Mam 20 lat ( i 2 miechy :P ), 168 cm wzrostu i 68 kg ( do zrzucenia ok 8-10 kg) .

Od czterech lat odchudzam się a raczej moje myśli krążą tylko wokół odchudzania.

Dwa lata temu moja waga doszła do 73 kg. Załamałam się i wymyślałam siebie od najgorszych jak mogłam siebie doprowadzic do takiego stanu.

Przyszły wakacje. Doszło wiecej ruchu. Zjechałam wówczas 5 kg bez specjalnego wysiłku.
Wazyłam 68 kg. Aż dostałam ochoty na dalsze odchudzanie. Ale niestety na tym sie skończyło.
Szkołą, matura i brak czasu na porządne odżywianie zrobiła swoje. Wprawdzie nie przytyłam ale stanęłam w tym punkcie i ruszyc się nie mogę do dzisiaj.

Teraz znów pojawiaja mi się stany depresyjne, moje samopoczucie jest do niczego.

Mam juz dość siedzenia w domu i pogrążania sę w tym coraz bardziej. Nic mi to nie da a wiem ze wystarczą 3 miesiące i silna wola aby doprowadzić się do porządku.
Do stanu kiedy wreszcie założe to cholerne bikini. Kiedy będę mogła pokjazać płaski brzuch i kiedy bez zadnych wątpliwosci pójdę na imprezę wyszaleć się

Inni mogą to dlaczego niby ja nie mogę ? Dlaczego mi ma się nie udać ??
Czym ja sie różnie ?

A więc 2 sierpnia zaczynam. Wspogacze kupione. Basen pod nosem.

3majcie kciuki.

Wiem że moge na was liczyć

Pozdrawiam