-
No a ja myślałam,ze to uczucie głodu tylko u mnie zanikło.
Zrobiłam nawet eksperyment i 1 dzień wzięłam na przeczekanie:)Nic na śniadanie,dobrnęłam do 12 i dalej nic,ok.15 postanowiłam,że przecież muszę coś zjeść,po tym znowu nie byłam głodna i do końca dnia dalej nic nie zjadłam.Ale to był dzień wolny i miałam stounkowo mało ruchu.
W pracy zawsze ok.13 muszę coś zjeść.I po pracy też.Ten wieczorny głód robi się coraz trudniejszy do poskromienia:)Zobaczymy jak się walka potoczy:)
-
Selva, nie wiem co Ci poradzic, poniewaz ja przy rozpoczeciu diety to mialam klopot, poniewaz za mna jedzenie chodzilo i wcale nie bylam glodna, a tylko bym jadla. Musialam jakos ujarzmic te ciagoty do przekaszania i z tego wyszly trzy posilki i dwie przekaski (czy jak to sie zwie). Wieczorem to mnie na owoce kusi i czesto sie poddaje. Chyba nikomu nie musisz gotowac tylko sobie. Mam racje?
-
Milego wypoczynku, selva :D
-
Udanego wytchnienia na wsi, buziaczki! Pozdrawiam :P :P :P
-
Pojechalas tam gdzie chleba z pieca bedziesz miala?
Pytalas mnie o moja kote. W ogole to jest jeszcze jeden osobnik, ale to jest totalny slodziak i przystojniak, zrownowazony psychicznie mlodzian. Kociaki sa niewychodzace, albo inaczej, wychodzace ale tylko ze mna.
Jak wrocisz to nam koniecznie poopowiadaj jak bylo.
-
Co prawda do Twoich osiagnieć mi daleko,ale dziś pobiegałam całe 24 minuty:)
Moze kiedyś "Cię dogonię";-)
Miłego odpoczynku na wsi:)
-
mam nadzieje ze odpoczelas na wsi- ja sie wlasnie zbieram z mojej rodzinnej wioski przepieknej i wracam do wroclawia:/
milego dnia:)
-
Witam, witam.
Zacznę od wieści optymistycznych. W środę rano waga litściwie pokazała mi 69,2. Okazało się, że na wsi mam lepszą wagę niż w domu. I tu koniec dobrych wiadomości. Bo wczoraj to była orgia jedzeniowa, jakiej się nie spodziewałam. Zazwyczaj z tego typu imprez wychodziłam obronną ręką, bo lwią część menu stanowiły rzeczy niezbyt dla mnie kuszące - typu mięsa pieczone, wędliny, sałatki z majonezem, ciasta zkremami czy torty. A wczoraj dałam czadu, bo były nieprzebrane ilości ryb na mnóstwo sposobów. Sumy, szczupaki, sandacze - poległam. Na szczęście nie było tradycyjnie smażonych, więc pocieszam się, że zdrowo. O ilościach napiszę tylko, że absolutnie nie były dietetyczne. A na deser były przeróżne musy - więc też sobie pofolgowałam.
Było tak sympatycznie i miło, że nawet nie mam wyrzutów sumienia. Okazało się przy okazji, że świat jest bardzo mały, że przyjaciel mojego chrzestnego to z kolei od wielu lat kumpel mojego pierwszego instruktora, oraz że przyjażni się też z innym moim kolegą, z którym ja czasami żegluję. Wszystkie drogi prowadzą ... do domu? To był baaardzo fajny dzień.
A, we wtorek wieczorem rozwaliłam sobie tłumik i cały wczorajszy dzień i pół dzisiejszego jeżdziłam wydając dźwięki jak F16 przy krótkim starcie. Nie ma to jak polskie drogi... Na szczęście obyło się bez mandatu, choć wczoraj 2 razy mnie shaltowali.
Dziś powróciłam na jedynie słuszną żywieniowo drogę i zrobię co w mojej mocy, aby w następną środę było mniej niż rzeczone wcześniej 69,2. Bo dziś czuję, że jest już więcej.
-
Czujesz, że jest więcej? Nie wchodź na wagę przez jakieś 3 dni, dietkuj ładnie, a pewnie jak znów na wagę wejdziesz, zobaczysz to 69.2. Albo i mniej :D A pofolgować sobie czasem trzeba, inaczej powariowałybyśmy wszystkie na tych dietach ;)
-
To jeszcze tylko dzisiejszy jadłospis:
S: kefir z otrębami
O: chłodnik z jajkiem
K: 2 x wasa z serkiem topionym light, 3 pomidory z cebulką
w międzyczasie: jabłko, kilka śliwek
Ruch: 80 minut biegania
Coś nie mogę dojść do ładu z tickerem - nie wiem jak ustawić, aby były ułamki po przecinku...