-
Uaaauuu! Gosiu, nie poznałabym Cię na ulicy - baaaardzo się zmieniłaś :D I..zdecydowanie widać, że schudłaś! Ja palę od 14 roku życia, czyli już 8 lat..ale rzucam (jeeezu, żebym tym razem dała radę :roll: ). A teraz , błagam, zdradź mi sekret - jak to się stało, że rzuciłaś palenie i..nie przytyłaś, a schudłaś :shock: ?!? WOW!
-
Veris, ja się po prostu pilnowałam, żeby nie chrupać niczego w zastępstwie papierosa, a kiedy już naprawdę było mi ciężko, sięgałam po coś lekkiego (jabłuszko, czereśnie, suszone śliwki, ewentualnie garść orzechów). Potem już nawet nie musiałam :D Najlepsze jest to, że po jakimś czasie od rzucenia wszystko zaczyna nagle smakować. Z jednej strony źle, każdy zapach kusi, każdy smak chciałoby się poczuć, ale z drugiej... Wreszcie jedzenie daje mi jakąś przyjemność, jest czymś więcej niż koniecznością. I - paradoksalnie - czerpiąc przyjemność z jedzenia, zjem mniej, bo koncentruję się na smaku, a nie na nieustannym machaniu łyżką / widelcem / nożem :)
Poza tym... Ja potraktowałam rzucenie palenia jako swoisty dodatek do diety, jeden z kroków koniecznych do zmiany trybu życia. I to dodatkowo mnie motywowało.
-
bajer.. :) ja jak juz nie moge wytrzymac - to guma do zucia w paszcze i akcja "zapominanie"... gorzej w pubie przy znajomych (palacych )..
Sirrun - mnie tez mobilizuje to - ze biegam - a palac.. ciezko sie biega.. w pluca ciezko powietrza nabrac po okolo 10 minutach biegu.. taki plytki ten oddech.. mecze sie wtedy bardziej.. kolka lapie.. - bez sensu ! albo dieta + sport albo papieros !
Maggie - udanej niedzieli ;*
-
Z grubej rury: zjadłam dzisiaj kawałek ciasta. Ale nic to, zmieściłam się w limicie, a dodatkowo trochę poćwiczyłam (15 min steppera, 45 min spinningu, 30 min brzuchów i nóżek). Więc nie jest źle, w ogólnym rozrachunku :D
Ngu, a u nas zakaz palenia wprowadzili 1 lipca :D Więc w pubach też się już nie pali, co faktycznie ułatwia trochę sprawę :) Mam nadzieję, że zanim wrócę do Polski, też wprowadzą taki przepis. Wierz mi, od razu lepiej się siedzi w pubie :D
-
a jakie to ciasto było Maggie?zrób smaka;p hihih a tam jeden kawałek wazne ze zmieściłas sie w limicie:) a do tego tyle ćwiczeń:) no podziwiam Cie za wytrwałosc doćwiczonek:)
-
Ciasto było jogurtowe, takie z paczki (Delecta Duża Blacha, o ile mnie pamięć nie myli). Faceta mam na to ciasto bardzo łasego, a to dobrze, bo ja zdążę zjeść może jeden, dwa kawałki, a on pochłonie resztę - i problem z głowy :D
Zaraz zmykam na siłownię, dzisiaj trochę później do pracy, na 10, a poza tym przede mną lunch z szefem - facet chce się spotkać z każdym pracownikiem osobiście, żeby zorientować się, co można zmienić na lepsze i czego oczekujemy. Tego jeszcze nie było w firmie :D Na lunch muszę sobie zarezerwować jakieś 350 kcal, bo będzie restauracyjny :twisted: Ale będę wybierać lekko :D
A tak w ogóle, zamierzam przejść na 1000 kcal. Powód? Na 1200 już nie chudnę, waga stoi w miejscu, a ja bardzo bym chciała, żeby pokonała jeszcze tych parę kroczków i dobiła do brzegu :twisted: Jestem przed @ i może dlatego stoi, ale zastosowanie mojego planu ratunkowego nie powinno mi zaszkodzić ;)
W niedzielę wreszcie spotkam się z siostrzyczką. Mieszkamy w tym samym mieście, a widziałyśmy się ostatnio 2 tygodnie temu. Koniec świata, ale obie wciąż pracujemy, ja do tego latam na siłownię, a poza tym dojazd do niej zajmuje ponad godzinę. Więc nie ma lekko. Ale nadrobimy w niedzielę - w planach spacer po parku i duuuużo gadania :D
-
no to tylko sie cieszyć ze facet jest łakomy na ciasto:0 hihi mój zje 1 kawałek i ma dośc..nie lubi zbytnio słodkiego ...
o to sama piekłas Maggie?:P
no i jak tam na lunchu było z szefem?:) przyznaj sie co jadłaś?:>
na 1000 kcla przechodzisz wiesz ja tez sie nad tym zastanawiałam...
-
Lunch przeniesiony na przyszłą środę, więc zaoszczędziłam na kaloriach - na tyle, że wieczorem zjadłam sobie loda Solero :D I wyszło mi 1046, co jest całkiem przyzwoitym rezultatem.
Ciasto piekłam sama, mam chyba dobrą rękę do tego, to właściwie jedyna rzecz, jaka mi w kuchni wychodzi ;) Najgorsza jest pokusa, żeby wylizać miskę, w której się ciasto kręciło :D Ale opieram się jakoś i kraśnieję z dumy :P
A wczoraj przyszła decyzja, że dostanę zapomogę na mieszkanie (jakieś 60 funtów tygodniowo), a to oznacza, że będę mogła wreszcie spróbować odłożyć trochę grosza, zamiast wciąż wydawać ;) Skoro planujemy wzięcie kredytu i zakup mieszkania w Polsce, warto mieć trochę pieniędzy na czarną godzinę. Wiem, że nie jestem typem oszczędnej gosposi, ale spróbuję odkładać przynajmniej 100 funtów miesięcznie. To już coś :D
Na 1000 właściwie przeszło mi się samo ;) Choć jak zjem 1200, też nie będzie lamentu. Mój pan trener powiedział, że przy mojej aktywności fizycznej powinnam chudnąć nawet na 2000 kcal ;) Ale nie zamierzam próbować, bo może się okazać, że nie ma racji. A teraz, kiedy wyrzuciłam wszystkie rzeczy w starym rozmiarze, tyłek nie ma prawa mi urosnąć, bo zwyczajnie nie będę miała się w co ubrać :D
Miłego weekendu, dziewczyny! :)
-
no Maggie to teraz juz nie mozesz nic przytyc no bo jak:) hihihihi ale bardzo fajny pomysł wiesz motywujacy ;p
oj ja to jestem chyba antytalentem do pieczenia gotowac umiem i lubie a do pieczenia cos nie mam cierpliwosci..ehh ale moze i to dobrze bo tak to bym tylko jadła ;p
no fajnie ze sobie bedziesz mogła odkładać:) marzenia sie spełnia po jakimś czasie:)
milego dietkowego dnia:) :wink:
-
O kurcze, różnica na zdjęciach hmm, powiedzmy, że świetnie robi na motywację. No i krok z wyrzucaniem większych ubrań - ustawia na 'jedynie słusznej' drodze. Gratuluję i życzę dalszych sukcesów.
Miłego weekendu.