-
No fajnie było :)
Zwiedzaliśmy raczej w normie, bez przeciążeń ;) ale i tak całe dnie chodzenia. Najgorsze było to, że dostałam @ w trakcie :? także humor miałam wystrzałowy momentami. No i się przeziębiłam :D tak dla dopełnienia obrazu (lekko groteskowego).
Budapeszt absolutnie spektakularny, rejs statkiem po Dunaju - cudo. Bratysława jak zwykle - niezbyt ciekawa, malutka i brudna, ale akurat tam to bywam często-gęsto służbowo i nie mam większych oczekiwań 8)
Jadłam raczej nieźle, nie miałam czasu na liczenie kcal, a i teraz wstecz mi się nie chce, bo co to zmieni. Wspaniałe gulasze węgierskie, mmm... Za to na Słowacji opanować się przed wyprażanymi syrami i haluszkami to wyzwanie, ale dzielnie jadłam sałatki najróżniejsze, tylko zupy jadłam z przyjemnością ichnie (czosnkowa :) ). A sałatek nie umieją robić w ogóle, ziół nie uznają tylko ocet :? sól i pieprz. Więc smakowo bez rewelacji.
Jutro się ważę, bo czuję że się "wsiąkam" ładnie. Szczególnie po @ ;)
Wieczorem wkleję jakieś zdjątka.
Dzień zaczynam klasycznie, czyli 2 kromki pumpernikla z twarożkiem i warzywami. Dobrze być w domu i zjeść normalne śniadanko...
-
cieszę się że jesteś zadowolona z wyjazdu :)
-
Poszalałam dziś trochę, ale @ w toku, a ponoć w tym czasie trzeba jeść nieco więcej ;)
Dziś pożarte:
śniadanie: 2 płatki pumpernikla z salami i warzywami, herbata z cukrem - 350kcal
II śniadanie: activia pitna - 160kcal
obiad: sałatka cesarska z dressingiem, 3 stripsy kfc - 550kcal
kolacja: pierożki tybetańskie z soczewicą - ok. 300kcal(???)
= ~1350-1400kcal.
Te stripsy niepotrzebnie, ale DIABLĄ na nie miałam ochotę ;)
Lecę, jest tak pięknie i majowo na zewnątrz że nie sposób przed kompem siedzieć :)
-
i tak ślicznie dietujesz :)
-
Peszymistin fajnie że wpadłaś :)
Ciągle jestem opuchnięta i zatrzymuję wodę, więc ważenie przekładam do końca tego tygodnia :? Zobaczymy.
Dziś pożarte:
śniadanie: 2 kromki pumpernikla z serem i warzywami, herbata z cukrem (350kcal)
II śniadanie: activia pitna, kawa z mlekiem i cukrem (230kcal)
obiad: warzywa po meksykańsku z kurczakiem (350kcal)
kolacja (w zamiarze): serek wiejski z rzodkiewką i kromka chleba razowego (300kcal)
= ~1230kcal
Jak widzicie liczę kalorie pi-razy-drzwi raczej, bo chcę wiedzieć mniej więcej ile wychodzi.
Jejku ja chcę już ważyć 70kg :roll:
-
ładnie jesz... idealnie, bym nawet powiedziała ;)
u mnie to zawsze jakieś świństwa się zakradną :roll: a u Ciebie takie to zaplanowane, zdrowe, zróżnicowane :lol:
cieszę się, że wyjazd się udał :P
a na Słowacji to nie oparłabym się smażonemu syrowi... a tego na "h" to nawet nie znam, chyba dobrze :P co do sałatek to się zgadzam, dlatego tam nie je się sałatek! :lol:
-
Pris,
a te warzywa po meksykańsku to mrożone czy jakiś twój przepis?
-
ja też chce już ważyc 70 kg...
jeszcze daleka droga a ja sobie bimbam...
-
O ile odwiedzin :) Miło :D
Felicja warzywka to są te:
http://www.frosta.pl/upload/frosta_41.jpg
93kcal w 100g, paczka ma 600g starcza SPOKOJNIE na 2 porcje albo i więcej. Do tego dodaję multum papryczki ostrej. Wiem że to pójście na łatwiznę z mrożonkami, ale do diaska tam, wracam po siódmej z pracy i mam siły co najwyżej nogi wyciągnąć.
Ogólnie Frosta ma bardzo dobre te gotowe dania, np ten makaron-muszelki z suszonymi pomidorami i innymi:
http://www.frosta.pl/upload/frosta_884.jpg
Agassi haluszki to taka ichnia zacierka z ziemniaków i mąki, robi się pulpa, mamałyga - dość smaczna, ale oni to zlewają sosami, boczkiem i innym tłuszczem, więc wolałam nie jeść.
Wiecie co, jem naprawdę - sama przyznaję i się sobie dziwię! - nieźle i nie grzeszę :shock: Chociaż korci mnie żeby zjeść kalorie na kolację z czekolady ;) która leży obok (Ritter Sport, mmmm :roll: ), ale o tej porze to przesada. Nie wiem w sumie co mnie motywuje - teraz pewnie spadające z tyłka spodnie, nagle odkryte zarysy mięśni brzucha, bo pierzynka tłuszczyku się zmniejszyła sporo... No i co tu dużo gadać: faceci się zaczęli na ulicy oglądać, a to jest miłe. A jak smaruję ciało po kąpieli to nie ma już zwałów WSZĘDZIE tylko już w kilku miejscach :) To cieszy. I twarz z mniejszymi pyzami. I świetne samopoczucie, odkąd nie piję napojów gazowanych i nie jem słodyczy na tony, żadnego brzucha jak balon, itd.
Poza tym LATO krzyczy zewsząd, a chcę pod koniec czerwca pojechać nad jezioro popływać. Tak po prostu i bez robienia uników znajomym, że nie pojadę bo coś muszę zrobić... a tak naprawdę to wstyd wyjść w kostiumie.
-
I to się nazywa pozytywna motywacja :D Oj, chciałabym, żeby mi brzuszek też nie sterczał :cry:
Co do mrożonek, to są rzeczywiście genialną sprawą! Z tym, że ta Frosta to trochę droga:/ Niby na dwa dni by mi starczyło, ale te wszystkie poltino i hortexy też na dwa dni mi wystarczają. I jeszcze jedno: jak Twój men znosi Twoją dietę? Żywicie się wspólnie czy oddzielnie?