Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 17

Wątek: Kolejna walka-tym razem o...normalność:):)

  1. #1
    Mag1988 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    09-03-2007
    Mieszka w
    Kielce
    Posty
    181

    Domyślnie Kolejna walka-tym razem o...normalność:):)

    Na wstępie muszę przeprosić wszystkie furomowiczki, które odwiedzały mój poprzedni wątek. Przestałam pisać nie podając powodów:/ A teraz postanowiłam założyć nowy ponieważ tematyka starego jest już w moim życiu nieaktualna. W sumie też tytuł tego działu czyli "pamiętnik odchudzania" nie będzie pasował do tematyki ale jakoś polubiłam bycie własnie tutaj.
    W sumie wszystko uległo zmianie dopiero od czwartku gdy kupiłam pewną książkę a dokładnie:

    "Jak opanować wilczy apetyt? Trening"
    Autor: Linda W. Craighead

    Jak niektóre z Was wiedzą od ponad 3 lat mam problemy z zaburzonym odzywianiem się-od bulimii po kompulsywne objadanie się. Ostatnio już miałam wszystkiego dosyć bo w wakacje udało mi się schudnąć do 62-63 kg i od września zaczeło się objadanie się i tycie. Ostatnie tygodnie były najgorsze.
    Wypatrzyłam tę książkę w Tesco i następnego dnia kupiłam. Przeczytałam dopiero 1/3 ale to wystarczyło aby zmienić całkowicie podejście do siebie i swoich problemów.
    Po pierwsze-NIE ODCHUDZAM SIĘ!!!-nie sądziłam, że będę potrafiła wstawać rano bez myśli o jedzeniu i dietach! A jednak już 3 dzień udaje mi się to bez większych problemów.
    Zrozumiałam, że muszę się wyrwać z błednego koła diety i objadania się na przemian ale nie na rzecz samej diety ale normalnego odżywiania się! W moim przypadku polega to na tym, że nie liczę kalorii, nie obmyślam składu posiłków i w rezultacie myślę o jedzeniu dopiero gdy poczuję głód. A gdy już trochę zgłodnieję (nie mogę dopuszczać do dużego wygłodzenia) jem na co mam ochotę. Oczywiście nie znaczy to, że opycham się słodyczami bo miewam też ochotę na zdrowe rzeczy. Stosuję się do najważniejszej rady z tej książki czyli "KONTROLI APETYTU". Delektuję się smakiem i w trakcie posiłku staram się wyczuć moment gdy już się trochę nasycę. Na szczęście szybko mi się to udaje i czasem w połowie dania dochodzę do wniosku, że już nie mam ochoty i więcej nie jem! Tak na prawdę jem tylko troszkę więcej niż będąc na diecie-na oko w granicach 1000-1500 a wcale nie czuję jakbym sobie czegoś odmawiała!W sumie to też nie jest całkowicie normalne odzywianie się ale nie mogę w siebie wmuszać i doprowadzać do jakichkolwiek wyrzutów i negatywnych emocji związanych z jedzeniem bo w moim przypadku napad murowany-tak mi dobrze i tego się BĘDĘ trzymać! I podobno to jest klucz do wyleczenia a na tym mi najbardziej zależy!!
    mam dosyć myślenia o jedzeniu i poświęcania temu tyle czasu, mam dosyć wieczornego objadania się i porannego płakania bo kolejne spodnie się nie dopinają.
    Nie będę tutaj wypisywać swoich jadłospisów ale notować swoje postępy, odczucia i być może wzory arkuszy które powinno się wypełniać kontrolując swój apetyt a być może w ten sposób komuś też to pomoże?
    Wiem, że w drodze do normalnego odżywiania i tak coś schudnę ale nie czuję potrzeby ważenia i mierzenia się-zrobię to tylko raz w poniedziałek aby ewentualnie po upływie dłuższego czasu powtórzyć i mieć porównanie ale nawet jeśli nie schudłabym a utrzymała wagę to i tak będę prze szczęśliwa jeśli uwolnię się od kompulsów.
    Mam nadzieję, że ktoś mnie zechce wspierać. W miarę moich możliwości odwdzięczę się choć mam ostatnio problemy z netem i często brak czasu spowodowany przygotowaniami do matury ale jesli kiedyś miałabym opuścić forum to na pewno nie tak jak do tej pory...lecę się zaaklimatyzować a potem pisać cudowne notatki z wosu:/
    uhh chyba trochę się rozpisałam
    Jak mam żyć, gdy Ty masz być,
    Hen, w Niebiosach...
    2 lata...najdługo mamuś:*

