Ja to nie mam problemow z niedoborem kalorii, tak mi sie wydaje. Teraz doprawiam winkiem (bo ja to w ogole pijaczka jestem).
Pozdraiwam 8)
Wersja do druku
Ja to nie mam problemow z niedoborem kalorii, tak mi sie wydaje. Teraz doprawiam winkiem (bo ja to w ogole pijaczka jestem).
Pozdraiwam 8)
Witaj Kochana:)))
Wcale nie było tak xle;) A co do płatków cynamonowych, czekoladowych itp, ja wiem Ty kupujesz córeczce,wiec musza u was byc, u mnie natomiast jest także ja sobei kompletnie w tej kwestii nie ufam i nie kupuje takich pyszności, bo późnie zjem na raz:PPP
fajnie,że kolega zaproponowął Ci dorywczą prace, zawsze to dodatkowych pare gorszy, jak sie zgodzisz oczywiście:)
Trzymam dzisiaj kciuki za dietke i za to,żebys miała bardzo udany dzień:)))
http://img150.imageshack.us/img150/6120/cafexx3.jpg
Witaj Asiouku. Dobry pomysł z tą dodatkową pracą, zawsze będzie łatwiej. :) Ja też wolę nie mieć cynamonowych płatków pod ręką, bo na pewno bym je podjadała non stop. A u Ciebie jadłospis apetyczny i wcale nie kaloryczny, więc wszystko w porządku. :) Przesyłam buziaki i życzę udanego weekendu! :)
Witam wraz z początkiem weekendu :D
Ech, drugi dzień umieram z nudów na tym moim kursie... W dodatku strasznie mnie irytuje prowadzący... Wychodzę taka znudzona, że cały wieczór zieeeeewam. Jakoś przetrwam te dwa kolejne tygodnie. Ten kurs ma dać niby podstawy do stworzenia własnej firmy, ale na razie jesteśmy w połowie i nie dowiedziałam się niczego, czego bym wcześniej nie wiedziała...
Dziś trochę pogrzeszyłam weekendowo :twisted: :twisted: :twisted:
:arrow: małe musli z mlekiem 200kcal
:arrow: makrela konserwowa + pomidor + serek Babybell 150kcal
:arrow: szpinak + ryż brązowy + ser żółty 280 kcal
:arrow: jabłko 60kcal
:arrow: jogurt light owocowy 90kcal
:arrow: 3 mini-naleśniki z mąki razowej, chudego mleka z dietetyczną konfiturką 350kcal
:arrow: piwo Redds 300kcal :twisted: :twisted: :twisted:
czyli niecałe 1400kcal
Skusiłam się wreszcie na to moje piwo, wypiłam sobie z babcią i sąsiadką :!: :!: A co mi tam 8) 8) 8)
Z ruchem kiepsko. Wygląda to tak, że rano mi się nie chce, a od 12 mam już dzień totalnie zajęty... Postaram się ponadrabiać jutro. Wiem, że ruszać powinnam się codziennie, ale przy @ mi się nie chce. :roll: :roll: :roll:
Mam strasznie dużo pracy, jak zwykle przy komputerze, ale mam nadzieję, że dam razdę Was poodwiedzać :!:
Asiouku - piszesz że pogrzeszyłaś, ale po kaloriach to jakoś nie widać. ;) Co do kursu - to ja mam równie nudne wykłady, więc rozumiem. Ale od kiedy łykam therm line, kofeina na mnie działa i w ogóle nie ziewam. :roll: A potrafiłam kiedyś ziewać ze 100 razy dziennie. :P Przy @ jesteś rozgzreszona z ćwiczeń, mi też się nigdy nie chce. :D Buziaki i kolorowych snów! :)
o tak kursy szkolenia a najgorzej jak się trafi na beznadziejnego prowadzącego .... ruchem się nie przejmuj przecież po @ nadrobisz :)
Sobotę kończę z bólem głowy :? :? :?
