I to jest ten cud 1000 kcal! Jesz ile wlezie a i tak jest mało kalorii!
Miłego basenu!!
Wersja do druku
I to jest ten cud 1000 kcal! Jesz ile wlezie a i tak jest mało kalorii!
Miłego basenu!!
a ja Ci powiem Nan, ze etz czytalam te zasady, ze 5 posilkow itp...ale tak mialam na pcozatku, bo mialam rozepchany zoladek i czesto bylam glodna. a ostatnio spokojnie starcza mi 3-4 posilki, za to bardziej kaloryczne. fakt, ze mam tera zinny tryb dnia -wstaje pozno, jem kolo 11 sniadanko ok.300 kcal, potem kolo 2-3 obiadek 300-400 kcal, kolo 5 podwieczorek i po 6 kolacje. tak ze o 18.30 ejstem juz wolna od mysli o ejdzneiu, nie glodna! i moge tak wytrwac spokojnie anwet do 1 w nocy, bo lubie siedziec tak dlugo. i podoba mi sie to jak teraz sie dozywaim, zdrowo lekko i smacznie. i nie alze z opchanym brzuchem:) a to co wyczytalas-jakies ciekawostki?? daj znac. celebrianna mam andzieje ze juz Ci lepiej? pozdrowionka
Ja też wstaje ok. 10, jem śniadanie, o 12 drugie, o 14 obiad, 16 podwieczorek i 17-18 kolacja. Co 3 godziny nie mam jak rozplanować, zresztą pod wieczór jestem strasznie głodna i nie mam siły czekać te pare godzin.
Przed chwilą ćwiczyłam. Nie było tak źle, i tak bardziej się spociłam jak kiedyś, ale człowiek jak się poci znaczy, że jest zdrowy :P.
Jutro też będe musiała ćwiczyć...na basen dopiero (jak już mówiłam) w niedziele :(.
Mmmm...co by tu zrobić na kolacje?? :>
Zjadłam co do mnie należało, więc oto spowiedź ;P:
Śniadanie: 50g. musli+ 125g. mleka+ brzoskwinia- 246cal.
ŚniadanieII: 3 małe brzoskwinie- 98cal.
Obiad: kalafior+ ziemniaki+ surówka (pomidor+ papryka)+ 3 brzoskwinie- 324cal.
Podwieczorek: serek waniliowy (mmmm.... :roll: 8) :oops: ) -147cal.
Kolacja: 2 małe kromki chleba+ tuńczyk+ pomidor+ papryka- 167cal.
Razem: 982cal :twisted: 8)
Jestem zadowolona, godzinne ćwiczenia zaliczone :>, 1000 nie przekroczony 8).
Ps. Siorka coś nie kwapi się ze zropbieniem czegoś mięsnego...rozumiem, że warzywa są zdrowe itp. ale człowiek też potrzebuje mięcho!!!!!
ja dzis 3 posilki.,..ale chyba przestawie sie na 4 , mysle ze bedzie lepiej i mniej zoladek rozepcham. ja jestem najbardziej glodna miedzy sniadaniem a obiadem, zwlaszcza jak neiraz jest kolo 16...
sniadanie: 2 tekturki, twarozek, pomidor, szynka i owsianka na mleku -320kcal
obiad: ziemniaki (duzo... :oops: ), piers z inydyka pieczona, surowka -ok. 300
kolacjo-podiweczorek: piernik u marysi (sparwdzalam ze ma 225kcal w 100g) -zjadlam 3 plastry, nie wiem ile to mialo, ale zakladam ze kolo 150g, jesli wiecej to ciut przekrocze diete. ale dobry byl. do tego sok z pomaranczy. razem ok 1000
jutro planuje na obiadek czerwony barszcz (dzis oni mieli lazanki z kapsuta o mamo ale mi sie chcialo, ale sie nie dalam lakomstwu!!). pozdrowionka
A ja jutro robie obiadek :>, zbuntowałam rodzinkę z tymi kalafiorami i będzie rybka :D.
Moniu-jak robisz tą owiankę? czy może kupujesz gotową knorra czy czegoś tam?
u mnie ma byc barszcz czerwony jutro.
a owsianke to robie tak: szklanka mleka, jak zaczyna sie gotowac to wsypuje 2 lyzki platkowowisanych blyskawicznych (ok 80kcal wg dzienniczka, na opakowaniu nie raczyli napisac), mieszam i zostawiam na gazie, co jakis czas mieszajac. za jakies 3 minuty jest gotowe. jest lekko slodkawe i cieplutkie, dobre :) a z 2 lyzek ejst rzadkie, jak wolsiz geste to daj wiecej albo dosyp musl potem :) smacznego!
acha, wnerwia mnie jak musze jesc co innego niz moj rodzinka. dzis zrobili sobie lazanki z kapusta...alez pachnialy...a ja odgrzalam sobie obiad z wczoraj... tez dobry ale wiecie. dobrze z ejutro wspolny obiad! papa
Hej!
