-
Zosiu,
już na mailen Ci napisałąm, ze doszedł tylko jeden ze zdjęciam. I jak to prawda, ze ten długi zniknął, to mi też się chce wyć. :cry:
Znowu pisze z pracy zamiast pracować :roll:
jakaś się najedzona strasznie czuje. Minełam śniadanie. Wiem, ze to nie za dobrze, ale nie mam ochoty jeść. Zjem jak tylko trochę zgłodnieje.
Do pracy spakowałam kefir i reszę wczorajaszej sałaty z jajkami.
W domu czeka mieszanka chińska z kurczakiem, a na kolację będzie makrela.
dzień znowu zaczął się od krzyków, czyli lekko nie będzie. :?
pozdrawiam i uciekam do pracy
-
Emilko, oby jak najszybciej ci dzień zleciał! Jakie masz plany na po pracy? A jedzeniowo bardzo dobrze, znaczy poza brakiem śniadania, ale raz to chyba nie grzech ;)
-
Z tym śniadaniem to nie dokońca prawda. Pijąc kawę, z troski o własny żołądek, zjadłam trójkącik serka topionego. Przed chwilą w ramach śniadania wypiłam jogurt. Ale już bardzo chętnie zjadłabym sałatkę, bo jest pyszna.
Zosiu: plany na popołudnie czysto naukowe. Muszę skończyć projekt i troche pouczyć się.
Zmykam bo mnie wołają
-
Emilko, no i bardzo dobrze, że zjadłaś. A sałatka z pewnością kusi, sama muszę sobie taką zrobić :)
-
Moja koleżanka jak wyszła za mąż to z postanowieniem, że są oboje partnerami w związku. Oboje pracowali - w pierwszych dniach euforii po powrocie z pracy mąż zasiadł na kanapie z gazetą. Żona zaczęła robić obiad, ale .. stanęła. Wzięła książkę i przysiadła się do niego na kanapę wtulając się mu uroczo w boczek. Wytrzymał 20 minut po czym zapytał "A jakiś obiad to my będziemy jeść?" Spojrzała na niego, zatrzepotała rzęsami "Jak mi pomożesz to oczywiście, kochanie" :) Odtąd wracali do domu, ona zajmowała się mięskiem - on surówką. Ona szykowała talerze - on obierał ziemniaczki. Ona robiła przepierkę - on odkurzał mieszkanie. Zajęci byli oboje lub oboje odpoczywali. Na imprezy jeździli samochodem - jedno piło, drugie prowadziło. Na następnej imprezie było na odwrót. Są ze sobą już ponad 20 lat i układ się sprawdza idealnie. Jak twierdzi koleżanka "Trzeba umieć wychować sobie męża" ;)
Nie powinno być takiej konieczności, by udowadniać kto ile robi w domu. Jeśli taka konieczność występuje - trzeba porozmawiać. Albo zostawić wszystko nagle i w 100% - całe gotowanie, zmywanie, sprzątanie, prasowanie. Wtedy samo wyjdzie na wierzch kto ile robi. I ustalić - ja uprasuję, a ty co zrobisz?
-
Znowu funkcjonuję dziś tylko dzieki kawie. Skończyłam włąśnie drugą. jakoś jest ślamazarnie. Najchętniej bym poszła spać, albo położyła sie w cieniu z wodą mineralną zamiast piwa oczywiście.
Za moment przyjdzie poraz na sałatkę.
Zosiu: zrób koniecznie. A z tym mailem to już nic sie nie da zrobić? Ja chcę wiedzieć co tam napisałaś.
Mirielciu: dzięki Kochana. Piękne i mądre to co napisałaś. Muszę sobie to jeszcze kilka razy przeczytać i przemyśleć. Dobrze, że jesteś. :D
-
Emilko, jak wrócę do domu to się dowiem czy czegoś Mężulo nie wymyślił ale obawiam się, że wyparował po prostu. Nicto, napiszę jeszcze raz :)
-
Wróciłam do domu i od razu o niebo lepiej.
Zjadłam właśnie rozsądną porcję mieszanki chińskiej z kurczakiem, ale trochę przesadziłam z solą (bo w kostce rosołowej się to wszystko pitrasiło, później dodałam jeszce sos sojowy).
Ale dobre było. teraz zagruzam pomidoerem, żeby nie naruszyć męzowskiej porcji.
-
Zosiu, to ja czekam z niecierpliwością :D
-
Zjadłam jeszcze serek z ananasem, popijam kawą z mlekiem i ślęczę nad projektem. Całe szczęście już widać koniec i raczej powinnam zdąrzyć do soboty. W każdym razie już nie czuję tego przerażajacego strachy, że nie dam rady, nie zdąrzę.
Maturę z matematyki na poziomie podstawowym po raz kolejny rozwiązałam :D
Na jutro do pracy zpstawiłam sobie poziom rozszerzony. Niestety dzwniłam do korka, a on zapłakany. Cos nie bardzo. sama twierdzi, że łatwe zadania, ale narobiła masę głupich błędów. Kurcze...