Dzis jest juz 23 dzien mojego odchudzania. Trzymam sie dzielnie, chociaz burczy mi w brzuchu...zapomnilam kupic cos na podwieczorek. No nic, jeszcze godzinka i uciekam do domku. Nie moge sie doczekac dnia w ktorym bede mogla sie zwazyc....licze, ze zrzucilam jakies 4-5 kilo Poniewaz nie mam na razie nic do roboty i czekam kiedy zegarek wskaze 5.30, opowiem wam po krotce moja historie.
Dawno, dawno temu bylam zupelnie normalna nastolatka, ktora bez przerwy sie odchudzala. W liceum i na studiach wazylam 56-58 kg. To byla zawsze moja tragedia. Az pewnego dnia, gdy juz od pol roku bylam dumna pania magister inzynier i ciezko pracowalam stalo sie cos strasznego....waga pokazala 64kg!!! Nie mam pojecia jak to sie stalo. Ale to jeszcze nie koniec mojej tragedii! Zamiast zwalczyc wroga od razu, postanowilam poczekac i zobaczyc co z tego wyniknie...no i zobaczylam!! Rok pozniej waga pokazala 74kg!!!!No to sie doigralam. Przy pierwszej okazji pobieglam do lekarza, jego waga byla dla mnie jeszczce bardziej niewdzieczna i z premedytacja pokazala 77 kg!!! Przy moim wzroscie 158 cm to jest juz powazna nadwaga! To byl moment przelomowy!! Doklanie 23 dni temu rozpoczelam diete z postanowiem, ze nie przestane dopoki nie odniose sukcesu!!! Jak na razie nie jest tak zle. Lekarz polecil mi diete 1000 kalorii wiec codziennie sumiennie licze i zapisuje wszystko co jem. Widac juz pierwsze efekty i to wprawie mnie w doskonaly humor i motywuje do dalszego dzialania. Kupilam nawet steper i staram sie codznienie spalic przynajmniej 150 kalorii przed snem. Jak tylko sie przeprowadze do nowego mieszkania zamierzam znalezc jakis fitness club i odwiedzac go regularnie w celu pozbywania sie zbednych kalorii, ktore sa podstepnie przemycane do mojego cialka w postaci bardzo apetycznych produktow. To tyle na dzisiaj, jeszcze 15 minutek i biegne na pociag...za godzinke bede w domku i zjem pyszna kolacje pozdrawiam
Zakładki