Tak tak, u mnie juz lepiej,
Kalorii zjadzeonych - 842 :( ( ale nie chcciałam przeciążac żołądka)
Spalone - 1866
Bilans -1024!
Jest ok! Do tego zero słodyczy! Trzymam się
Uhh... ale by sie zjadło łazanek!!!
Monia! masz zakaz wpisywania takich kuszących potraw na forum!
Dziś wyjeżdżam, wiec się żegnam na 10 dni!
Miłego odchudzania się!
Po powrocie sprawdzę was! :twisted:
Mmm...obiadek był pyszny. Moniu na takie pyszne obiadki też mam sposób, dodaje sobie tego kalorycznego czegoś mało, a w zamian za to duuuużo surówki, tak było z pierogami, zjadłam 4 i do tego surówka z pomidora, ogórka i papryki.
Dziś nałaziłam się po sklepach. Musiałam-w końcu zaoferowałam się do zrobienia obiadu, a jutro wołowinka :>, do tego zaopatrzyłam się w jogurty, ser biały, wędlinkę chudą i jabłka :D. To mi się podoba.
O 15.30 ćwiczenia...wczoraj dałam radę-dziś też musze :twisted:
Ps. Wiecie...szukam teraz zdjęcia Angeliny Jolie żeby powiesić sobie w widocznym zdjęciu, niektórzy twierdzą, że to zdzira itp. ale ona jest moim ideałem!!!! (no może ma troche za duże usta ;) ) jak o niej pomyśle, to nawet dojadać mi się odechcewa :D A siosta kupiła banany...są kaloryczne, więc ich nie zjadłam, dzięki właśnie temu, że pomyślałam- jak zjem te banany to nigdy nie będe wyglądać jak ona!!!! Powiesze sobie jej zdjęcie w widocznym miejscu :)))
ciekawa metoda :D mnie sie ona podoba jak wiele innych, ale jak Ciebie od bananow odwiodla, to powies to zdjecie, powies :)
a ja dzis barszczyk czerwony z ziemniakami, dobry byl mniam mnaim. a jak robilas ten obiadek?moglabys przepis podac? bo nie znam takiej potrawy :) a co do tych pysznosci...wiesz, lazanki w wydaniu mojego taty to fura sloniny stopionej, cebulki i kapusta, wiec nie jest to niskokaloryczne nawet jakby sie lyzke zjadlo...a ja wcale nie zasteknilam nagle za lazankami tylko czyms zwyklym, co jemy wszyscy. ale dzis byl barszcz, tata czekal az odleje sobie porcje zanim dowalil smietany i jeslimy razem, wiec spoko. i kupilam herbatke sobie. czerwona puerh, bo te na wage juz wypilam. powiem Ci, ze kiepskie sa a takie drogie...a teraz kupilam bioactive z aromatem cytrynowym, sypka, na promocji 50% gratis, i ta jest smaczniejsza niz te na wage. wiec fajnie, dalam 5.50 a nie 13 jak wtedy!!!ciesze sie... a ja dzis nie ciwcze. mam takie zakwasy ze ach, pogimnastykuje sie tylko troszke. a jutro znow pelna tasma a jak ebdzie pogoda to koszenie...choc moze dzis sie zmobilizuje na kasete, zobaczymy. jestem nieprzewidywalna hihi
Już spiesze z odpowiedzą :).
Znalazłam w książce kucharskiej przepis na rybę pieczoną z pieczarkami. Oczywiście nie obeszło się bez tłuszczu i śmietany, ale jak już mówiłam: dla siebie zrobiłam z jogurtem i bez śmietany, wyszłam na tym lepiej, bo im się zrobiła ciapa (moja siostra wszystko spieprzy :P).
Otóż wzięłam 60dag. filetu z mintaja (można innej ryby) dodałam przyprawę do ryb, pokroiłam na mniejsze cząstki i wsadziłąm do piekarnika na 15min. w naczyniu żaroodpornym. W tym czasie 20dag. pieczarek umyć, obrać i pokroić, wymieszać z 20dag. cebuli (pokrojona na krążki), dodać 2 łyżki wody i poddusić na patelni (moja siostra robiła na tłuszczu). Po 15 min. obłożyć rybę pieczarkami, polać jogurtem, dodać ser (żółty) piec 15min.
Zjadłam z ryżem....mmm....pysszności :D.