Miałam dziś trochę stresów, bo miałam się uczyć na studia i pisać zaliczenie kursu, a tu od rana w domu szaleje dwójka dzieci (moje sześcioletnie i rok starsza kuzynka). Na szczęście była babcia, która nieco opanowała sytuację i udało mi się popracować od 10 do 14.30. Ale jeszcze sporo przede mną, a już mnie nieco nuży siedzenie przed kompem. Na domiar złego nie zdążyłam dziś zaliczyć mojego spacerku - właśnie wychodziłam, kiedy zadzwoniła ciotka, że przyjedzie wcześniej na gościnę, ech... Trochę się dziś mi ludzi przewinęło przez chałupę, chaos, robienie kawy na przemian z uciszaniem dzieci... Teraz mam chwilkę dla siebie, więc już siadam do rozliczenia dnia:
:arrow: chleb + serek light + kiełabasa indykopodobna + ogórek konserwowy 250kcal
:arrow: kisiel truskawkowy z pestkami dyni i słonecznikiem 100kcal
:arrow: zupa wielowarzywna z kurczakiem i ryżem brązowym 300kcal
:arrow: kawa + ciasto śliwkowe (głównie śliwki :) ) 300kcal
:arrow: 2 małe mandarynki + 4 morele suszone 180kcal
:arrow: serek Babybell 60kcal
1190 kcal + kolacja czyli jabłko z Rooibosem 60kcal = 1250kcal
Na więcej nawet nie mam ochoty - powiem Wam szczerze, że niedobrze mi trochę po cieście :? :? Ostatnio czuję, że jak jem coś słodkiego, to potem mi niedobrze. Chyba mój organizm przestawił się już na niską zawartość cukru i jak mu strzelę coś więcej, to już jest ble :!: Dla gości wystawiłam dziś pieguski i czekoladę, a nawet nie miałam ochoty jej wąchać hyhy... Tak sobie myślę, że jak człowiek je te słodkie owoce i nasiona, to mu już dopalacze słodkie nie są potrzebne. Ja zwykle robiłam ten błąd, że jak byłam głodna, to sięgałam po wafelka, Haribo - i tak zaspakajałam na chwilę głód, a już niedługo potem organizm znów domagał się dawki kalorii... słodkich kalorii. Prawię tu, jakbym już wieczność słodkiego nie jadła, a przecież to dopiero 3 tygodnie, i w dodatku z małymi grzeszkami :twisted:
Ale czuję się fajnie, spodnie są teraz w sam raz, czuję znów żebra pod skórą i wałki się takie mniejsze zrobiły :!: :!: :!:
Miłego wieczoru Dziewczynki :!: :!:
Witaj Asiu, widzę że miałaś ciężki dzień. Brawa za to, że tak ładnie się trzymałaś! :D Ja też już czuję, że spodnie są luźniejsze, więc dobrze rozumiem Twoje zadowolenie. :D Życzę kolejnego tak udanego dnia, ale z większą możliwością odpoczynku. ;) Buziaki!
UFFF ... ale miałaś dzień !!! :lol:
To jest fajne uczucie podawać gościom słodkie ciastka , czekoladki i patrzeć się z boku w ogóle nie mając ochoty się przyłączyć do konsumpcji tych kalorycznych bomb. Gratuluję !
I spadających boczków też !
... a potem jak już te boczki znikną całkowicie, żebra będą wystawać nie pozostanie nam nic innego jak gorący piasek, ciepła woda i koc pod palmami . I zakup stroju w 5 minut bez narzekania, że tu odstaje a tu się nie mieści :twisted: Rozmarzyłam się :roll: a co ! :wink:
Bardzo szybki raportos, bo dziecko kce spać!!!
:arrow: sałatka owocowa: 1/2 mango + 2 mandarynki + pestki słonecznika i dyni 150kcal
:arrow: 1 racuch 100kcal
:arrow: kotlet schabowy + 15 frytek + pomidor 450kcal
:arrow: kawa + 2 racuchy 300kcal
:arrow: jabłko 60kcal
1060kcal. Ilościowo całkiem nieźle, jakościowo - gorzej. Same smażone rzeczy. Ale dziś był dzień obiadkowania u rodziny, której i tak w ciągu tygodnia dzielnie odmawiam różnych smakołyków. Ale w weekend potulnie jem, co mi na talerz nałożą :P Sąsiadka upiekła karnawałowe racuchy i powiem Wam, że były takie pyyyyyyyyyyyszne, że się skusiłam na aż trzy w ciągu dnia :shock: :shock: :shock:
Ale przynajmniejdzięki rodzinnej stołówce miałam z głowy gotowanie, smażenie i sprzątanie kuchni :wink: :wink: :wink:
Pozdrawiam :!:
Wpadam na chwilę rano, bo jestem w niewielkim szoku. Otóż poranne ważenie wykazało 73.5 kg :shock: :shock: :shock: :shock: :shock: . Ważyłam się pięć razy, w różnych miejscach i ciągle to samo.
Dziwny tej mój spadek wagi:
1wszy tydzień -0.1kg
2gi tydzień -0.7kg
3ci tydzień -1.3kg
4ty tydzień -1.4kg
A przecież nie obniżyłam jakoś drastycznie ilości kalorii, widzicie, że jem od 1200 do 1500, a czasem nawet trochę ponad.
W sumie wychodzi na to, że przez trzy i pół tygodnia diety schudłam 3.5kg
Kurcze, czy to nie za szybko? Ale z drugiej strony głodna nie chodzę, jem warzywa, węglowodany też i nawet cukier się trafia... Hmmm...
Waga się raczej nie zepsuła, spodnie coraz luźniejsze... No nic to, widocznie tak musi być, ja właściwie zawsze szybko traciłam na wadze, wystarczało mi odstawienie kolacji...
Myślę, że to pewnie głównie przez tą grypkę żołądkową - trzy i pół dnia przecież niemal nie jadłam...
To tyle, raporcik wieczorem :wink: :wink: :wink:
No wielkie gratulacje Asiouku!!!! :D Spadek wagi 0,5-1kg/na tydzień jest zdrowe i w granicach normy, więc nie masz się czym martwić. :) Buziaki i życzę dalszych sukcesów! :)
Raport dzienny:
:arrow: chleb + serek light + kiełbasa podobno drobiowa + papryka + musztarda + żółty ser 250kcal
:arrow: zupa warzywna z ryżem i kurczakiem 200kcal
:arrow: Corny + mandarynka 125kcal
:arrow: drink truskawkowo-pomarańczowy 100 kcal
:arrow: szpinak z serem, nasionami słonecznika + 2 pieczywka i 1/4 bułki z masełem i kiełbasą 350kcal
:arrow: kisiel 80kcal
cosik koło 1100 kcal mi wyszło
Dziś nie miałam czystych spodni na stanie, więc wyciągnęłam takie, które odłożyłam, bo cisnęły. No i się okazało, że już nie cisną. Dziewczyny, z radości założyłam buty na obcasie (ze względu na kręgosłup w ogóle nie powinnam nosić), się umalowałam, wyperfumowałam , no i zebrałam kilka komplementów na od płci męskiej dziś na kursie 8) 8) 8) 8) Od razu człowiekowi motywacja rośnie :twisted: :twisted: :twisted:
Pozdrawiam :!: :!:
No pięknie! Z takim wyglądem i pewnością siebie, to żeby tylko jakiś zachwycony kolega nam Ciebie nie porwał! :D Ach te spodnie - bezcenne uczucie stwierdzić że ex-obcisłe rzeczy jużnie są obcisłe. :) Zazdroszczę, bo u mnie jakiś zastój. :roll: Przesyłam buziaki i życzę słodkich snów!!! :)
Szybka wyliczanka:
:arrow: banan z musli i mlekiem 200kcal
:arrow: mandarynka 40kcal
:arrow: 2 racuchy 260kcal
:arrow: Corny 85kcal
:arrow: buła z masłem i metka oraz pomidorem 250kcal
:arrow: sałatka dietetyczna z tuńczyka + dwa pieczywka 250kcal
czyli 1085 kcal
Jadłam dziś mało rozsądnie, długie przerwy między posiłkami, no i jednak ja chciałm jeść koło 1200 kcal :!: A nie mam czasu. Szczerze mówiąc nawet głodna dziś za bardzo nie byłam. Kolację zjadłam z rozsądku, żeby nie było niżej 800kcal... No i ta bułka i racuchy - ech, miał być warzywny obiadek, a nie zdążyłam zrobić...
Wszystko przez ten kurs, zabieganie, urzędy, no i sesję mam, tylko jeden egzamin, ale dla mnie i tak wyzwanie, bo po niemiecku, w dodatku dyscyplina dotąd mało mi bliska - ekonomia :roll: :roll: :roll: czasem się sama zastanawiam, po co ja się na to rzuciłam :wink: :wink:
Dam radę, tylko nie chcę wpadać w pułapkę dietową. Bo ja mam tak, że jak jem, to na całego, obżarstwo kilkumiesięczne. Potem z bólem przestawiam się na w miarę zdrowe odżywianie, następnie apetyt mi się zmniejsza, chudnę, z powodu zabiegania i poczucia "przecież jem teraz w normie" jeszcze mniejszy mam apetyt, zaczynam zapominać o jedzeniu, chudnę, chudnę...
Ale niestety po jakimś czasie mój organizm ma dość niedbania o niego i niekarmienia go, więc zaczyna strajkować, a ja zaczynam jeść znowu śmieci... i tak leci...
Dlatego od jutra pilnuję pór posiłków i moich 1200-1500kcal :!: :!: :!: :!:
Dziś mam wieczór bez dziecka, ha :!: Zastanawiam się więc jaki film obejrzeć... Ale najpierw Was poodwiedzam :!: :!:
:arrow: pieczywko + sałatka tuńczykowa + pomidor 250kcal
:arrow: jogurt light + jabłko 140kcal
:arrow: bigos + bułka 450kcal
:arrow: gorący kubek borowikowy + sałatka z jajem, groszkiem, serem pasterskim light, majonezem, koperkiem i pomidorem 60kcal + 350kcal
:arrow: mus owoce leśne 130kcal
:arrow: mini-pizzini 90kcal
1410kcal
Co za waga :!: Zazdroszczę - pozytywnie :D
Ja sobie odpuściłam reżim dietetyczny bo za bardzo chyba chudnę, a to grozi jojo i ... włączyłam do dietki AŻ kromkę razowego chlebka 50 gramików z plastrem polędwicy sopockiej a na drugie śniadanie ... kisiel słodka chwila z jabłkiem :oops: mam nadzieję, że od tego nie przytyję :wink: Jak widzę, że wcinasz bułki to czemu ja nie mogę ? :P
A jaki film obejrzałaś ? Trzeba było sobie zrobić SPA :D :idea:
Raportos:
:arrow: jogurt light gruszkowy z musli 210kcal
:arrow: Corny 85kcal
:arrow: bułka serowa 250kcal (?)
:arrow: jabco 55kcal
:arrow: warzywa włoskie na patelnię z kiełbasą light i serem żółtym 450kcal
na razie jest 1050, głodna nie jestem w ogóle, ale za to zła, bo w ciągu dnia znowu nie udało mi się zorganizować sensownych pór posiłków - te warzywka to zjadłam właśnie przed chwilą, a tak od 13 do 18 byłam głodna, bo nie zdążyłam nic sobie przygotować na kurs.
Wiem, że nie przekraczam limitu, ale nie chcę, żeby mi te wieczorne sute posiłki weszły w krew...
Ech...
no no no GRATULUJĘ 3,5 kg mniej REWELACJA :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!: :!:
masz pyszne jadłospisy :)
Na kurs koniecznie kanapki , jabłko , może sok warzywny ?
Rany asiołku , przestań wpisywać te bułki serowe bo nie moooogęęęę . Ślina mi normalnie cieknie :wink:
Bułki bułkami, też bym się skusiła, ale gdzie nam się ten asiouek podział?? :roll: :(
No właśnie , asiołku ŻYJESZ TY JESZCZE ?
Hooop Hooop ......
Żyję, żyję, dzięki za troskę :wink: Miałam szalony tydzień, a i weekend dość niespokojny, ciągle poza domem...
