Zosiu, nie zlosc sie, ze nie idziesz na zajecia. Dbanie o zdrowie, kurowanie sie to wcale nie jest glupi powod, zadna wymowka...
A tak poza tym to ciesze sie ze troche ci lepiej..
Wersja do druku
Zosiu, nie zlosc sie, ze nie idziesz na zajecia. Dbanie o zdrowie, kurowanie sie to wcale nie jest glupi powod, zadna wymowka...
A tak poza tym to ciesze sie ze troche ci lepiej..
Zjadłam właśnie trochę rozgotowanego białego ryżu i potwierdzam, mam już dość chorowania. A zamiast lepiej jest.. no sama nie wiem. Półtorej godziny temu znów miałam atak bólu brzucha, poza tym wróciły i inne dolegliwości. Mam jeszcze nadzieję, że to jakiś cień wcześniejszych dni i więcej się nie powtórzy. A jeśli nie, to jutro znowu idę do lekarza.
biedna jesteś Zosiu...
ja już na szczęście (chyba) całkiem zdrowa, właśnie wróciłam z aerobicu i wszytko mi się dosłownie trzęsie :wink:
a wizja 3 dni wolnych od szkoły (rekolekcje mamy;)) dodaje mi skrzydeł i sprawia, że człowiekowi chce się żyć :wink:
trzymaj się i wracaj szybciutko do zdrówka!
pozdrawiam i całuję;)
Hej Zosiu..
No i jak tam samopoczucie z wieczora?
Zosiu,
nadrobiłam całe moje weekendowe i poweekednowe zaległości u Ciebie. No i zmartwiona jestem. Słonko znowu chora jesteś. :( Idziesz do lekarza na kontrolę? Jak tak to koniecznie porozmawiaj o tym Twoim chorowaniu. Może da Ci coś na wzmocnienie i odporność.
A może to Twoja psychoka jakieś znaki Ci daje? Może to z pracą jest związane?
Wylecz się porządnie i niczym nie przejmuj. Naprawdę się martwię o Ciebie.
Nawet angielskim. Dowiedz się może tylko wcześniej co będziecie robić i sobie sama w domciu przerób.
Mimo wszystko to mam nadzieję, że waga już taka zostanie.
I na koniec muszę napisać, że strasznie Ci zazdroszczę, że jedziesz się spotkać z Dziwczynami, a jeszcze straszniej to jest mi smutno,że ja nie jadę.
ściskam mocno i zdowia życze
Zosiu nieciekawy ten twój wirus...ale te żołądkowe sprawy są niestey niefajne...ja kiedyś przeżyłam grypę żołądka więc wyobrażam sobie jak cierpisz...to francowate wirusy...ale będzie lepiej...mnie lekarz powiedział, że lekarstwa lekarstwami ale to po prostu musi przejśc i przejdzie zobaczysz:-)
A angielskim sie nie przejmuj..nadrobisz spokojnie jedna lekcję...
Myśl o zdrowiu...o sobie...a mąż niech dba nadal o Ciebie...
Buźka.Trzymaj się !!!
Dziewczyny, kochane jesteście. A ja już nie wiem co robić. Wczoraj rano myślałam, że jest lepiej, a w ciągu dnia się pogorszyło. Wróciła część objawów i znów się źle czułam. Dzisiejszą noc przespałam prawie całą ale po obudzeniu znowu mnie brzuch boli, a nawet nie chcę myśleć co by sie stało gdybym zjadła coś normalnego. Póki co suchary, rozgotowany ryż bez przypraw i takie tam. A jutro mam iść do pracy. Tylko jak, skoro co chwilę jestem w łazience i zwijam się z bólu? Cholercia no.
Jula, cieszę się, że jesteś zdrowa. Przerwa rekolekcyjna zawsze była miłym urozmaiceniem (choć w szkołach do których chodziłam potrafili robić rekolekcje po czterech lekcjach rano, idiotyczny pomysł ;-) )
Hana, już sama nie wiem co odpowiadać bo co chwila mi się zmienia ale humor staram się mieć dobry ;-)
Emilko, na wzmocnienie już dostałam poprzednim razem ale wstrzymuję się z braniem bo w przyszłym tygodniu idę do alergologa na dalsze testy i może się okazać, że to w tej dziedzinie jest pies pogrzebany. Jeśli nie, to zacznę brać i mieć nadzieję :)
Waga chyba usłyszała twoje słowa bo pokazała dokładnie to co wczoraj. Nie wiem jakim cudem skoro zjadłam jakieś 650 kcal ale niech jej będzie.
