Czesc,
niestety jestem w punkcie wyjscia, czemu to takie trudne?? Oczywiscie popelnialam podstawowe bledy, albo nie jadlam, a potem slodycze, pozniej jakies oczyszczanie, glodowka, kapuscianka... a przeciez wiem ze to do niczego nie prowadzi;/
Nie pozostaje mi nic innego, jak rozpoczac od nowa, bo to juz nie chodzi o wage, ale zle sie czuje we wlasnej skorze.
Chcialabym codziennie jezdzic na rowerku, rano i wieczorem po 1 h
Ograniczyc slodycze, najlepiej wyelminowac, wytrwalosc przez 2 tygodnie...
Wiadomo, nie ma jasnego pieczywa
I nic po 20.00 do ust.
Przeciez to takie latwe, to dlaczego dalej mam 74 kg, 173 cm i tak mi zle?????????
Bardzo bym chciala zeby ktos mnie wsparl w tej walce, bo to walka niestety z wlasnymi slabosciami...
Pozdrawiam i zapraszam do wspolnego odchudzania!