No jestem, a jak widać tickerek poszedł się paść, a ja nie mam do niego siły. Jestem po ćwiczonkach: 20 min. kręcenia i 25 min. ćwiczeń na różne partie mojego cielska. Jutro zapewne pojadę do pracy rowerem, ale warunke jeden, ze o 7:15 musi być niedeszczowo , chociaż zdażąło mi się jedźdić do prayc i w deszczu. Obliczyłam, z eszybciej dojadę rowerem niż autobusem, oczywiście wliczając drogę do przystanku.
Kleines daj spokój z tym podjadaniem, wczoraj mi się udało dietkowo, ale nigdy nic nie wiadomo. Jak wieczorem po kolacji zjem jeszcze serek wiejski, to jest wszytsko w porządku, spróbowałam 2 jabłek i niestety podjadłam jeszcze, dlatego pewnie waga się nie zmienia. To było 2 dni temu, wczoraj się udało, a dzisiaj zobaczymy.
"Grubasku" jednak poćwiczyłam i oczywiście lepiej się czuję, bo jak już zacznę ćwiczyć o stałej porze, to potem czuję dyskomfort, jeśli nie spełnię swojego "obowiązku".
A na kolację był smażony łosoś (pyszny) i troszkę papryki, ale bilans zrobie jutro