Niech ci nie będzie smutno, robisz piekielnie dużo i po prostu nie masz jak. Może następne spotkanie zrobimy w warszawie to dojedziesz, a o tym, będziemy ci opowiadać :)
Najmaluszku, grypę żołądkową tez kiedyś miałam. Z zalet - trwała krócej - z wad - była bardziej nasilona. Angielski oczywiście nadrobię ale po prostu żal bo mamy naprawdę fajne zajęcia :)
Zosiu strasznie mi smutno, że tak się męczysz...może powinnaś jeszcze zostac w domku mimo wszystko...
Odpoczywaj i może jakieś ziółka popijaj...
Sciskam.Trzymaj się cieplutko!
Hej Zosia,
Pyzylaczam sie do najmalucha.. Moze powinnas jeszcze zostac w domu? Pewnie lekarz wypisalby ci dodatkowe zwolnienie, jakbys poprosila, co?
Po kolejnym napadzie bólu umówiłam się na dodatkową wizytę do lekarki, u której byłam w poniedziałek. Mam być koło 13 więc dam znać co mi powie.
Zosiu teraz pewnie jesteś u lekarza , więc trzymam kciuki, żeby lekarka "wymyśliła" coś na Twoje dolegliwości..................Mam nandzieję, że te silne bóle nie będą Ci już dokuczały i wrócisz do pełni sił..........
Pozdrawiam
Zosienko,
Tak szybko tu postow przybywa, ze nie wiem kiedy skoncze czytac caly watek. :wink:
Doczytalam do 63 strony, a tu ich ciagle przybywa.. Ale gonie, gonie..
Wlasnie jestem na tym jak zdecydowaliscie sie na restauracje. Fajna sprawa tak sobie probowac ktora lepsza. :wink: Ale wydatek tez spory, co?
Daj znac co u lekarza. Mam nadzieje, ze wypisza ci jeszcze L4.
Przesylam moc leczniczych buziakow..
Już jestem. Na moje nieśmiałe pytanie czy mogę iść jutro do pracy lekarka prawie wybuchła śmiechem. Mam siedzieć w domu póki mi nie przejdzie, dostałam mocniejszy lek, pobrali mi krew do badań i usłyszałam, że to pewnie rotavirus. Jutro będzie do mnie dzwonić jeśli wyniki coś powiedzą. Już mam serdecznie dość tego wszystkiego! Jestem słaba jak zdychająca szkapa, a jak wyszłam na dwór (nota bene piękna pogoda i ciepło!) to mi się zobiło niedobrze i bałam się, że nie dojadę. Bo jechałam tramwajem, bałam się wsiąść w samochód.
Właśnie zjadłam sucharka i idę do łóżka. Mogę jeść papkie, nic świeżego, nic mlecznego nawet zupy jarzynowej mam nie tykać, conajwyżej ugotowanego ziemniaka. No ale ile można, to już się od piątku ciągnie!
Asiu, dziękuję za kciuki. Zobaczymy co wyjdzie z krwi. Chyba 5 raz w czasie 3 miesięcy miałam pobieraną.
Hana, jesteś ogromnie dzielna z tym czytaniem! Decydowanie o restauracji było stesujące i tak naprawdę to nie byliśmy w zbyt wielu miejscach. Ta, w której ostatecznie robiliśmy obiad powaliła nas na kolana smakiem potraw. Już po wszystkim niestety nie było tak miło ale smak ich ravioli ze szpinakiem w sosie serowym zapadł mi w pamięć na najbliższych kilka lat napewno ;-) Ciekawa jestem co powiesz jak już to wszystko przeczytasz? A wydatki restauracyjne wliczyliśmy w koszta ślubu :)
Zosiu,
ciesze sie ze lakarka kazala ci zostac w domu.. Mam tylko nadzieje, ze w pracy nie bedziesz miala nieprzyjemnosci. Ale "amerykanski" szef napewno zrozumie...
No i co tu teraz bedziesz jadla? Dieta diecie nierowna. Na naszej przynajmniej mialas jakis wiekszy wybor. a tu? Ale jak mus to mus. Najwazniejsze zebys szybko te wirusy przegnala..
Hana, u mnie szef ma niewiele do powiedzenia w tych sprawach, gorzej z jedną wydumaną panią dyrektor. Nic nie powiedziała ale szczerze mówiąc zastanawiam się jak długo. Teraz jednak nie będę się tym przejmować.
Najbardziej jednak mnie wkurza, że wszystko wskazuje na to, że jutrzejszy angielski też opuszczę. Buuu :(
Zjadłam właśnie obiad. Znaczy się ziemniaka i dwie marchewki, nawet niezłe to było. Dziś miałam kaloryczne śniadanie jak na ostatnie dni więc w tej chwili 'już' 327 kcal. Rany, jak znów będę mogła jeść normalnie to tysiak wyda mi się rajem ;)
Witaj Zosiu :)
kurcze, az nie wiem co powiedziec.. ZDRóWKA żYCZę CI Z CAłEGO SERDUCHA!!
pisałas o alergii.. znam ten ból.. ja też jestem potwornym alergikiem, ale ze tak nazwę sezonowym - od II połowy maja do lipca.... az się boję co w tym roku będzie i ze znów będę to musiała przechodzić..... w sumie rok temu odczulałam sie, moze i mniej troszkę odczuwałam w zeszłe lato pylenia, ale i tak mocno... były dni, ze najlepiej schować sie gdzieś i nie wychodzić, a deszcz był zbawieniem......
no i potwierdzam, ze I rośliny już pylą, lekarka która rozlicza się w naszym biurze ostatnio nam zrobiła mały wykład o tym..
Zosiu trzymaj się! goraco Cię pzodrawiam i wracaj do świata zdrowych i "żywych".. buziaki!
Oh, jak mi wstyd za ten moj obiad... :oops:
A ty tu nawet do polmetka kalorycznego nie dobilas...
Hana, ale ja tak mało jem ze wzgledu na brzuch! Po prostu tylko suchary i ew. rozgotowany ziemniak czy ryż w grę wchodzą! Dziś na śniadanie na próbę zjadłam kaszkę manną na mleku i wylądowałam u lekarza! Więc niech ci wstyd absolutnie nie będzie. Co więcej, my od teściowej mojej dostaliśmy jeszcze w styczniu bigot i krokiety. Część została pochłonięta, a reszta leży w zamrażarce i czasami zjadam takiego jednego solidnego albo michę bigosu!
Anikasku, no właśnie, pamiętam, że się odczulałaś. Ja jakoś ten sezon będę musiała przetrwać i na jesieni o tym pomyśleć. Póki co dalsze testy na mniej oczywiste rzeczy będę robić. Bo zastanawiam się czy te alergie mi tych wszystkich chorób nie wywołują jakoś.
Anikasku, czytałam u ciebie o pracy. Straszliwie współczuje, nie ma wielu gorszych rzeczy niż posądzenie o nieuczciwość. Najważniejsze jednak, że ty wiesz jak było, może pójdź do szefa z samego rana i opowiedz mu co i jak skoro musicie się z tą klientką spotkać? Z resztą co za idiotyczny pomysł, żeby sądzić, że ktoś chciał dokonać w ten sposób kradzieży, przecież coś takiego musiało wyjść na jaw w ciągu kilku dni!
Ech, idę sobie posmarować sucharka chudą margaryną. Na kolację.
Zosiu coś w tym moze być, ze to z powodu alergii masz słaby organizm, który łapie wszystkie infekcje.. bo te alergie to paskudztwo straszne! wrr!