Sprawa wygląda więc tak
PIĄTEK - nie liczyłam kalorii. zjadłam lekkie śniadanie, potem na obiad same warzywka, na deser owoce i Corny, a potem byłam na urodzinach 8) 8) Wcięłam schabowego, sałatkę grecką, kawałek sernika zimnego i tiramisu, kilka faworków i garść czipsów. Jednym słowem szaleństwo 8) 8) Nie mam sobie za złe, myślę, że nie przekroczyłam 2000kcal...
SOBOTA
:arrow: jogurt z otrębami i dżemem light 150kcal
:arrow: schabowy + sałatka grecka 600kcal
:arrow: sernik i jabłecznik 500kcal
:arrow: dwa piwa Tyskie 450kcal
cuś koło 1700kcal hyhy. Sobota była trochę przedłużeniem tych urodzin piątkowych...
Dziś wracam na łono diety, dzielnie wymiguję się od poczęstunków (niedzielny obiad u rodzinki) i zjadłam sobie:
:arrow: parówka light + 2 pieczywka z pomidorem i serkiem 280kcal
:arrow: garść ryżu + potrawka z kurczaczka 400kcal
:arrow: faworek 50kcal (no dobra, tu się dałam skusić, ale tylko na jednego!!!)
:arrow: jabco 60kcal
do tego dojdzie:
:arrow: marchewka z groszkiem 150kcal
:arrow: mus owocowy 150kcal
czyli 1090kcal
Lodówke mam pustą, więc nie ma zagrożenia, że zjem więcej hihi... Idę zobaczyć, co u Was :!: :!:
Aha ruch - spacer 30min + basen godzina + rower 45 min (basen i rower z dzieckiem, więc nie poszalałam, ale ruch był)
No i kiepsko, kiepsko mi idzie:
PONIEDZIAŁEK>>> koło 2000 kcal
WTOREK>>>koło 1800 kcal
ŚRODA>>> koło 1800 kcal
Ruchu zero, nie licząc normalnych czynności domowych, robienia zakupów itd.
Jestem głodna, i co gorsza, mam ochotę na słodycze. Pozwoliłam już sobie zjeść pieguska i lizaka w ciągu tych dni :? :? :? :? Myślę, że się trochę rozregulowałam tym weekendem urodzinowym.
Do tego waga w poniedziałek pokazała 74,5 kg. No i kurcze wkurza mnie to, wiem, że nie przytyłam, bo ciuchy są coraz luźniejsze, ale irytuje mnie to niesamowicie :x :x :x Czuję się jakaś zniechęcona do liczenia kalorii...Ciągle pada, więc nie mogę spacerować, a nie wiem, jakie ćwiczenia moge robić z tym moim kręgosłupem... Na basen nie pójdę, bo nie mam stroju. Tzn. mam, ale coś dziwnego stało się z moim biustem, bo ostatnio staniki i ten nieszczęsny strój są za małe :roll: :roll: :roll: Chyba mi się pospierały, bo w cudowne powiększenie mojego i tak sporego biustu raczej nie wierzę hihi :twisted: :twisted: :twisted:
Humor mam do bani, trudno mi się zebrać do sensownej roboty... Wczoraj siedziałam 6 godzin nad rachunkami, a okazało się, że chyba gdzieś strzeliłam byka i dziś powinnam poświęcić znowu te kilka godzin na znalezienie go. Do tego nauka na studia i robienie strony internetowej... O zajmowaniu się dzieciem nie wpsomnę.... A mi się tak nie chce nic, eeeeeeeeeeeeech :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
taka pogoda ostatnio kochana zdecydowanie nie sprzyjająca odchudzaniu .... pochmurno, deszczowo ... :roll: człowiek potrzebuje więcej energii by funkcjonować :) a na ruch i tak nie ma ochoty ;)
będzie lepiej jak zaświeci słoneczko :) mówię ci :)
No i wczoraj było OK - 1400kcal, a dziś...
banan + mleko + Corny 250kcal
dwa pieczywka z twarogiemi pomidorem 250kcal
sałatka z tuńczykiem, pęczakiem i kukurydzą oraz majonezem 350kcal
sok jabłkowy 60kcal
chleb z marmeladą 150kcal
ciasto owocowe 150 kcal
4 pieczywka z pasztetem, serem i ogórkiem kiszonym 300kcal
no i dotąd nie jest źle, bo trochę ponad 1500...
ale odbiło mi i zeżarłam paczkę żelków i ciastek :oops: :oops: :oops:
pewnie z 700kcal jak nic :cry: :cry: :cry: :cry:
Zła jestem na siebie, zjadłam bez sensu, bezrefleksyjnie,jedząc myślałam cały czas, że będę się źle czuła, że tyle cukru na noc to szaleństwo. Ale jadłam, jadłam, jadłam, sięgałam po kolejne ciastka, po kolejne żelki...