  2. #2
    magdam19 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    18-11-2007
    Posty
    0

    Domyślnie

    Jestem pod wrażeniem Twojej szczerości. Pocieszę Cię, że nie tylko Ty masz problem z takim niezdrowym objadaniem się itp. Po Twoim opisie przypomina mi się dawna Magda jaką ja sama zwykłam być. Zawsze było tak: tydzień lub dwa drakońskiej diety i ćwiczeń=czasem nawet 5kg w dół, a później obżarstwo i... 10 kg dodatkowego tłuszczu przybywało. Wiem jak trudno zmienić swoje nawyki żywieniowe, najważniejsza jest psychika, to siedzi gdzieś w nas, w środku. Ja 3 tyg temu powiedziałam sobie dość tego Magda! Musisz coś ze sobą wreszcie zrobić, jeśli chcesz być w końcu szczęśliwa! Zaczęłam od diety kopenhaskiej, teraz mam 700-800 kcal dziennie i od pon do pt aerobik. Co tydzien będę zwiększać o 100 ilość kalorii, aż dojdę do 1500kcal i tak pozostanę aż do uzyskania efektu. Mam nadzieję, że wtedy też poczuję się wolna i będę pewna, że objadanie i przejadanie się mi nie grozi, że umiem nad tym panować. Tobie też życzę tego z całego serca i muszę pogratulować Ci najlepszej z możliwych dróg jaką wybrałaś Będę Cię wspierać, możesz na mnie liczyć

    Powodzenia

  3. #3
    asq25 Guest

    Domyślnie

    nooooo bardzoooo fajne podejscie i trzymam kciuki zeby Ci sie wszystko ładnie udawało

  4. #4
    Dominika23 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    17-04-2007
    Mieszka w
    Zabrze
    Posty
    990

    Domyślnie

    Widzę, że nie tylko ja mam taki problem

    Powodzenia

  5. #5
    Mag1988 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    09-03-2007
    Mieszka w
    Kielce
    Posty
    181

    Domyślnie

    Strasznie dziękuję za miłe komentarze
    Dziś jestem wykończona-heh ale na własne życzenie oczywiście i kręci mi się łezka jak czytam, że wstajecie tak późno bo ja w weekendy zrywam się o 5.40 Na tygodniu mogę poleniuchować do aż 6 lub 7 hehe.
    Biegałam sobie dziś z ulotkami po Radomiu i miałam baardzo dużo schodów do pokonania bo muszę wbiegać na przynajmniej 3 piętro ale oczywiście ma to też swoje dobre strony-ćwiczę i jeszcze mi za to płacą .
    Ale na prawdę się nieźle namęczyłam (3,5 godziny wbiegania i zbiegania ze schodów)a po powrocie do domu bałam się, że moją walkę szlag trafi bo czułam, że przeginam z jedzeniem i, że wcinam mimo, że nie jestem głodna ale jednak zatrzymałam sie w porę i teraz już mi lepiej. Staram się nie myśleć o kaloriach ale nadal przyłapuję się na sprawdzaniu kaloryczności na opakowaniach-oj tego się szybko nie oduczę.
    A jutro tak profilaktycznie się zważę i zmierzę a po dłuższym czasie porównam czy też może to moje "nie dietowanie" ma jakiś pozytywny wpływ na ciałko
    A teraz randka z wosem, którego szczerze nienawidzę...uhh
    Buziole!
    Jak mam żyć, gdy Ty masz być,
    Hen, w Niebiosach...
    2 lata...najdługo mamuś:*

  6. #6
    asq25 Guest

    Domyślnie

    nooo kochana to wspolczucia z ta pobudka;/ napawrde ... PODZIWIAM..bo rpzeciez o 5:30 ejszcze ciemno

    no ale przynajmniej na marne to nie jest ..nie dosc ze kaska to i duuuzo kalorii an tych schodach sie spali:P

    hihihih no takie spogladanie na ilosc kalorii pozniej wchodzi w nawyk chcac nie chcac:P

  7. #7
    Dominika23 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    17-04-2007
    Mieszka w
    Zabrze
    Posty
    990

    Domyślnie

    Gratuluję, że w porę przestałaś jeśćZnam ten ból, kiedy się przychodzi do domu wieczorem i zaczyna jeść...końca nie widać. Ja tak mam zawsze po promocjach.

