Zakładam nowy wątek, bo stary (w "Chcę schudnąć") upstrzony próbami South Beachi na przemian z jo-jo. A od jakiegoś miesiąca (to te moje 5kg mniej i stan 75kg na wadze) jem sobie normalnie i tyle. Bez słodyczy, fast fooda, słodkich napojów gazowanych. Jak widać chudnie mi się, nie męczę się rygorami, jest fajnie.
Stąd carte blanche jaką ma być ten wątek.
O co chodzi:
- jem do zaspokojenia głodu. Precz z głodem,
- chleb tylko rano i tylko ciemny,
- warzywa i owoce codziennie (owoce lub sok) i to po kilka razy,
- zupy codziennie, jeśli nie ma opcji - muesli z mlekiem chociaż,
- mięso na obiad bez ziemniaków, klusków, ryżu itd. Jedyna opcja węglowodanów na obiad to w warzywach na patelnię,
- woda (niestety, bo nie lubię )
- NIE MYŚLĘ o diecie, odchudzaniu i jego tempie. Waga sobie spada kiedy chce i ile chce, podchodzę do tego z pokorą.
Dziś pożarte:
śniadanie: 2 kromki ciemnego chleba z szynką i warzywami, herbata z cukrem
II śniadanie: kawa z mlekiem i cukrem
obiad: filet z kurczaka z grilla (1/4 piersi), surówka z selera i kapusty
podwieczorek: 3 śliwki
kolacja: mleko z muesli
Od miesiąca nie jadłam słodyczy. W lodówce od paru dni leży Big Milk i małe Prince Polo - oba poniżej 100kcal w sumie. W miarę bezgrzeszne słodycze więc. I wcale mi się ich nie chce. Może jutro? Czuję jak się "zasysam" w sobie stopniowo, tylko waga od 10dni uparcie na 75-tce (choć są przesłanki ku 74,5 ). Well, we shall see.
Zakładki