witajcie
jestem nieco a nawet bardziej niż nieco załamana - sama sobie jestem winna i tylko do siebie mogę mieć pretensję...
zaczęłam się odchudzać od końca stycznia, luty, marzec - do świat Wielkanocnych.... dietka moja polegała na ograniczeniu przede wszystkim słodyczy (od których tyje) i kaloryczności pozostałych posiłków do 1200 kcal, 1000 kcal, czasem zjadłam raz na tydzień więcej kalorii (takie dzień odpuszczenia lekkiego aby podkręcić przemianę materii). kalorii dokładnie nie liczyłam tylko na przysłowiowe "oko" i schudłam w sumie w tym okresie. 5 kilo.
ładnie wyrzeźbiłam talie, brzuch nawet stał sie o dziwo mniejszy i bioderka ładnie spadły - głownie zalezało mi na utracie cm a nie wagi byłam zadowolona
lecz od świąt stało sie ze mna cos strasznego ------ zaczełam pochłaniać ogromne ilosci jedzenia, wrecz gigantyczne i nie mogłam sie opanować, każdego dnia postanowiłam sobie ze to był ostatni dzien obżarstwa bo przecież nie chciałam zaprzepaścić tego o co tyle walczyłam.... lecz nic to nie dawało i było jeszcze gorzej potrafiłam zjesc kilka duzych pączków do tego chrupki, czipsy, czekolade, i normalne sniadanie, obiad, kolacje... do tego tygodnia...
powiedziałam wreszcie STOP!!!
w maju jade na ślub mojej siostry ciotecznej.....w czerwcu kolejna wazna uroczystość rodzinna .... a ja zamieniłam sie z powrotem w pulchniutka osobę.... i dlatego musze to zmienic....
boje sie ze teraz bedzie mi strasznie ciezko to wszystko zrzucic...
ze tkanka tłuszczowa i moj organizm zgupieja...
ze nie schudne juz tak ładnie
ze nie bedzie takich efektow
ze te boczki brzuch i biodra takie zostana....
bede cwiczyc, ograniczac jedzenie dietka 1200 , 1000 kcal...
mam zamiar kupic sobie zestaw herbatek SLIM FIGURA.
I mam nadzieje, że schudnę jeszcze i juz nie popelnie takiego błedu….
ps. czuje sie taka nieporzebna, taka nijaka, troche zdołowana....- mam nadzieje ze to minie...
Zakładki