Pokaż wyniki od 1 do 4 z 4

Wątek: odzyskać kontrolę, zrealizować marzenia

  1. #1
    zemfira jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    17-01-2006
    Posty
    0

    Domyślnie odzyskać kontrolę, zrealizować marzenia

    Przestraszyłam się tego, co dziś zrobiłam... Postanowiłam ,że muszę w końcu stanąć przed lustrem i głośno i wyraźnie to sobie powiedzieć:
    STRACIŁAM KONTROLĘ NAD WŁASNYM APETYTEM
    Mam napady obżarstwa. Miałam je już wcześniej. Potrafiłam napychać maksymalnie swój żołądek systematycznie przez kilka tygodni i leżeć przed telewizorem. Potem miewałam chwile mobilizacji i przypływu sił, gubiłam sporo, a potem cykl powtarzał się.
    Jakoś z tym żyłam, raz było lepiej, raz gorzej, ale dało się. Moim odwiecznym i największym marzeniem odkąd pamiętam było: być szczupłą Ale nie potrafiłam nigdy go zrealizować.

    Po raz pierwszy zrobiłam to we wrześniu... Przez lipiec i sierpień przytyłam koło 9 kilo, we wrześniu więc spanikowałam i przeszłam na dietę. 1000-1200kal + dużo ruchu. Efekty były. Ale mimo tego przyszedł dzień, kiedy najadłam się do syta, bez umiaru... Spanikowałam. Przeraziłam się. Poczułam koszmarne wyrzuty sumienia. Pomyślałam: jak mogłaś? Wiesz ile to kalorii???? Co się teraz z Tobą stanie???? I poszłam do łazienki... Poszło gładko, po chwili żołądek był pusty....
    Potem jeszcze kilka razy sytuacja się powtarzała. Nażerałam się, potem wymiotowałam i czułam się szczęśliwa. Zaspokajałam potrzebę najedzenia się, poczucia tej sytości, która była/jest dla mnie jak narkotyk jakiś... A potem wyrzucałam to z siebie i po sprawie - dieta była utrzymana...

    Dziś zrobiłam to samo... I przestraszyłam się... Przecież to już początek czegoś naprawdę poważnego... Nie mogę dopuścić, by to się rozwinęło... Nie mogę się w tym pogrążyć... MAM jeszcze szansę zapanować nad sobą, wziąć się w garść, odzyskać kontrolę nad sobą.
    Gdyby ktoś zechciał wesprzeć mnie e tym tu na forum, towarzyszyć mi, byłabym bardzo wdzięczna i nie ukrywam, że byłoby mi łatwiej.
    Ale to pisanie tu będzie przede wszystkim formą samokontroli. Coś zostanie napisane, nie cofnę tego, nie będę się mogła oszukać,jakoś sobie tego wytłumaczyć, zapomnieć.
    Obiecuję solennie wszystko, absolutnie WSZYSTKO zapisywać. Żeby było mi wstyd, żebym zdawała sobie sprawę z tego co robię.

    A teraz coś o mnie. Mam 24 lata. Mierzę 165 cm, ważę 75 kg. Czas zacząć realizować swoje marzenia. Zacząć od TEGO NAJWAŻNIEJSZEGO: BYCIA SZCZUPŁĄ
    Zaczynam właśnie teraz. W tej chwili. Odzyskam kontrolę, osiągnę swój cel.

  2. #2
    Awatar waszka
    waszka jest nieaktywny Sławny na Dieta.pl
    Dołączył
    08-04-2004
    Mieszka w
    Ursynów / Kołbiel
    Posty
    20,842

    Domyślnie

    weź się w garść, bo to naprawdę powazna sprawa, i ona się nie zaczyna, ona trwa.... częła się zanim zwymiotowałaś pierszy raz....
    znam Twój ból - też potrafię żreć jak szalona ( bo jedzeniem tego nazwać nie mozna) a potem.... podwójna dawka senesu i do łazienki. Do wymiotów nie doszłam. Ale prtawda jest taka, że tylko dlatego, że próby te mi się nie powiodły... teraz wiem, że na szczęćsie.
    musisz już zasze być czujna - bo to wraca jak u alkoholika....
    powodzenia....
    moze powinnac jednak poszukac pomocy spcjalistów???
    Etap I start 2-01-2014 koniec......- odchudzanie SEZON NA ODCHUDZANIE ......
    Etap II ..... wychodzenie z diety
    Etap III ..... stabilizacja wagi i pilnowanie się do końca życia

  3. #3
    zemfira jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    17-01-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Dziękuję waszko za wizytę i te parę słów. Wiem, wiem... To już trwa... Ze mną jest coś nie tak już od kilku dobrych lat...
    Nie poradzę sobie sama. Znowu to zrobiłam w ostatni czwartek. Poza tym żarłam jak szalona będąc w domu... I mimo, iż waga po przyjeździe wskazała 74 kilo, to przed samym wyjazdem aż 78. Czyli przez 5 dni przybyło mi 4 kilogramy

    Jestem świadoma tego, że mam problem i że jeśli go nie rozwiążę, to nici ze schudnięcia. Zawsze będzie tak, że wytrzymam 2-3 tyg, zrzucę do 10 kilo, a potem od nowa.

    Waszka ma rację i ja o tym wiem, choć nie chciałam tego do siebie dopuścić... Sama sobie z tym nie poradzę. Muszę iść do specjalisty...

    Podjęłam w końcu tą decyzję: IDĘ DO LEKARZA

    Poszperałam w internecie i już mam namiary na kilku terapeutów, którzy skutecznie pomogli innym. Jutro podzwonię, dowiem się co i jak i umówię się na wizytę. MUSZĘ przecież coś w końcu ze sobą zrobić no
    Mam tylko nadzieję, że uda mi się dostać do kogoś w przychodni, bo żeby dać 100zł za wizytę prywatnie nie stać mnie...

    A teraz coś przyjemniejszego: dziś się trzymam póki co.
    Zjadłam: 920 kalorii
    Spaliłam: też jakieś 920 kalorii (to co przeliczyłam, głównie siedzenie na zajęciach i w autobusie i pociągu + prawie godzina spaceru i pół godziny ćwiczeń)

  4. #4
    zemfira jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    17-01-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Dzwoniłam, próbowałam... Zajęte było. Nie umówiłam się na tą wizytę... To chyba było mi na rękę... Bo boję się...

    Dziś udało mi się wygrać. Drugi dzień zakończony zwycięstwem. Ale nie ukrywam, że pod wieczór miałam ochotę nażreć się czegoś... Bo mam pełną lodówkę po powrocie z domu... Ale nie dałam się. I jestem z tego powodu szczęśliwa

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •