-
Nawet nie jest ciężko, żeby tylko nie przechwalić.
Pierwszy dzień dietowania prawie za mną, a zjadłam:
:arrow: jajecznice z 2 jajek + 2 ogórki kiszone
:arrow: kawa z mleczkiem
:arrow: 4 tektury z dżemem
:arrow: ser zółty + pomidor
:arrow: mieszanka chińska z makaronem sojowym (to w planach na kolację)
Nie ćwiczę, ale za to miałam ze 2 godziny intensywnego spacerowania. Przez nieczynne bankomaty, a później zakupy. :D
I mieszkanie posprzątałam :mrgreen:
-
Emilko, miewałaś już na pewno ładniejsze tickerki, więc dobrze, że się zebrałaś w sobie i zaczęłaś dietkować!
I ćwiczenia też masz w planach, więc będzie dobrze :P :P :P :P
POWODZENIA!!!!!!!! :) :) :)
-
Wyspałam się nie powiem. Ale jak można było inaczej skoro wczoraj o 21 już zasypiałam.
Wykąpana byłam w olejku do inhalacji (zatoki, uboczny skutek poparzenia :roll: ).
Wstałam godzinę temu.
Zjadłam tekturki, popiłam kawą i szykuję się, głównie psychicznie, do popracowania. Tłumaczyć będę. Czasu już niewiele zostało, pracy trochę więcej. A pieniądze potrzebne jak nigdy wcześniej.
Dziś z dieta znacznie gorzej. Ciapałabym coś cały czas. Najedzona jestem, ale ręce cały czas by coś chciały. Picie w dużych ilościach nie pomaga.
Tłumaczenie nie jest na tyle fascynujące żeby zapomnieć o jedzeniu.
Cwiczenia mogły by pomóc... :roll:
-
Witaj Emilko :P
Tłumaczysz już?.... jeśli tak, to życzę szybkiego uporania się z pracą, bo faktycznie dodatkowe pieniążki zawsze się przydają :wink: :roll:
... a o jakim poparzeniu piszesz?.... jeśli wolno zapytać?...
Miłej niedzieli!
I mimo wszystko poćwicz koniecznie chociaż z pół godzinki :P
-
Kasiu,
tłumaczę, ale marnie mi to idzie. kolejny fantastyczny wymysł naszego zakładu. Tłumaczymy z angielskiego, coś co w oryginale jest po włosku przetłumaczone przez patałacha włoskiego na pseudo angielski. Skutek jest taki, że 3 linijki tłumaczę godzinę i dalej nie ma to sensu. Części słówek w ogóle nie ma na świecie, z rzeczowników porobili czasowniki, itd.
Dodam tylko, że zakład posiada 3 tłumaczy z włoskiego + jedną tłumaczkę na wychowawczym. :?
Poparzyłam się olejkiem do inhalacji wlanym do gorącej kąpieli. Panthenol całe szczęście pomógł. :D
W między czasie udało mi się poćwiczyć. Jeść mi się już nie chce.
za to wściekła jestem jak osa. a to pewnie tylko PMS. Niech już ta @ przyjdzie, bo sie krew poleje :wink: :lol:
-
Oj, wiem coś na temat takich tłumaczeń :? :? strasznie to upierdliwe :wink: ale dasz radę, proszę już nawet poćwiczyłaś, BRAWO! :P :P
Współczuję tego poparzenia, mam nadzieję, że już lepiej? :roll: :P
-
cześć Emilko
dawno mnie u Ciebie nie było
ale nie powiem - czasem podczytuję
ja narzekam ciągle na swoją pracę ale widzę, że każdy ma swoje problemy
u Ciebie też wciąż coś nie tak
łączę się w bólu :lol:
miłego ponownego dietkowania i silnej woli
c.
-
Hej Emilko.
Udało się jakoś przetłumaczyć?
Czytam, że wracasz na drogę ładnego jedzenia i ćwiczeń.Ja też ...Może razem będzie raźniej.
PMS brrrr jak ja bym chciała, żeby u mnie tak przez 9 miesęcy nie przyszedł ...:-( Pomarzyć dobra rzecz no nie?
Ściskam.
-
Emilko
buziaki zostawiam i znak,ze myslę i pamietam i trzymam nieustannie kciuki 8) na wage nie wlazłam,bo sie boję tego co zobaczę :roll:
***
Grażyna
-
Dochodzę dziś do wniosku, że pracuję z chorymi ludźmi.
A. szuka na mnie haka. Wszystko jest źle, to że jej nie powiedziałam tego co jej dyr powinien powiedzieć :roll: , że czegoś nie zrobiłam na pół godziny przed tym jak ona mi to skierowała do zrobienia, mój przyszły szef to debli. I tak w kolo. Mogłaby chociaz trochę pozorów i subtelności zachować. Więcej dyskrecji i inteligencji. Traci kobieta u mnie punkty za wszystko starając komuś (jeszcze nie wiem czy sobie czy mi) udowodnić, ze nikim jestem i dobrze, że mnie zwalnia :roll: :roll: :lol: :lol: :lol: :lol:
Całę szczęście jak na razie potrafię być ponad to.
Kasiu: już lepiej. Mąż mnie panthenolem obłożył. A inhalacje już tylko miejscowo w miseczce malutkiej :wink:
Carolll: jak dobrze, ze w końcu napisałaś. Praca, jak to praca. Chwilowo wole nie rozwijać tematu, bo nie chcę się nakręcać i marnować czasu. Dużo siły i woli trzeba mi było żeby się postawić i starać uciec. Drugi raz bym już tego nie zrobiła. A teraz zanim sytacja się do końca rozwiąże czeka mnie jeszcze niezłe piekiełko. :?
Aniu: ciągle tłumaczę. Lepiej mi jednak wychodzi wracanie na dietę. To co zobaczyłam na wadze było jednak i niezłym szokiem i motywatorem. 66 już dawno nie widziałam. Na swojej wadze (a mam ją rok) jeszcze nigdy. :oops:
Co do marzenia, to faktycznie fajnie by było. Mi jakoś nie bardzo izie i zaczynam mieć obawy, że w moim przypadku o żadnych 9 miesiącach mowy nie będzie :( :? W piątek dowiedziałam się, że moja jedna koleżanka w ciąży, a dziś kolejna powiedziała mi że ona też. Ciesze się strasznie z nimi, ale mi tak jakoś... :?
Grażynko: wielkie dzięki z całego serca. Wpadaj czasem i pisz słówko. Bo pomaga i to bardzo.