-
E no, Kobitko, takie wpadki, to ja też bym chciała zaliczać :D Trzymasz się świetnie!
A Bieszczadki to ja lubię, spędziłam tam część dzieciństwa, bo mam w tych okolicach rodzinkę. I w wakacje chodziłam sobie po górkach. Fakt, że łagodne, ale swój urok mają :D A Tatry na przyszłosc polecam... po takiej wyprawie człowiek czuje, że żyje :D
-
Wczoraj nie napisałam nic, bo internet odmówił posłuszeństwa :/
Maggieuk, pewnie faktycznie kawa bez cukru jest dobra, ale dopiero jak się organizm przyzwyczai do jej nowego smaku :D mój coś nie może... ale ta jedna łyżeczka myślę dziennie nie robi wielkiej szkody... hyhy mam taką nadzieję :D
Antestor, dzięki, Tobie też świetnie idzie! Bieszczady śliczne zgadzam się ;) a w Tatry jadę w przyszłym tygodniu! Wprawdzie na dwa dni tylko, ale zawsze :D juz nie mogę się doczekać...
Jeśli chodzi o wczorajszy dzień, był dość ciekawy... Do godz. 15 zjadłam tylko 3 jabłka, potem troszkę zupy [krupnik] i stanowczo ZA dużo pierogów [jak babcia zrobi to mmm :oops: ]. Zjadłam kilka chrupków kukurydzianych ... I chyba tyle...
Podczas leniuchowania po-obiadkowego siostra wzięła gazetę i przeczytała, że za jakieś 2 godziny zaczynają się koncerty, i że będzie Dżem. Więc wzięłyśmy brata i wsiadłyśmy w samochód - pełen spontan :D
Najpierw pojechaliśmy kupić mamie prezent na Dzień Matki, a potem na miejsce koncertu. Niestety, zaczęła się burza :D Padał deszcz, a impreza na wolnym powietrzu. Nie wiedzieliśmy, co robić, więc pojechaliśmy do kina. Tam nie mogliśmy się zdecydować na żaden film, a do tego trzeba było dość długo czekać xD Więc udaliśmy się do McDonalda (tu zaczęły się schody...). Brat stawiał po dwa cheesburgery. I wiecie co? Odmówiłam! Wypiłam tylko małą Colę light!!! Już wtedy byłam z siebie bardzo dumna...
Siedzieliśmy w samochodzie, oni jedli, na zewnątrz zawierucha a my nie wiemy, co tu robić. Brat wpadł na fantastyczny pomysł: jedziemy po film do wypożyczalni, potem do siostry mieszkania, oglądamy i zamawiamy pizzę [kolejne schody...].
Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że wypożyczalnia była już prawdopodobnie zamknięta [było grubo po 20.].
Nieustraszeni, pojechaliśmy. Okazało się, że była otwarta :D Długo wybieraliśmy film, w końcu wzięliśmy "Ławeczkę". Zaopatrzyliśmy się w Coca-Colę [ja Colę Light, oczywiście;D] i pojechaliśmy... Oni zamówili pizzę. Mmm ale pachniała :D Ale wytrzymałam, nie wzięłam nawet kawałka.
[Film okazał się tak nudny, że pod koniec razem z siostrą usnęłyśmy :D]
Tym sposobem dwa razy tego dnia oparłam się fast-foodom i muszę przyznać, że jeszcze chyba nigdy nie byłam z siebie AŻ tak dumna :D
Dzisiaj weszłam na wagę i zobaczyłam 63,9 kg. Nagroda za wczorajsze próby. Udało się ! Zrzuciłam 1,5 kg w .. 5 dni! Bo tak naprawdę tyle trwają mojje mocniejsze postanowienia...
Jestem z siebie bardzo zadowolona i jeśli tak dalej pójdzie, osiągnę swój cel! :D
-
widze ze kolejna osoba o w miare podobnych do moich wymiarach ;) pozdrawiam i zycze powodzenia. gratuluje sukcesow! wpadaj do mnie!
-
Dzieki, ogorkowa! Tobie tez swietnie idzie! :)
Wczoraj tak pięknie się trzymałam... (Śniadanie: 5 łyżek płatków kukurydzianych z mlekiem 1,5%, jabłko, talerz krupniku i mały kotlet mielony z kilkoma pierogami i sałatą zieloną, jabłko) Niestety, wieczorem miałam napad :/
Po raz pierwszy... Zjadłam 3 kawałki placka :( Nie jeden, nie dwa, a trzy :oops: Ale miałam wyrzuty sumienia :( Kurcze, tak dobrze mi szło.
Ale nie zalamałam się i nie porzuciłam diety. Wstałam, wypiłam kawę z łyżeczką cukru i zjadłam jabłko.
Oczywiście wcześniej się zważyłam, byłam przygotowana na straszny widok, ale nie :p Jest fantastycznie :D Ważę 63,4 kg, czyli o równe 2 kg mniej niż 6 dni temu.