Poćwiczyłam przed chwilą, moja mama oglądała wszystko i się dziwiła jak ja moge to wytrzymać- sama się dziwie ;). Do tego byłam rozebrana- stanik i majtki, bo było mi gorąco, i widziałam siebie w odbiciu szyby szafy- nie było tak tragicznie, co prawda uda mam okropne- cellulitis itp. ale to da się wyleczyć :D
Mam nadzieje...
Nantosvelta ta rybka to sie bardzo smakowicie przedstawia :D tylko ten ser żółty, wrrr tyle kalorii :wink:
jutro sobie zrobię :D
pozdrawiam serdecznie :D
op
a w jakim piecu? na ile nastawionym? brzmi pysznie...zrobie sobie...a sera tyle co tam sie dostanie na swoja porcje, to znow nie tak duzo chyba...mniaaam :)
a ja jestem nieprzewidywalna, pelna serie zrobilam z kasety. tylko w jednym cwiczonku tempa nie wyrabiam ale idzie mi coraz lepiej...mam zapal:) wiec fajowo.
buziaki moje piekne!!! aja tez psozukam fajnych przepisow to wam tu wpisze, bo mam ksaizeczke z przeliczeniem kalorii od razu-madra rzecz:)
No więc :D:
Miałam na myśli piekarnik- najnormalniejszy na świecie, nastawiony na 150-200st. Ja dałam pół plasterka, wyszło ee...coś koło 40cal. Najśmieszniejsze jest to, że porcja ryby wyszło 90cal :D.
Moniu- jestem pełna podziwu!Widze, że kondycja Ci się poprawia ;).
A ja już moge napisać co zjadłam:
Śniadanie: 50g. musli+ 100g. mleka (zabrakło więcej :/ )+ chlebek wasa+ odrobinka tuńczyka+ pomidor- 250cal
ŚniadanieII: 200g. jogurtu 0% + 20g. otrębów- 99cal.
Obiad: Ryż+120g. mintaj+ 50g.pieczarek+ 40g. cebuli+ 100g. ogórka+ 5?g. sera+ 20g. jogurtu- 347cal.
Kolacja: bułka grahamka+ pomidor+ tuńczyk+ jogurt+ dżem= 201cal.
RAZEM: 1004cal.
Przepięknie :D
Ale było gorąco...już prawie zjadłam więcej, rzut oka na jabłka, myśl- przecież moge troche zjeść więcej (tak to się zaczyna...) ale dzięki wam! Moje kochane! Pomyślałam- żadnych ustępst, jak ja będe przy was wyglądać?? No i znów myśl- w ten sposób nie będe wyglądać jak Angelina...
Ahh...wspaniale się czuje :D
ja dzis zaczelam od solidnego sniadania. mialam jechac na dzialke ale chyba nic z tego iec jade kupic sobie buty-na spodnie poki co nie mam kasy a i tak za pare tygodnie zakladam ze ebda za duze!
ciesze sie nan ze jestesmy dla Ciebie motorkiem do ograniczenia jedzenia, ja tez tak Was wlasnie widze i dajecie mi zapalu!! a sniadanko: dwie niewielkie kanapki z twarozkiem kielbasa i ogorkiem
No a mi w końcu wyszła owsianka!!!!!! Tzn może nie była super gęsta, ale za to jak już zauważyłyście z musli zrobiona (bo w nim jest dużo płatków owsianych), normalnym musli bym się nie najadła w takiej ilości, no i mniej mleka daje- oszczędzam na kaloriach :twisted:
Siostra robi wcześniej obiadek żebym zdążyła poćwiczyć godzinkę (wcześniej mialam ok. 20-30min. więc przed nadejściem chłopaka zdążyłam jeszcze zjeść podwieczorek :>)
Mmm...a na 2śniadanko miałam śliweczki :D, czemu one mają tak dużo kalorii?? ;(, myślałam, że będą miały mało :C
U mnie w tabeli mają 49cal/100g., zobacze ile tutaj :twisted:
Ps. Nie wiem co robić, jak pogoda będzie jutro taka jak dziś, to nici z basenu ;(.
Zaraz pojde na spacerek, a oto co zjadłam:
Śniadanie: 50g. musli+ 75g. mleka+ 100g. jabłka- 249cal.
ŚniadanieII: 200g. śliwek- 98cal.
Obiad: 120g. gotowanej kaszy gryczanej+ 70g. wołowiny+ 5g. pieczarki+ 100g. ogórka+ 50g. marchewki got.+ 200g. pomidora+ 50g. papryki- 316cal.
Podwieczorek: 150g. jabłek- 135cal.
