-
Schudłam :-) przytyłam :-( chcę znowu schudnąć!
Witajcie,
zakładam nowy wątek, bo dzisiaj po raz pierwszy udało mi się spojrzeć prawdzie w oczy - przytyłam. Ech, jak trudno się do tego przyznać. Ale teraz już jest lepiej. Uspokoiłam się i zrozumiałam, że przecież wszystko zależy ode mnie. Przez ostatni rok udało mi się schudnąć 16 kg. To był mój pierwszy wielki sukces. Byłam z siebie dumna jak nigdy dotąd. Ale okazało się, że, owszem schudnąć nie było łatwo, ale tak naprawdę najtrudniej jest utrzymać wagę. I tu zaczął się problem. Rozpoczęłam wyjątkowo uciążliwe i przykre zmagania. Bo dopóki waga spadała - motywowawało to mnie. Ale po tym jak waga już się zatrzymała, a nie daj Boże posunęła do góry - to był prawdziwy koszmar! Traciłam humor, byłam strasznie zdenerwowana - nie potrafiłam powstrzymać emocji. Wyjątkowo obawiałam się, że zaprzepaszczę wszystko, co do tej pory udało mi się osiągnąć. Zaczęłam się oszukiwać - że to tylko dzisiaj tyle waga wskazuje, że pewnie woda mi się zatrzymała w organiźmie, że jutro będę pościć i wszystko "naprawię". Ale coraz trudniej mi się było powstrzymać przed kolejnym kęsem "niedozwolonych" produktów. Czułam się winna a mimo to sięgałam po słodycze i tłuste potrawy. Ale zawsze to było jakoś tak mimochodem, bez nakładania na talerz, żeby nikt nie widział. Wstydziłam się swojej słabości i jednocześnie nie mogłam sobie przypomnieć jak to możliwe, że przez rok udało mi się tak konsekwetnie omijać tego typu jedzenie.
W efekcie przytyłam 4 kg. Obiektywnie rzecz biorąc nie dużo, ale każdy gram okupiony jest morzem łez i ogromnym przeswiadczeniem o porażce. Czuję się gruba, nieatrakcyjna i przede wszystkim słaba. A co najgorsze - wiem, że sytuacja ta jest chora, że chore jest moje podejście do tego wszystkiego. Dlatego wczoraj podjęłam decyzję - dość. Trzeba spojrzec prawdzie w oczy! - przytyłam? - ok, to nie koniec świata! Schudłam raz, mogę schodnąć drugi!. A będzie to o tyle łatwiejsze i przyjemniejsze, że nie będzie polegało na ciągłym sprawdzaniu czy aby waga nie idzie w górę, ale na oczekiwaniu na spadek. Śmieszne? - może i tak, ale dodatkowo motywujące!
Dziewczyny, nie wiem, czy którąkolwiek z Was zainteresuje ten wątek. Może już Was znudził ten długi opis. Ale postanowiłam nakreślić całą sytuację z dwóch powodów. Po pierwsze sama potrzebowałam takiego "oczyszczenia", po drugie możliwe, że gdzieś na forum jest osoba, która tak jak ja ma problem z przyznaniem się przed samą sobą, że troszkę "nadrobiła", a to, że nie jest odosobniona może jej pomóc.
Zamierzam tutaj opisywać co zjadłam, jak wygląda moja waga. Ale również dzielić się wrażeniami i przemyśleniami. Zobaczymy jak to się uda. Ale teraz postanawiam - zrzucam 4 kg! Chciałabym aby udało mi się do Wielkanocy - 26 marca.
Przebieg moich dotychczasowych zmagań wyglądał nastepująco 67 kg => 51 kg +> 55 kgA więc do dzieła!
Dzisiejszy jadłospis:
7:00 kawka z mleczkiem 2% + mandarynka
12:00 ser twarogowy chudy (100 g) + jogurt naturalny 0% (100g) + truskawki (100 g)
14:00 sok Fit 8 warzyw (500 ml)
co będzie po południu jeszcze nie wiem, ale napewno napiszę
Waga: 55,2 kg
Serdecznie zapraszam do lektury, śledzenia wątku i wspólnej walki!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki