Od godziny nic nie robie tylko szwedam sie po stronach internetowych poswieconych dietom i zastanawiam sie co robie zle. Mysle co by tu zrobic aby w koncu sie udalo...aby wytrwac do konca. Aby dotrzec do wymarzonego celu. Nie chce wcale duzo, nie walcze o pokoj na swiecie, nie walcze o ochrone Waleni...walcze o szczuplejsza siebie-bez skutku
Meczy mnie to , ze nie potrafie wytrwac, jeszcze bardziej meczy mnie to , ze znow nie moge zaczac. Faktem jest, ze takie zaczynanie po raz kolejny, z mysla: a moze mi sie uda...jest strasznie wykanczajace.
Po raz kolejny staralam sie znalezc dobra motywacje...po raz kolejny myslalam, ze dam rade, po raz kolejny zaczelam-po raz kolejny nie wytrwalam...
TO chyba nie dla mnie. Na nic zdaly sie wlasne zapewnienia, ze zaakceptowalam sama siebie. Guzik prawda.
Przytylam...i jak siebe nie lubilam tak nadal nie lubie.
Ciezko mi jest.
Nie tylko , ze wzgledu na stan duszy ale i na mase ciala...Brak mi bodzcz i porzadnego kopa. Brak osoby ktorej moglabym cos udwowodnic.
Bo o udowadnianiu samej sobie nie ma tu mowy.
Nie radze sobie...nie wiem co robic...
Zakładki