I znów dzień mi szybko minął, za szybko. Pod względem diety średnio na jeża. Zrobiłam sałatkę i za dużo jej zjadłam. A na obiad była pizza i na początku nie chciałam jej jeść, ale jak rodzinka się nią zajadała przy stole to zapach mnie powalił i skusiłam się na kawałek. Ale tylko kawałek i już nic nie jem dzisiaj, więc i tak tragicznie nie jest. Ale waga dzisiaj była dość łaskawa dla mnie. Zważyłam się po śniadaniu i pokazała mi 62kg. Czyli na czczo pewnie bym z 61,5 ważyła. Myślę, że mój zamiar przywitania Nowego Roku z wagą 61 jest realny

Już wiem gdzie idę na sylwka Jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę Co roku tak jest. Spędzam go ze starymi znajomymi, czyli tak jak chciałam. Taka zwykła prywatka. Uwielbiam prywatki Nie mam ostatnio coś ochoty na huczne przyjęcia, czy balowanie w jakiś lokalach. Zdzidziałam chyba

Ale się uśmiałam przed chwilą. Dzwonek do drzwi...idę...otwieram i widzę dwóch wypierdków 10-12lat w masce i śpiewających jakby chcieli a nie mogli "Przybieżeli do Betlejem". Na co zrobiłam słabą minę i zamknęłam drzwi. A jeden z nich z żalem i rozpaczą jakby mama mu nie chciała kupić zabawki krzyknął "dlaczegoooo". Ależ mnie rozbawił Wow nieźli byli. Ubiorą dzieciaki prześcieradła i myślą, że w ten sposób zarobią. Nawet nie zaśpiewali porządkie. Poza tym troszeczkę się spóźnili. Mama tylko powiedziała, że dobrze, że ja otworzyłam drzwi bo jej by nie wypadało odmówić. A, że ja to ja to bez krępacji zamknęłam im drzwi przed nosem Wiem chamska jestem