    Jak tam na randce z wosem?

  8. #8
    NotPerfectGirl jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    30-03-2006
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    0

    Domyślnie

    W koncu znalazlam chwilke, zeby Cie odwiedzic. Trzymam kciuki i mam nadzieje, ze wiecej juz od nas nie uciekniesz

  9. #9
    Mag1988 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    09-03-2007
    Mieszka w
    Kielce
    Posty
    181

    Domyślnie

    Ehh no tak, nikt nie mówił, że będzie łatwo i nie jest. Chciałabym jeść normalnie i nie myśleć o opinających spodniach i zrzucaniu wagi ale wraz z poniedziałkiem, czyli z dniem gdy zawsze "zaczynałam od nowa" znowu przyszły myśli o kaloriach i ograniczaniu co w rezultacie skończyło się objadaniem A dziś było mi jeszcze ciężej bo nie dosyć, że czułam się źle i fizycznie i psychicznie po wczorajszym obżarstwie-tak wstrętnie i grubo to jeszcze dobiła mnie najlepsza klasowa kumpela. W sumie nigdy nikt mi nie mówił, że jestem tęższa-po prostu jak miałam szczuplejsze momenty to mówili-oo schudłaś, a jak znowu zaczynałam tyć przestawali mówić cokolwiek i to było w sumie jasne wyrażenie ich poglądów ale tak mnie to nie bolało przynajmniej. A dziś mówię M. chodź ze mną do bufetu po obwarzanka a ona na to-"jejku czemu wy tyle tych obwarzanków jecie" (byłam jeszcze z jedną kumpelą), "przecież od pieczywa się tyje" Poczułam się bardzo źle:/ powiedziałam jej w sumie łagodnie, że od 1 obwarzanka, który jest częściowo moim śniadaniem i 2 śniadaniem nie da się utyć. Ehh jakoś wcześniej bardziej byłam odporna na wszelkie teksty ale ona nie ma problemów z wagą i na przerwie jadła słodką bułkę a w plecaku miała jeszcze czekoladę, którą mi się chwaliła na przerwie nie wiem po co a do mnie takie teksty jakbym na jej oczach przynajmniej p 10 obwarzanków pochłaniała. I wiecie, nie kupiłam go w końcu bo nie przełknęłabym chyba-za to...zmyłam się ze szkoły bo mi sie nie chciało czekać 1 okienka.
    Potem chodziłam po mieście w poszukiwaniu butów, których oczywiście nie znalazłam i cały czas walczyłam z sobą-na prawdę myślałam, że nie wytrzymam i jeszcze dodatkowo nakupuję sobie słodyczy, ale zadowoliłam się grahamką (duużą) i jak tylko przyszłam do domu wskoczyłam po kołderkę i przespałam te złe myśli. Wstałam na kolację i w sumie normalnie nie zastanawiając się nad kaloriami i czy posiłek jest zdrowy czy nie zjadłam miseczkę białego makaronu kolanka (tylko miseczkę! dla mnie to na prawdę malutko bo uwielbiam makaron) i zupkę serową z knorra i już mi przeszło. Czuję się znowu silniejsza ale wiem, że nie mogę się takimi 1-dniowymi wpadkami załamywać bo w mojej skarbnicy wiedzy, czyli tej książce o której wspominałam na początku jest wyraźnie zaznaczone, że juz wielkim sukcesem jest gdy w ciągu tygodnia nawet 1-2 dni będą udane-więc ja juz mam 1 udany za sobą Choć nadal mi przykro:/ Jak u nie myśleć o odchudzaniu jak ktoś mi tak coś insynuuje ale jutro chyba pogadam z M. na ten temat-ona nie wie, że mam zaburzenia odzywiania.
    A nie, jutro nie idzę do szkoły-ale za to będę wylewać tony potu na ulotkach tym razem w Starachowicach-pozdrawiam cieplutko i sorki ale ja z reguły mam tendencje do rozpisywania się, więc pewnie ten wątek nie zyska na popularności ale kit z tym hehe-buziaki
    Jak mam żyć, gdy Ty masz być,
    Hen, w Niebiosach...
    2 lata...najdługo mamuś:*

  10. #10
    asq25 Guest

    Domyślnie

    oj kochana wiesz nie da sie tak odrazu nie myslec o kaloriach zapomniec o odchudznaiu...bo to jest juz zakodowane gdzies tam w głowce:P

Strona 1 z 2 1 2 OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •