Nie pamiętam ile miałam lat kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ZOO. Pamiętam, że było ciepło, że miałam na sobie letnią sukienkę i że największe wrażenie zrobił na mnie hipopotam. Taki mi się wtedy wydawał ogromny. Wokół ogrodzenia okalającego jego wybieg i sadzawkę stało mnóstwo innych dzieciaków i dorosłych. Niektórzy, ignorując tabliczki ostrzegawcze, starali się wrzucić mu coś do jedzenia. Inni po prostu gapili się na niego jak zahipnotyzowani.
Ja także nie mogłam oderwać od niego oczu. Ten olbrzymi, nieporadny zwierzak stojący na niewielkiej wysepce robił jednak nie tylko wrażenie wielkiego, zdawał się być także bezbrzeżnie smutny. Nie wiem jak, ale nagle doszłam do wniosku, że jego smutek wynika z tego, że się wstydzi. Tyle oczu wlepionych było w jego tłuste ciało. Nie sposób go było przeoczyć, na pewno nie mógł schować się wśród wysokiej trawy niczym leżące na ziemi gazele, ani wśród gałęzi drzew, jak robiły to ptaki. Po prostu stał tam, wystawiony na uwagi wszystkich gapiów. Zrobiło mi się strasznie przykro. Tak przykro, że pamiętam to do dziś.
I oto jestem tutaj. Właśnie założyłam blog. Sama stanęłam na swoim wybiegu. To jest moja hipopotamia wyspa. Wiem, że gdzieś poza nią pojawią się i gapie. Będą czytać to, co napiszę. Będą przyglądać się mnie – hipopotamowi. Wielkiemu, nieporadnemu i smutnemu. Na razie staram się tu zagospodarować. Wybrałam nazwę dla swojej wyspy, posadziłam też kwiaty. Zdecydowałam się na żółte. Może niebieskie byłyby lepsze, trafniej ukazywałyby ten schowany głęboko lęk. Ale przecież nie w takim kierunku chciałabym iść. Nadal jest we mnie sporo nadziei. Ciągle przecież wierzę, że nie zostanę na zawsze na mojej wyspie, że uda mi się znaleźć furtkę i dorobić klucz. Tylko jak zacząć poszukiwania?
Może tak: Cześć, mam czterdzieści sześć lat i … osiągnęłam sukces. Mam kochającego partnera, dobrą pracę, jestem autorytetem w pewnej dziedzinie nauki, czy też raczej hobby, mieszkam w domu z ogrodem, poza miastem, moja córka właśnie kończy studia. Mam też problem, z którym nie potrafię sobie poradzić od kilkunastu lat. Jestem gruba. Ważę równo 100 kg a mam tylko 160 cm wzrostu. O tym, że nie jest to tylko sprawa wyglądu przypomina mi ostatnio coraz intensywniej moje zdrowie. To także, lub raczej przede wszystkim, sprawa życia i śmierci. Coś tak czuję podskórnie, że jeśli nie zacznę działać bardziej intensywnie, to… Nowłaśnie, wszyscy pewnie wiemy co się może stać. I po prostu boję się. Boję się, bo właśnie teraz podoba mi się najbardziej. Życie podoba mi się najbardziej.Chcę tu jeszcze trochę pobyć. Dlatego dziś mówię wszystkim: Dzień dobry. Wywieszam też tabliczkę: Nie karmić zwierząt. Pozwólcie mi tu po prostu postać i nawet jeśli przeraża Was moja ogromna sylwetka, powstrzymajcie okrzyki: „O! Jaki wielki hipopotam”. Może uda nam się zaprzyjaźnić, w końcu w wielkim ciele bije także z reguły całkiem spore serce.
Zakładki