Kolacja: 60g. bułki grachamki+ 10g. sera białego chudego+ łyżeczka dżemu+ 20g.? pomidora+ 20g. tuńczyka- 199cal
RAZEM: 997 cal :twisted:
Przepięknie!!!! Mój piękny jak widzi mój zeszycik gdzie zapisuje ilość kalorii to się krzywi :]
Grrr...wkurzam się. Tzn. nie wiem co mam o tym myśleć: jak już wam napisałam 200g. śliwek wyszło 98cal. Ważyłam z pestkami, a powinnam bez? W ogóle wszystko licze z pestkami...brzoskwinie itp. w mojej książce nie pisze czy z pestkami czy bez :? bez sensu...
a no to pestka chyba dużo nie waży. zjedz sliwke wiecej i sie wyrowna wagowo za te pestki i wtedy licz ze wazylas bez pestek;)
ja dzis bylam na grillu z misiem i zjadlam kaloryczna kielbaske, co dobre nie jest ale wczensiej gonilismy po sklepach wiec nie mialam czasu ejsc, i w koncu bym miala za malo kalorii. jutro dzien spartanski, kupilam sobie tunczyka i ten chleb co aniffka i celebriana radza-schlustad ze sliwka (czy jakos tak). jutro sprobuje, zobaczymy jak smakuje. jutro w ogole dzien pieknie rozplanowanego jedzonka!! buziak!!
Grrr...wkurzyłam się (teraz) bo wychodzi na to że nasz wspaniały kitkat ma 250cal a nie jak wszędzie podają 85 :evil: chyba, że jem nie to co trzeba.
Musze wszystko na nowo policzyć, jednak przekroczyłam (zresztą taki miałam zamiar) 1000cal.
No więc po ponownym przeliczeniu, co zjadłam:
Śniadanie: 50g. musli+ 60g. mleka+ 150g. brzoskwiń- 254cal.
ŚniadanieII: Snickers+ kitkat- 551 :evil:
Obiad: 80g. schabu+ pomidor+ ogórek- 202cal.
Kolacja: 2 kromki chleba+ 20g. sera żółtego+ łyżeczka dżemu- 175cal.
RAZEM: 1182cal.
To było zamierzone, miałam nakręcić sobie metabolizm, ale wg. obliczeń, że kitkat ma 80cal, to niewiele przekraczałam 1000:(
No nic...
Pomyślałam o tym, że przez cały tydzień będe unikać cukru, czyli zero serków homogenizowanych, jogurtów z cukrem itp. dopiero w niedziele coś słodkiego, wliczonego w limit 1000cal.
Nie wiecie o jakiego kitkata chodziło, który ma 85cal? :evil:
Nie byłam na basenie, kupiłam sobie czepek, jutro ide na basen, jutro dzień ważenia...boje się!!!! :?
Dziś dzień refleksji. Wcale po schudnięciu moje stosunki towarzyskie wcale się nie poprawiły, jestem jakby cieniem swojego chłopaka. Jestem znana jako JEGO dziewczyna. I koniec. Chyba odpycham ludzi. Nikt mnie nie lubi. Podobno jestem aspołeczna. Myślałam, że to przez nadwagę, chyba jednak człowiek tak bardzo się nie zmienia...
a ja myśle, ze nadwaga nie ma nic do rzeczy, tylko towarzystwo. sa ludzie bardziej "przebojowi" i mniej. i nie znaczy to, ze sa aspoleczni. ja w roznych towarzystwach inaczej sie czuje. w jednym pewnie i gadam i w ogole, a w innym slowa nie powiem tylko cicho slucham ...zalezy kto, z kim i jakie uklady. wiec sie nie martw. ja Ciebie co prawda nie znam ale juz Cie lubie z forum, wiec widac aspoleczna nie jestes!!
