Dobry wieczór.

Oficjalnie zaczynam dążenie do samoakceptacji. Dong!
Przez ostatnie dwa tygodnie miałam okres przygotowawczy psychicznie (odnajdywanie sensu sensu;)) i jadłospisowo (ciekawostka - jak długo haven wytrzyma bez napadów na niezdrowe cukry?). Teraz będzie na poważnie - już dziś było.

Mam niecałe 17 lat, 162 cm wzrostu, 65 kg wagi.
1000kcal, cud-herbatka. Z ćwiczeniami popróbuję, jakiś system opracować by należało.

*

Czasem czuję się jak schizofreniczka. Ktoś w za dużym ciele. Nie ja. I nie radzę sobie z tym w ogóle.

Upór, chęć zagrania wszystkim (całkiem konkretnym) na nosie, doprowadzenia Tego do stanu używalności.

Życzę szczęścia; sobie, wam. I dobrej nocy.