Ale sie dziś zmachałam...aale to dobrze przynajmniej straciłam troszke kalorii. Pojechałam rowerkiem nad jeziorko z kumpelami...,które jest oddalone o 15 km, czyli dzis w sumie zrobiłam 30km i jeszcze pływałam dużo, coś koło godzinki pewnie... I moja silna wola nie zawiodła, bo kumpele kupiły sobie frytki( i dla mnie też przyniosły porcje), a ja byłam twarda i nie zjadłam ich
A dzis zjadłam: 4 kromki chrupkiego pieczywa do tego 3 łyżeczki dżemu niskosłodzonego i troszke białego chydego sera i 2 gorzkie herbatki... a na obiadek kubek czystego barszczyku i jak narazie wyszło mi nie wiecej niż 500 kalorii...
Z jedej strony ciesze sie że tak mało jem...i nawte nie chce jeśc....ale z drugiej to może sie skończyć napadem głodu a tego na pewno bym nie chciała...
Boje sie, że jak zaczne jeść wiecej to sie nie pochamuje i bede jesc, jesc i jesc....
A dziś jest 5 dzień kiedy jem ok. 500 kalorii... może pójde jakies warzywko przekąsić, albo zrobie sobie kanape(oczywiscie z chrupkiego pieczywa, bo tylko takie jem juz od dawna)z warzywkami i ketchupem, który uwielbiam...
Aha i od wczoraj pije herbatke, która wspomaga odchudznie, zobaczymy czy to coś da...
Chciałabym żeby waga szybciej pokazywał mniej kilogramów...ale chyba musze być cierpliwa... Po malutku kończe...jak możecie i bedzie Wam sie chciało to napiszcie coś do mnie, bo ja taka samotna jestem( w sumie to zalogowana tutaj byłam już dawno ale od 4 dni tak naprawde zaczęłam codziennie odwiedzać tą stronke) Trzymajcie się. Buziaczki:*:* pa