a co do bycia cieniem.posluchaj zdania osoby doswiadczonej -czyli mnie 8) skormniacha hihi. ja mam siostre blizniaczke, Bozenka ma na imie. jestesmy dwujajowe, wiec calkowicie niepodobne -tzn jak na siostry to tak ale jak na blizniaczki...no samam rozumiesz. od podstawowki -ta sama klasa, ci sami ludzie. ona zawsze w centrum uwagi, wszyscy ja lubia, zapraszaja na imprezy, a ja nie-mam 2 czy 3 kolezanki z ktorymi mam kontakt blizszy, ale generalnie do klasy nie pasuje. a mama ciagle mi kaze wszedzie z Bozenka lazic, bo sama sie ja boi puscic wiec zeby we dwie...i wszedzie na doczepke i co gorsza czujesz, ze ejstes piatym kolem u wozu, bo nikt cie nie zapraszal...sylwestry, wyjscia na pizze, imieniny, urodziny...tez myslalam ze cos ze mna nie tak i sie czulam jak cien. dopiero w szkole sredniej, mimo ze bylysmy w tej samej klasie, mialam inne towarzystwo niz biska, zbuntowalam sie i nie lazilam juz jako przyzwoitka "zeby sama po nocy nie lazila". i znajomych wciaz mialam malo, ale za to tych, ktorzy byli do tej pory milutko wspominam i mam siwetny kontakt. i doszlam do wnisoku, ze wcale nie liczy sie ilosc, a jakosc znajomosci. i ze miedzy "lubi" a "nie lubi" jest jeszcze to pcozucie obojetnosci wobec kogos. teraz jestem na ostatnim roku studiow, mam swoje nieliczne grono bliskich znajomych, bozenka swoje-duzo liczniejsze. i wcale nie zamierzam sie z nimi kumplowac czy cos. parwda ejst taka, ze jak trafi swoj na swego to sei zawsze polubia i dogadaja, a czasem po prostu ludzie nie pasuja do siebie-i to nie znaczy ze sie nie lubia, po prostu sa sobie obojetni. i moim zdaniem to nic zlego, tak juz jest. misiu Twoj Cie lubi, kocha i nie zostawia, nie? wiec jestes widac do lubienia i kochania! i nie gadaj glupot ze tak nie ejst. daj sobie szanse, uwierz w siebie i polub siebie. trzeba sie z siebie smiac, zartowac, usmiechac czesto, wtedy ludzie do nas lgna. kiedy stoje smutna i mysle ze pewnie nikt nie podejdzie bo gruba jestem, to i nie podchodzi. ajak jestem usmiechnieta, wesola i pozytywnie nastawiona, sama podejde i zagdam i milo jest. wiec nie smuc sie Nan , moze sama do nich reke wyciagnij... tyle psycholożka monia. nie chce zeby wyszlo ze sie madrze, tylko doskonale rozumiem bycie cieniem ale juz sie nim nie martwie. mam andzieje,z e Ty tez przestaniesz sie martwic. buziaczki i owocnego dietkowani. ja jutro pewno na dzialke wyfrune, papapa
Dzięki Moniu. Naprawde dużo mi pomogłaś. Wydaje mi się, że chodzi tu bardziej o moją nieśmialość- myślałam, że po schudnięciu wyzbęde się jej, a jednak nie...
Mojemu lubemu nie przeszkadza to, że nie mam koleżanek, tylko czasami chce mnie zapoznać ze swoim gronem znajomych, a ja się wykręcam...może powinnam spróbować?
Polecam dietkę 1000 kcal:) Ja byłam przez jakiś czas na tej dietce- chudłam 1 kg tygodniowo, po zakończeniu diety zgubione kilosy nie wróciły;) Jeśli będziesz jadła 1000 kcal dziennie, do tego 0,5-1 h gimnastyki każdego dnia i min. 3 razy w tygodniu basen lub słownia, rower, biegi na pewno schudniesz:) Ale musisz być wytrwała :/ Mam jedną dobrą radę - nie próbuj tzw. szybkich diet, bo po nich prędzej czy później wrócisz do poprzedniej wagi:( Powodzenia:)
kolezance sie chyba pomylily okna? hihi My juz ejstesmy daaawno na 1000! ale to milo wiedziec, ze faktycznie ejst skuteczny. mi waga stoi...tlumacz to grillem w sobote i zwiekszonym ruchem-bo te cwiczenia z kaseta sa bardziej meczace niz te z SL..miesnie rosna:) .
