-
To znowu ja.
Wprawdzie ja już pisałam moją historię, ale powtórzę jeszcze raz.
Od małego byłam dzieckiem, które lubiło dobrze zjeść, ale mama znała mój umiar, więc problemów z wagą nie było. Problem zaczął się, kiedy zamieszkałam u babci. Może i owszem moja babcia nie była taką babcią jak wszystkie, czyli chustka na głowie i pichcenie, ale zawsze gotowała 2-3 dania na obiad i trzeba było wszystko zjeść, nie było mowy o odmowie. Potem zaczęło się chodzenie do różnych „restauracji”, które podają tylko: frytki, hamburgery, cole i tym podobne. Można się domyśleć jak bardzo zaczęłam tyć. Lecz jako jeszcze 10 letnia dziewczynka nie przejmowałam się tym bardzo, tym jak wyglądam i ile ważę. Uważam, że moją pierwszą dobrą decyzję podjęłam w wieku 11 lat. Pewnego dnia powiedziałam, że już nigdy nie pójdę do tych „restauracji”, bo one tylko tuczą. I faktycznie, bo nigdy już do nich nie wróciłam.
W pierwszej klasie gimnazjum, czyli w wieku 13 lat miałam 152 centymetry wzrostu i 48 kilo do taszczenia. Do dzisiaj nie wiem czy to była dobra waga czy nie, ale pulchniutka byłam. Najgorsze miało dopiero nastąpić. Moja mama dostała pracę w sklepie, a że często miała drugą zmianę i była w domu grubo po 23:00 to zaczęło się nocne jedzenie. Przecież nie mogłam sobie odmówić tego, co przyniosła.
W drugiej gimnazjum dobiłam do wagi 61 kilo (w kilka miesięcy) i wtedy przejrzałam na oczy. Z dnia na dzień postanowiłam schudnąć. Odchudzałam się od października do końca grudnia (trzecia gimnazjum) i udało się z wagi 61 kilo spadłam na 54. Majowe bilanse w szkole potwierdziły, że nic nie przytyłam. A potem przyszły wakacje, a po wakacjach nowa szkoła – liceum.
Tu w czasie październikowych bilansów wyszło, że ważę 52,5 kilo, pomyślałam, że to dobrze (warto dodać, że nic nie urosłam). Następnie były święta i sylwester i przytyło mi się 2 kilo, postanowiłam to zrzucić. Dwa kilo te, które przytyłam mam już za sobą, a nawet 0,5 kilo więcej. Jednak zmobilizowało mnie to by dojść do 48-47 kilo.
Czytam to forum już od jakiegoś czasu i jestem zdziwiona. Często osoby tutaj chudną nawet 4 kilo w miesiąc. Jak wy to Kochane i Kochani robicie?
Postanowiłam się zarejestrować i przekonać. Pomożecie, doradzicie?
***
A teraz konkrety. Postanowiłam tutaj pisać jak mi idzie czy dieta postępuje czy, że tak powiem cofa się. Na razie jest okay. Powoli, bo powoli, ale waga idzie do tyłu. Dzisiaj osiągnęłam słodkie 50 kilo. Jeszcze tak z 5 kilogramów i będzie naprawdę dobrze. Muszę wam powiedzieć, że ja nic specjalnego na tej diecie nie robię. Nie liczę kalorii tego, co jadłam, ani nie uprawiam żadnego sportu. Jednak od 1 marca zaczynamy biegać z koleżanką Może, dlatego tak wolno ta waga mi spada? Hm…? Co o tym myślicie?
Buziam :*
-
Czesc Tera
Wydaje mi sie, ze Twoja waga jest prawidlowa. Nie myslisz co by skupic sie na tym zeby utrzymac te 50 kilogramow, a nie meczyc sie z mysla o 47? Biegaj, skacz i dobrze sie baw i bedzie wszystko dobrze. Wydaje mi sie, ze jestes mloda dziewczyna i tylko dbaj o siebie teraz a bedzie dobrze. Wiem, wiem... nic nie wiem .
Zycze Ci powodzenia i sobie rowniez, poniewaz tylko do wczoraj jestem na tym forum.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki