No, niestety - jesli mowa o czasie polskim, to ja nie dam rady. U 'mnie' wtedy jest 24:30-1:30, a nastepnego dnia do pracy...
Wczoraj znowu pozwolialam sobie na male weekendowe szalenstwo, pohamowane na szczescie kolo 17:00 - pol kilograma wiecej.
Nic to, dzisiaj juz tylko dietka.
Zakładki