Tym bardziej wkurza mnie to, że dotychczas nie ciągnęło mnie do słodyczy. Nie kosztowało mnie to dużo, żeby sobie odmówić, raczej samej z siebie mi się nie chciało... Więc to nie tak, że miałam jakiś niedosyt...
Ech...
:) Nie jest tak źle kochana ;) Przynajmniej się trzymasz... Ja się niby trzymałam bez forum, ale planu nie wykonałam :( i wracam, żeby dokończyć dzieło... Uda nam się ;) Uda napewno, a co do żelków... pychota, choć nie jem dla zasady :) Buzi na dorbanoc;*
Asiouku - nie jest źle, wiadomo raz lepiej, raz gorzej, ale ważne, żeby się pilnować. Ty się przejmujesz tym, że zjadłaś te żelki, no i pewnie następnym razem odmówisz, a jeden raz takiej wielkiej szkody nie poczyni. :) Jeżeli ciuchy luźniejsze to po co się przejmować wzrostem wagi? Może po prostu rosną Ci mięśnie? A one jak wiadomo są cięższe od tłuszczyku. Mierz centymetry, to pewnie będziesz się lepiej czuła psychicznie. :) Zresztą wystarczy, że spojrzysz w lustro to już możesz pomyśleć "schudłam" i będzie lepiej. :) Głowka do góry, ja też mam nadzieję, że te smutne, dziwne, szare dni szybko miną. Nie poddawajmy się sezonowej depresji, a więc uśmiech na twarzy i do dzieła. :) Buziaki!
Jest źle, choć nie jest najgorzej :? :? :?
Waga wskazała dziś 74,6 kg
Totalnie tego nie rozumiem... Wszyscy mi dookoła zaczęli mówić, jak to schudłam... A ten cholerny przyrząd jakby na złość pokazuje coraz więcej...
Ani - ja też bym chciała umieć "dla zasady", ale mi nie wychodzi...
Nelu - to nie mogą być mięśnie, bo ja prawie w ogóle nie ćwiczę...
Nie liczę też kalorii, tzn. nie liczyłam w ostatnich dniach. W sobotę było jeszcze OK, jedynym przestępstwem były samorobne gofry na kolację (ale siedziałam do północy nad pracą), ale w niedzielę znów porażka.
Nie żeby mnie ktoś czymś częstował, a ja nie potrafiłam odmówić - o nie, tak nie było, moja rodzina przyzwyczaiła się do mojej wymówki "Jestem na diecie"... Nie żebym była jakoś szczególnie głodna... po prostu z własnej woli, a raczej z obżarstwa sięgnęłam po pół paczki draży kakaowych, potem garść żelków... Na obiad do ogromnego schabowego walnęłam sobie frytki, a całość dożarłam jeszcze wieczorem kolejną garścią żelków i batonikiem czekoladowym :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops: :oops:
Jedyne moje osiągnięcie to takie, że jak po raz trzeci szłam do szafki ze słodyczami, to kopnęłam się sama w dupę i zawróciłam... Dla mnie to sukces, bo ja jak zwykle zaczynam takie obżarstwo, to ono się kończy zjedzeniem wszystkich słodkości z szafki...
Dlatego postanawiam pokornie powrócić do moich założeń dot. niedotykania słodyczy i liczenia kalorii... Dziś na śniadanko wrzuciłam sobie banana z garstką musli i mlekiem. Mam nadzieję, że od teraz bęzie bezwpadkowo...
Grunt, że mam jeszcze wolę walki :) :) :) :) :)
Pozdrawiam Was serdecznie :!: :!:
Asiouku trzymam za Ciebie mocno kciuki. Walcz!:)
No widzisz :!: :!: :!: Sama sobie udowodniłaś, że jak chcesz, to potrafisz :) Gratuluję "zawrócenia z drogi do szafki" ;) Zatem dzisiaj już gdzecznie i bez wpadek maleńka ;)
Dzień dobry ;)
Pyszna kawusia na stół i... odchudzamy się, odchudzamy ;)
http://www.pizzaexpress.com.pl/cmsAd..._FOTO/71p1.jpg
Hejhej,
Ostatni tydzień porażkowy częściowo.
Jadłam około 2000kcal - codziennie, do tego często było tak, że w ciągu dnia jadłam dietkowo, ale wieczorem nadrabiałam wszystko późną i sutą kolacją.
Wróciłam też do jedzenie słodyczy. Kilka razy udało mi się opanować, ale kilka razy nie :oops: :oops: :oops:
Pozytywne jest to, że się dużo ruszam, przejechałam w tym tygodniu kilka godzin na rowerze i zaliczyłam trzy godzinne spacery.
Na wagę dziś nie weszłam, może jutro się odważę... Chociaż wiem, że jak już to znowu drgnęło pewnie w górę, bo spodnie się luźniejsze nie robią oj nie...
Nie no moja droga... Nawet jeśli w górę... nie poddajemy się, nie poddajemy :!: :!: :!: Idziemy dalej :!: Przecież po to tutaj jesteśmy, czyż nie :?: Żeby przede wszystkim sobie udowodnić, że potrafimy, bo przecież potrafimy :!: Jeśli się boisz... nie stawaj na wagę :) Zważ się za tydzień, a wszystko będzie dobrze :)
Pozdrawiam :)
Oj Asiouku, żadna tragedia się nie dzieje. :) Nawet jeśli waga pójdzie ciut w góre, to zobaczysz, że ogarnie Cię tylko większa motywacja! A nowy "nabytek" dużo łatwiej zrzucić niż długo zalegany tłuszczyk. Widziałam to po sobie wiele razy. :) Także zobaczysz, wrócisz do dietki, kilka dni i będzie jak dawniej. :) Buziaczki i przyjemnego, dietetycznego ;) wieczorku! :D
Kochana... mam nadzieję, że ta Twoja nieobecność jest spowodowana zajęciem się dietką i zabieganiem, które spala nam kalorie, a nie poddaniem się ;)
Pozdrawiam gorąco :)
nie no nie przesadzaj to nie koniec świata :)
to okres przejściowy :) przyjdzie wiosna będzie lepiej :)
uszy do góry :)
http://www.fotoplatforma.pl/foto_gal...2_DSCN4073.jpg
gdzie Ty się podziewasz :?: :!:
Asioueczku gdzie jesteś?? We miss U... :*
Witajcie :!: :!: :!:
Nie mam czasu wpadać... Dużo się dzieje - pozytywnie 8) 8) 8)
Z dietą mi nie wyszło, ale też nie obżerałam się, więc waga stoi w miejscu. 5 dni jadłam koło 1600kcal, kolejne 5 dni około 2000kcal...
Od jutra ruszam dalej, muszę zgubić 3-4 kg, żeby się zmieścić w spodnie, które dostałam - faaaaajne spodnie, więc się zawzięłam, że się w nie na Wielkanoc zmieszczę :!:
Dużym plusem zeszłego tygodnia jest to, że się bardzo dużo ruszałam - 160 minut na rowerze i 30 minut spacerowania - od poniedziałku do czwartku, potem się mój skarbulek rozchorował, więc z ruchu nici... Potem w rodzince się urodziła nowa kuzyneczka - no i znowu przez zamieszanie aż do dziś nic nie robiłam. Ale już dziś mam za sobą 0,5h godzinny spacer, no i wracam do rowerowania, bo mi uda dzięki temu pieknie wyszczuplały :P :P :P :P :P
Nie wiem, ile ważę, bo nie właziłam na wagę. Nie miałam czasu i ochoty - z powodu @. Jutro się chyba zważę :twisted: :twisted: :twisted:
Trzymajcie się
:P :P :P