ostatni semestr. Gdy jestem w Toruniu nie moge przeżyć jedenego dnia bez słodyczy. A gdy jestem zła, albo rozżalona kubuję sobie cały kubeczek kremu czekoladowego i go nawet nie zjadam, a pochłaniam w ekspresowym tempie ! Chociaż nie wyglądam najgorzej to wstydze się iść na plażę i stanąć obok tych wszystkich wychudzonych dziewczyn. A teraz zaczęłam dietę właśnie z powodu wyjazdu nad jezioro, który nieubłaganie się zbliża. Ale oczywiście odchudzam się również dla siebie i żeby lepiej wyglądać na scenie. No jak przeczytacie moją diete to mnie chyba zlinczujecie i napiszecie, że nie mam rozumu itd... ale ja inaczej nie potrafię. No więc moja dieta to po prostu głodówka. Dziennie spożywam ok 300 kcal, a z racji, że nie mam już prób tańca bo są wakacje to codziennie tańczę ok 1 h w domu, ok 0,5 h rozciągam się, biegam ok 15 min i nie jeżdżę windą (mieszkam na 9 piętrze) tylko schodzę i wchodzę po schodach. Spalam mniej więcej 3x wiecej niz zjadam, ale wierzcie mi, że to jest jedyny sposób abym schudła. Wiem, że jeśli zacznę odchudzanie ostro to żal mi będzie zaprzepaścić ta całą moją pracę i np zjeść ciastko. Ale nie martwcie się ta głodówka długo nie potrwa bo po tyg. mam zamiar co dwa dni zwiększać dawkę kalorii o 30. Gdybym zaczęła się odchudzać w "normalny" sposób - jak już próbowałam setki razy - to wiem, ze już przy pierwszej propozycji poszłabym na pizzę i powiedziałabym, że zacznę od jutra - na pewno też to znacie. Taką metodę jak teraz czyli początek od ostrej głodówki juz wypróbowałam pół roku temu i zadziałało bo schudłam jakies 3 kg. Moja dieta trwała ok 3 mies. Na poczatku zaczynałam tak jak teraz, apotem stopniowo zaczynałam jeść coraz więcej. No i zastosowałam jeszce jeden trik. Postanowiłam, że za każdym razem kiedy będę chciała sobie kupić ciastka, cukierki, kebab itp. to te pieniążki odłożę i zamiast tego kupię sobie np. torebkę. I wiecie co kupiłam sobie torebkę już po półtora tyg.! Acha, zapomniałam jeszcze napisać, że póżniej się już nie głodziłam tylko jadłam wtedy, kiedy byłam głodna i tylko zdrowe rzeczy. Efekty tej diety były zdumiewające bo schudłam naprawdę znacząco, ale po jakichś 2 mies. raz z nerwów zjadłam duzo słodyczy i zaczęło się od nowa. Tak więc ostatecznym efektem mojej diety były 3kg - to i tak sukces. Teraz chcę powtórzyć znów ten mój "eksperyment" ale po zakończeniu diety będę walczyła, mam nadzieję wytrwalej, niż poprzednio, z moim nałogiem jedzenia.