a co do znajomych -pewnie Nan!! sluchaj...to czy sie ma kolezanki czy nie, to Twoja sparwa. ale jak Twoj misiu ma znajomych, to przeciez oczywiste ze chca poznac jego dziewczyne! ja tez chcialam poznac partnerow/partnerki moich znajomych. ale nie traktuj tego jak egzamin, wiesz? idz, baw sie dobrze, jak sie stresujesz, to wypij herbatke uspokajaca z melisy i dostaniesz tzw "olewki" na wszystko ;) u nas np jest taki uklad, ze misiu moj ma malo bliskich znajomych, malo kto go odwiedza itp -bo po prostu taka z niego samotna bardziej duszyczka. a ja mam wiele -w porownaniu z nim -kolezanek, ktore co chwilke po cos wpadna, raz na czas sie umowimy na spacer pogadac itp. i tez chcialam misia im przedstawic, zeby wiedzial o kim mu opowiadam (juz nawet rozroznia niektore moje znajome), ze z kim gdzies bylam, czy ze ktos cos tam smiesznego zrobil...i wiesz, on siedzial na tych spotkaniach, malo co sie odzywal bo niesmialy jest, ale milo bylo. wciagalam go troszke do rozmowy, ale on to by tylko o komputerach i krotkofalarstwie mogl z kzdym, a tak to raczej siedzi cicho. ostatnio bylo niezle, bo zabralam go na urodziny kuzynki. znal ich wszytskich-cala rodzine, bo kamerowal wesele mojej siostry, na ktorym byli. ale ani slowem rozumiesz, powiedzial dziendobry i usiadl i tylko sluchal o czym my rozmaiwmy. ale on juz taki jest, mi to bynajmniej nie przeszkadza, martwilam sie tylko czy on sie nie nudzi ale stwierdzil0czym mnie zaskoczyl, ze milo bylo, bo wesolo rozmawialsmy i milo bylo posluchac. wiec widzisz...nie masz sie co stresowac, ale idz z tym swoim misiem i poznaj jego znajomych. usmiechaj sie ladnie i badz wesola, i daj im szanse-moze sa fajni? w kocu Twoj misiek ich lubi! a przeciez nie musisz sie wysilac i z nimi gadac o wszystkim jak nie chcesz. nie okazuj mu tylko-swojemu miskowi-ze sie nudzisz i chcesz do domu od razu...mysle ze ebdzie bardzo zadowolony. a Ty sie etz wyluzujesz moze bardziej, wiesz do walki z niesmialoscia trzeba wyjsc do ludzi. olej to, oni nie beda cie oceniac, a jak ebda to tym bardziej -kim sa zeby Ci na ich ocenie zalezalo? ty jestes fajna dziewczyna i juz, a oni pewnie tez fajni skoro misiu twoj ich lubi nie?
o matko, ale Ci esej walnelam...ale wiesz, tak czytam i mi sie smutno zrobilo ze masz taki problem..moze cos pomoge jak doradze z doswiadczenia...
buziaczki!!!jak dzis dietka??
Dziś był dzień ważenia: 66.5kg :D! Po wczorajszej czekoladzie chyba mam zatwardzenie, ale dziś jem same zdrowe rzeczy, więc może waże 66kg? 8).
Nie pójde na basen, za to jutro :D, z mamą- i opale się ;), a dziś ćwiczonka i do tego rano-na czczo skakałam 5min. Wiem, nawet się nie zmęczyłam, ale dla mnie nawet to to był wyczyn iście maratoński ;).
Mam dobry humor. To pewnie przez tą wagę ;). Tylko jest jedno ale...mój dżem zawiera cukier :C, nie moge go jeść przez cały tydzień, w niedziele sobie z nim zrobie kanapeczkę ;).
Moniu- jeszcze wiele razy będe miala okazje poznać jego znajomków, już pare razy gadałam z nimi, byłam na rajdzie i takie tam, nawet mówili (podobno) że fajna jestem i w ogóle- nie wiem po czym oni to poznają ;)
Po kolacyjce, moge napisać co zjadłam.
Śniadanie: 50g. musli+ 50g. mleka+ 80g. brzoskwini- 221cal.
ŚniadanieII: 400g. arbuza- 148cal.
Obiad: 300g. papryki z pomidorem (gotowanej)+ 50g. ryżu+ 20g. kiełbasy zwyczajnej+ cebula (leczo :P)- 308cal.
Podwieczorek: 250g. brzoskwini- 107cal.
Kolacja: bułka grahamka+ pomidor+ szynka+ jogurt- 214cal.
RAZEM: 998cal.
Chyba mi waga padła, bo coś dziwnie waży...jeszcze ją sprawdze :].
Nie znacie sposobu jak uniknąć skiśnięcia produktów?? Może kupować mniej, bo mi jogurt zaczyna wyglądać jakby chciał a nie mógł ;), dlatego jutro musze go wykończyć ;P
no skisniecia to chyba jedyne wyjscie trzymac w lodowce i neizbyt dlugo...
ja kupuje male kubeczki zeby szybko zuzyc.
co dzis zjadlam-niestety nie ode mnie zalezal obiad na dzialce:/
sniadanie: grahamka z tunczykiem, serem chudym i pomidorem
drugie sniadanie: chlebek fitness ze sliwka z pomidorem
trzecie sniadanie: brzoskwinie, jabłko, jeżyny, maliny
obiado-kolacja: kiełbasa z grilla z kromka chelba, musztarda i ogorkiem.
pewnie 1000 minelo, bo te owocki wygladaja skromniutko ale duzo kalorii maja w sumie...
trudno sie mowi:( jutro musi byc lepiej.
a co do wagi-ja waze tak, ze klade cos ciezszego o znanej wadze (np paczke kawy 250g) i widze czy dobrze pokazuje. a potem dokladam na wierzch to, co chce zwazyc i sparwdzam roznice. bo na malych wagach cos oszukuje, ale to taka waga ze wskazowka, wadliwa...