A co do mojej "przygody", to sprawa jest już wyjasniona, klientka wie co i jak, ale niesmak pozostał i szef się dowie jutro o tym, zresztą ona przyjdzie po te pieniądze, to ja pisałam zamierzam ja przeprosić za to, ale i powiedziec, ze tak się nie robi, ze od razu się oskarża mnie o kradzież..... :roll: szkoda gadać.. :(
trzymaj się! smacznego sucharka! :D
Anikasku i słusznie. Znaczy z klasą, przeproś i mam nadzieję, że kobita też się do błędu przyzna. Mam nadzieję, że szybko o tym zapomnisz. Niestety, tego z jakimi ludźmi pracujemy czy współpracujemy się nie wybiera.
Odnośnie alergii i odporności to ja nawet już dostałam jakieś sugestie co do preparatu wzmacniającego ale po konsultacji z alergolożką wstrzymuję się z jego zakupem do testów. No i zobaczymy.
Dziś znów miałam krew do badań pobieraną w sposób przeze mnie nie planowany. Gdybym wiedziała to wzięłabym jeszcze jedno skierowanie, od ginekologa i zrobiłabym za jednym zamachem. A tak, znowu będzie czekać. A już tyle razy miałam krew braną.
Stwierdziłam, że jak szaleć to szaleć. Na kolację będą aż dwa (!) sucharki :roll:
Zosiu,
jesz faktycznie nieziemsko :roll:
Siedz w domu odpoczywaj, czytaj, ucz się angielskiego i dbaj o siebie. Mam nadzieję, że zdrowotnie jest coraz lepiej. I arelgolożka rozwiąze całą sprawę, da leki i wszystko wróci do normy. Trzymam kciuki.
Ja postanowiłam sobie odpocząć porządnie w tym tygodniu. jak szefowa pozwoli, biorę w piątek urlop i będę miałą niesamowicie długi weekend. mam co prawda w piątek telekonferencję, ale dostałąm rozgrzeszenie i pozwolenie na nie bycie od tej ważniejszej niż moja kierownica osoby, czyli od R.:D
Zosiu trzynmaj się :!:
Zosiu
zdrowiej koffana, bo bardzo chcę Cię spotkać w sobotę :roll:
a ja znowu w przelocie :evil:
Pozdrawiam
***
Grażyna
Zosiu, te suchary to przynajmniej latwiej spalic jak moje krokiety. :wink:
Ale bylo 1,5 godz aerobik i mam nadzieje, ze pposzly von :D
Dobranoc..
Odpukać, narazie nowy lek chyba przynosi efekty. Odkąd go wzięłam nie miałam ataku bólu.
Emilko, trzymam kciuki za powodzenie piątkowego urlopu. Bardzo popieram ten plan. A skoro R. się zgodził to masz pełne prawo! W planach na jutro mam nadrabianie angielskiego i (w końcu) upranie sukienki jednej takiej, ślubnej bo wisi i się kurzy ;-)
Grażynko, staram się jak mogę! Powodzenia i do zobaczenia ;-)
Zjedzonych kalorii 542.
Zosiu obyś czuła się dziś duuuuużo lepiej!!
trzymaj się! milego dnia
Zosia i jak dziś rano się czujesz?Może ten nowy lek to jest to i okaże się skuteczniejszy ....Zosiu odpoczywaj, leż i lecz się...
To musi w końcu minąć...
Buźka.
Cześć :)
strasznie się zmartwiłam, że znowu chorujesz :(
mam nadzieję, że dziś jest trochę lepiej
poczytałam trochę poprzednie strony i coś ci muszę napisać - u mnie po odstawieniu tabletek w styczniu dzieją się bardzo dzwne rzeczy (w kwestii @ - boli mnie jak nigdy, nie znam dnia ani godziny przybycja i okropnie się wlecze), w ogóle tego nie rozumiem - więc może to skutek uboczny :wink: nie mam już planów dzieciowych, jako mamusia czuję się całkowicie spełniona - więc poczekam 1-2 miesiace i pójdę do lekarza po recepty... bo ta sytuacja mnie drażni nieco
pozdrowienia i wracaj do zdrowia
Przespałam dziś twardo, całą noc. Wstałam głodna ale bez bólu brzucha. I póki co - nadal mnie nie boi. Powoli zaczynam się cieszyć. ;-)
Meteorku, strasznie się cieszę, że się odezwałaś, zaraz biegnę czytać co u ciebie! U mnie zdecydowanie są to efekty po odstawieniu pigułek. Jednak plany dzieciowe mam jak najbardziej, wszystko przede mną. Ale jeśli ty nie masz to może powinnaś pomyśleć o wkładce? Dzięki, już jest lepiej.
Anikasku, jest lepiej, dzięki. Nie chcę się jeszcze bardzo cieszyć bo w poniedziałek też już było lepiej. Po południu dowiem się co mi wyszło z krwi i wtedy coś więcej się powiem ;)
Najmaluszku, zdecydowanie lek zadziałał. I też myślę, że kiedyś musi minąć :)
Zjadam właśnie drugiego dziś sucharka, z prawdziwym masłem, a co! Dużo piję i głównie leżę, a napewno nigdzie nie wychodzę. Nawet mnie nie ciągnie, pogoda straszna.
No i zastanawiam się co wymyślić na wieczór bo mi mąż w depresję popada.
Aha, chciałabym żeby waga spadała tak na codzień. I zastanawiam się ile z tego spadku uda się utrzymać po powrocie do normalnego jedzenia. Dziś 64,7. I chyba wraca do mnie motywacja do diety i chęć trzymania się w ryzach. Bo w końcu się waga rusza i może w końcu będą efekty.
Biegnę do was!
Zosienko,
Ciesze sie ze lepiej sie czujesz i ze leki pomagaja...
Waga spada z powodu choroby, ale po powrocie na diete moze nieznacznie podskoczyc. Napewno jednak nie wroci do stanu poprzedniego, nie martw sie.. Nie masz ochoty zmieniac suwaka?? Ja bym chyba nie wytrzymala..
Zosiu cieszę się, że miałaś spokojną noc :-)
Fajnie, że waga ma tendencje spakową szkoda tylko że musisz tak sie męczyć ...
zyczę miłego dnia i słonka, którego u nas dziś brak :-(
Hana, jasne że mam. Ale po co teraz mam go przesuwać skoro po powrocie na normalną dietę pewnie mnie przybędzie? Póki co obserwuję zmiany, a zmienię suwak kilka dni po powrocie do normalnego jedzenia, będzie to bliższe prawdy.
Napisałam, że czuję się lepiej, a właśnie dopadło mnie jakieś osłabienie z zawrotami głowy i bólem brzucha. Niech to. Uciekam sprzed komputera albo do łóżka albo do wanny. I oczwkuję, że za chwilę mi to przejdzie.
Zosiu,
kurcze koszmar jakiś z tym choróbskiem. Miało być już lepiej.
Mam nadzieję, że mimo wszystko miło spędzasz czas.
Dbaj o siebie.
Mam nadzieję,że u Ciebie pogoda lepsza niż u mnie. A właśnie dziś uświadomiono miż że ustawowo to wczoraj powinnni wyłączyć ogrzewanie. BRRR.
ściskam mocno
Emilko, całe szczęście w polsce nikt przepisów nie przestrzega ;-) Bo bym chyba zamarzła. Z tym moim samopoczuciem to napradę dziwna sprawa i sama kompletnie nie wiem co się dzieje. Moja lekarka o 13 zaczęła pracę i miała do mnie dzwonić jeśli wyniki krwi byłyby niepokojące. Ale nie dzwoniła więc chyba jest ok.
Jak mi się tak gorzej zrobiło to postanowiłam się wykąpać. A że łazienka zaniedbana to najpierw całą, łącznie z kafelkami wyszorowałam. Potem zrobiłam sobie kąpiel z pachnącymi solami ale jak ta głupia, zamiast położyć się z książką to ja się zabrałam za maseczki i inne cuda.
I tu muszę powiedzieć, że pierwszy raz w życiu zrobiłam sobie słynny peeling kawowy. Nigdy jakoś nie wierzyłam, że jest taki cudowny jak wszyscy mówią. A jest!! Warto upaćkać całą łazienkę! Skóra rewelacyjnie gładka, na dodatek nie zareagowała uczuleniem! Jestem zachwycona.