To kolejny powód do tego, by zapomnieć o tamtym wydarzeniu i odchudzać się dalej :D
Dzisiaj będzie ciężko - imieniny wujka. Ale myślę, że dam radę ;)
-
No cóż, nie dałam rady :D Haha, jestem beznadziejna xD Ale to nic, jedziemy dalej.
Wykreślam weekend z dietkowania :D wracam do prawidłowego jedzonka :D
Właśnie myślę, co by tu na śniadanie zjeść...
Kawa rozpuszczalna z mlekiem i .. ? Nie mam koncepcji :D
Rany, jaka jestem zmęczona... Spałam koło 3-4 godzin, bo wczoraj byłam na 'wiejskiej potupance', wybawiłam się za wszystkie czasy [tyle godzin tańca :D]
-
Wczoraj piękny dzień... Dużo spacerów, mało czasu na jedzenie.
Śniadanie: kromka białego pieczywa z wędliną (innego nie było w domku;p)
II śniadanie: jabłko
obiado-kolacja: zupa jarzynowa, krokiet z mięsem
podwieczorek: jabłko
Plus kilka "gryzów" drożdzówki ;P
Waga ciągle spada, co niezmiernie mnie cieszy. Dzisiaj było 63,2 kg :]
-
Hmm mam wrażenie że od dłuższego czasu piszę sama do siebie :D
No ale to nic, w końcu jest to pamiętnik odchudzania...
Wczorajszy dzień:
śniadanie: kawa z mlekiem 1,5% i z cukrem, płatki kukurydziane z mlekiem
II śniadanie: jabłko
obiad: zupa z serków topionych i pora z makaroknem, ziemniaki, kotlet i sałata zielona
kolacja: jabłko
Gdyby nie te obiady, jadłabym dużo mniej kalorii, ale wydaje mi się, że to dzięki nim "nie wariuję" i nie mam żadnych napadów głodu itp.
Na wadze widać różnicę... 63,2 kg. Może to ubytek wody, może tłuszczu, ale zawsze ubytek :P Myślę, że pora wstawic nowego trickera;p czy jak to się tam nazywa ;)
-
Hmm mam wrażenie że od dłuższego czasu piszę sama do siebie :D
No ale to nic, w końcu jest to pamiętnik odchudzania...
Wczorajszy dzień:
śniadanie: kawa z mlekiem 1,5% i z cukrem, płatki kukurydziane z mlekiem
II śniadanie: jabłko
obiad: zupa z serków topionych i pora z makaroknem, ziemniaki, kotlet i sałata zielona
kolacja: jabłko
Gdyby nie te obiady, jadłabym dużo mniej kalorii, ale wydaje mi się, że to dzięki nim "nie wariuję" i nie mam żadnych napadów głodu itp.
Na wadze widać różnicę... 63,2 kg. Może to ubytek wody, może tłuszczu, ale zawsze ubytek :P Myślę, że pora wstawic nowego trickera;p czy jak to się tam nazywa ;)
-
Kochana! Tylko nie czuj się opuszczona!!!
Ja wcześniej nie miałam za bardzo kompka, a teraz prze to, co się dzieje z forum w ogóle nie da się pisać. Ale próbuję, bo widzę, że masz poczucie, ze zostałaś sama... a to nieprawda!!!
Jezeli chodzi o obiady, to ja od początku odchudzania założyłam, że jem duże i koniec (przeznaczałam około 600 kcal na obiad). Bez tego nie wytrzymałabym tak długo, więc nie ma się co katować. A schudłam ładnie, więc się nie martw :D
Napady... skąd ja to znam... nie bez powodu nazwałam swój pamiętniczek tak, a nie inaczej... od dłuższego czasu mi się nie zdarzyły, od kiedy zaczęłam się udzielać na forum. Działa to na mnie cudownie :D Ale Twoje podejście jest moim zdaniem idealne - stało się, trzeba zapomnieć i iść dalej. bez zadręczania się itp. Tylko się trzymać.
No i najważniejsze: JESTEŚ WIELKA!!!!!!!Jeszcze cheeseburgery w miarę rozumiem (chociaż atmosferka imprezowa, wszyscy coś jedzą), ale potem PIZZA!!!!!???:??? Jesteś genialna i w ogóle wymiękam z wrażenia! Ja bym olała wszystko i zjadła... :oops: Naprawdę wymiękam z podziwu. MNie takie imprezki zupełnie wytrącają z dietki, jak byłam w długi weekend u rodzinki, to nawet nie próbowałam sobie niczego odmawiać :D
Normalnie zostałaś moim idolem :D
No i oczywiście gratuluję tych 2 kilosków!
Pozdrawiam serdecznie!
-
Dziękuję, Antestorku:*:*
Znowu stąd odeszłam, ale tym razem nie łączyło się to z porzuceniem diety :D
Dzisiaj rano weszłam na wagę: jest 62,5 kg.
Jestem dumna jak cholera :D póki jest dobrze...
Mam problem z podjadaniem, ale za to maksymalną motywację. Jest gorąco... Nie chodzę w krótkich spodenkach, ale niebawem zacznę :twisted:
Jeszcze trochę... :]