Jutro zjem ten jogurt (bo go używałam tylko do smarowania zamiast masła i czasami do mizeri) a potem kupie mały, nie pamiętam nazwy coś jakby figura, fitness? Coś na F ;).
I ma mniej kalorii- nie będe się go bać ;P
a ja sie juz staram nie smarowac pieczywa niczym, a jak juz to niskokaloryczna margaryna delma (18kcal na kromce), bo jogurt mi sie przejadl na maksa...
waga mi stoi...wrrrr no ale coz, przeszlas to juz, wiec wiem ze i ja przejde!!
a ja dzis sliwkowy dzien wybitnie, i brzoskwiniowy:D
Ale się nałaziłam...
Padam z nóg a matka mnie jeszcze wysyła z psem (musze zejść i wejść na 9 piętro... :shock: ), ale pokolei.
Zjadłam wczesne drugie śniadanie i wyruszyłam z mamą na podbój urzędu ;). Nie trwało to (o dziwo!) długo, ale gorzej z placem...tyle tych zaułków i wszystkiego! No i znalazłam prześliczną sukienkę! Przymierzyłam...dobra! Ale 70zł...skoro się odchudzam to lepiej nic nie kupować, może nie jest droga jak np. w zwykłych sklepach, ale po co potem ją zwężać??
Niedługo będe pokazywać swoje nogi :>, wczoraj nawet wyszłam w spodenkach- o 22 ale to pierwszy krok ;), okazało się, że waże teraz tyle ile po sanatorium jak miałam 12-13lat, czyli najmniej w całym życiu! Ale i tak dalej mi mało...ważylam się dziś po dłuższym posiedzeniu w wc i okazało się, że ważyłam 67,5 a nie 66,5 :(, ale postanowilam się nie przejmować- co z tego, że nie chudne szybko?? Ma być efektywnie!!
Jak się spiesze to mi wychodzi gorzej ;).
No i continue...: wróciłyśmy z placu (nienawidze placów grr...męcze się po nich jak nic!) o 14.30 i dopiero wtedy zjadłam obiad- głodna jak cholera, ale postanowiłam: nic ponad to! Zacisnęłam pas i wypiłam inkę- dzięki niej nie czułam głodu. O 15 wyruszyłam na basen, po nim podwieczorek(wyglądałam jakbym nigdy nie widziała brzoskwini- taka głodna byłam) i tak wróciłam o 18.30. Kolacja, inka- nie dałam się :twisted:
Co zjadłam:
Śniadanie: musli+ mleko+ jabłko- 236cal.
ŚniadanieII: jogurt+ otręby- 110cal.
Obiad: ryż+ leczo- 308cal.
Podwieczorek: 2 brzoskwinie- 152cal.
Kolacja: 2 kromki chleba+ ser biały+ pomidor- 193cal.
RAZEM: 999cal 8)
Może, potem jeszcze wypije herbatkę owocową ze słodzikiem, on mi dodaje energii, zjadam go chyba 20 tabletek dziennie (5 idzie na owsiankę :shock: i po 2 na herbatę/inkę), myślicie, że to źle??
:) ja slodzika w zyciu nie probowalam, nie wiem czy dobrze czy zle.
ale spalilas chyba ze hoho!! ja to z basenem mam tyle wspolnego co ogladanie plywakow na olimpiadzie!
plan na dziś :
sniadanie:
bakuś, chleb ze sliwka z delma i pomidorem -239
II sniadanie:
arbuz 200g, pomidorowa z ryżem -180
obiad:
pierogi 150g -262
podwieczorek:
chleb ze sliwka z pomidorem
arbuz 200g -124
kolacja:
owsianka-190
w sumie 995
taki mam plan i zamierzam sie go trzymac dzielnie i bez zamiennikow, chyba ze rownokalorycznych. masz racje Nan z tymi obiadami-szkoda sobie odmawiac , lepiej zjesc troszke ale sprobowac zeby za nami nie chodzilo...
dziś mam na obiad mielone z indyka i nigdzie nie ma ile one mają kalorii!!!!! Wrrr...daje im na oko: 150 ;). Smaże bez tłuszczu z otrębami...ale to później....zaraz ćwiczonka po śniadaniowe (II) potem musze się zmusić do nauki!!!!!! Nie daj się leniu!!!!!!!!!
Moniu- ja nigdy nie planuje co zjem, ale i tak wieczorem jak już kłade się spać to tylko myśle: mm....jutro na śniadanie owsianka...na drugie jakiś owoc...mmm....itd :P
to dodaj wszystko co sie daje do kotletow-chyba indyk jest w spisie, nie? wiec dodaj tego indyka ile tam masz-np 1kg, jajko, cebule itp i zobaczysz ile Ci kotletow wyjdzie, to przez tyle podzielisz i bedzie kalorycznosc jednego kotleta. ja tak robilam potrawke-troche schodzi ale jest solidnie zrobione:) ale mysle ze 150 to spoko dalas, wiecej nie wpoinno miec skoro smazone bez tluszczu.
a widzisz, mi aniffka tak doradzila bo mialam wciaz zle rozplanowane zarciuszko. albo za wczesnie wyjadalam i od 3 nic juz nie moglam, albo znow wychodzilo za duzo lub za malo, albo na obiad 500kcal a na inne pislki reszta...wiec wole zaplanowac i najwyzej na biezaco cos zamienic w tej samej wartosci kalorycznej, niz tak wlasnie miec jak opisalam.
Moniu nie na tym polegał problem ;), chodziło o to, że w ogóle nie pisało ile ma mięso siekane z indyka, ale jakoś sobie poradziłam...zaraz kolacyjka :]. (tzn za jakieś 30-60min...).
Ćwiczyłam dziś dwa razy! Najpierw po drugim śniadanku 20min z kasetą (jedną) potem po obiedzie godzina z kasetą (inną) iii jestem zadowolona :].
Koniec.
Oto co zjadłam:
Śniadanie: musli+ mleko+ jabłko- 243kcal.
ŚniadanieII: gruszka- 110kcal.
Obiad: pomidor+ ogórek+ jogurt nat.+ mielone indycze+ ryż- 319kcal.
Podwieczorek: borówki+ brzoskwinia- 97kcal.
Kolacja: jogurt 0%+ otręby+ 3 kromki chleba chrupkiego- 235kcal.
RAZEM: 1004kcal.
Jestem zadowolona, ale nie jestem pewna co do borówek...mają aż tak mało kalorii?? Tzn. chodzi mi o te amerykańskie...no cóż, i tak dziś się naćwiczyłam, jakby co to spaliłam ;), a jutro basen :twisted: :twisted:
Chyba naprawde kondycja mi spadła...tzn. pare lat temu tak mnie basen nie męczył!! A może tak mi się wydaje?? Ciągle patrzyłam na zegar :( wstyd mi :(, jutro ćwiczonka, ale za to za tydzień w niedziele właże na ślęże :twisted: 8) jakby co- to taka wyyyysoka góra ;). Z misiaczkiem oczywiście ;).
Co zjadłam:
Śniadanie: musli+ mleko+ brzoskwinia- 251kcal.
ŚniadanieII: 2 jabłka- 119kcal
Obiad: pierś z kurczaka+ ogórek+ pomidor+ ryż- 238kcal.
Podwieczorek: 2 brzoskwinie- 133kcal.
Kolacja: 2 kromki chleba+ tuńczyk+ pomidor+ 2 chlebki wasa- 253kcal.
RAZEM:994kcal :twisted:
Na kolacje najwięcej zjadłam- wiem, że to źle, ale po basenie...to było straszne, szłam przez dworzec i już mialam kupić słodką bułkę!! Pomyślałam- i tak dużo spaliłam.... :shock: dzięki Bogu zadziałał zdrowy rozsądek...i jak widać nie kupiłam :twisted:
Za dwa tygodnie buda...jak to się stało?? Ja wakacji nie poczułam ;(. Już się zastanawiam jak to będzie- wnioski- wracam o 15-16godz. No chyba, że jako że to klasa maturalna będzie mniej godzin, będe zjadać w budzie 200kcal, albo w domu mniej, albo coś :shock: :? bo podwieczorek odpadnie...
:lol: gRATULUJE WYTRWALOSCI!
Widze, ze sie ostro trzymasz i nie dajesz, trzymam kciuki, wejdziesz lasencja do klasy :D :D :D :D
Nova! Dzięki za wsparcie, już myślałam że pisze do siebie ;). Lasencja to może nie, bo 10kg. nie schudne w 2 tygodnie, ale może chociaż 2kg...
Prawda??
kochana, powalisz ich za dwa tygodnie! a co do formy to bardziej kwestia upalu. u nas taka pogoda ze czlowiek sie meczy samym wegetowaniem a co dopiero wysilkiem w wodzie?! ja ldwo zliczylam dzis cwiczenia bo myslalam ze padne.
a ja na szczescie studentka to zaczynam od pazdziernika ale mam ejszczep prace naukowa do napisania...przed Toba klasa maturalna, przede mna ostatni rok i magisterka...damy rade!!!
pozdrowionka