Mam 22 lata, 164 cmm i 75kg. Już nie raz próbowałam zrzucić co nieco, ale wszystko kończyło się porażką. Teraz MUSZĘ schudnąć. Mam dwa wesela na horyzoncie, a na jednym z nich będę dość ważną osobą - siostrą pana młodego i świadkiem - wiec musze sie zaprezentować...
Mój problem polega na tym, że nie wytrzymuje psychicznie... To jakiś obłęd. Jedzenie mnie uspokaja, pomaga, gdy jestem zdołowana, zdenerwowana, zestresowana, a nawet gdy sie cieszę czy oczekuje na coś przyjemnego... To też pewien nawyk - jak jestem na mieście - precelek, jak w sklepie - wafelek... A jak pojadę do domu, to juz się nie mówi - lodówka opróżniona, jem prawie cały czas... To się chyba nazywa uzaleznienie od jedzenia. Ufff... Powiedziałam, a raczej napisałam to... Nie miałam odwagi zwrócić się z tym do nikogo... A sama sobie z tym nie poradzę. wiem. Próbowałam. Może pisanie tu jakos mi pomoże...? A może ktoś ma podobny problem i mógłby się ze mna podzielic jakąś dobrą radą czy udzielić wsparcia...?
W każdym razie będę się starała pisać codziennie. Może wygram w końcu sama ze sobą...?
Zakładki