Potrzymałam sobie na włosach odżywkę, na buzi peeling i maseczkę, a po wyjściu się obficie wysmarowałam. Teraz właśnie siedzę, piszę i podgryzam trzeciego sucharka ;-)
Witaj Zosiu
Myślę, że ze zdrówkiem jest ciut lepiej , jak chciało Ci się pilingować i obkładać maseczkami..............Po tych wszystkich zabiegach , powinnaś się położyć i trochę odpocząć.........To na pewno nie zaszkodzi...............
Cieszę się, że waga w końcu spada.........I nie ważne z jakiego powodu.......Ciesz się na razie tym co pokazuje ( w końcu nie tak często jest 64 z przodu) i nie martw o to co będzie. Jak wrócisz na tysiączka, to pewnie trochę podskoczy ,ale na pewnie nie do starego poziomu..............
Wracaj do zdrówka , bo w Katowicach czekam na zdrową i uśmiechniętą Zosię
Buziaczki
Asiu, ty u mnie, ja u ciebie ;-) Jak człowiek się porządnie wyszoruje, wypeelinguje, a potem wysmaruje to od razu lepiej. W planach mam wypranie ręczne mojej sukienki w końcu. Tylko trochę się boję bo w życiu naturalnego jedwabiu nie prałam i boję się, jak matriał zareaguje. Nie mówiąc już o zapieciach, które farbowane były herbatą i obawiam się że kolor puści i mi zniszczy całą sukienkę.
Ma któraś z was jakieś doświadczenie w praniu takich rzeczy? Do pralni też boję się oddać przez te zapięcia. I tak wisi i czeka.
Poza tym posiedzę nad angielski. Dziś niestety muszę opuścić drugie zajęcia. Już nawet nie mówię co o tym myślę, żal mi po prostu.
No i w końcu czuję się na tyle dobrze żeby poczytać spokojnie więc zaległości w lekturze ponadrabiam. Na koncie 207 kcal.
Zosiu,
Ja kiedys dostalam taki piekny zielony kawalek jedwabiu i uszylam sobie z niego bluzke. A jak piore to normalnie w pralce. Jakos nigdy nie stosowalam sie do tych praniowych przepisow i jeszcze nigdy nic mi sie nie zniszczylo w pralce. Ja poprostu nie lubie prac recznie..
A suknie twoja to bym wyprala (przez te zapiecia wlasnie) i to zaczelabym w choddnej wodzie i stopniowo dolewala cieplejszej. I wtedy zobaczysz jak bedzie suknia reagowac...
Zosiu,
no to miałąś prawdziwy salno piękności i SPA i różne inne takie.
No i łazienka 2 razy posprzątana :wink: . Same plusy.
Peeling kawowy rzeczywiście rewelacja, ja po nim od razy czuję, że skóra lepiej oddycha.
A jak Twoja skóra po nim, bez alergii?
Jedzenie ostatni rewelacja :wink: Pewnie już masz smaka na coś innego?
trzymaj się słonko
Emilko, nawet nie wiesz. W koło piękne pomarańcze, czerwone pomidory, makarony, jajka, a ja suchary i suchary. Ale dziś na 100% tylko takie jedzenie (na obiad papkowaty ryż), a nie wiem czy jutro też nie. No i zobaczymy czy uda mi się na sobotę stanąć na nogi. Oby!
Na peeling moja skóra zareagowała bardzo dobrze, mam dokładnie jak ty, czuję, że skóra lepiej oddycha. No i bez alergii, nawet czerwona nie była specjalnie. Inna sprawa, że znając wrażliwość mojej skóry, ledwo ją potrałam, leciutko i w ogóle. Ale peeling chyba zostanie u mnie na stałe.
Hana, ty to odważna jesteś. Ja też w zasadzie wszystko w pralce ale takie delikatne rzeczy to ja najchętniej bym pod kluczem trzymała i oddawała do specjalistycznej pralni. Z suknię się dwa miesiące nie brałam bo bałam się, że zniszczę. Ale poszłam za twoją radą i w zupełnie zimnej wodzie wyprałam, nawet nie eksperymentowałam w dolewaniem ciepłej. Na szczęście była tylko podkładem pobrudzona na dekolcie i oczywiście brzeg na dole czarny. Ale wygląda na to, że wszystko zeszło, teraz wisi w łazience. Jak wyschnie to ocenię i mam nadzieję, że kolejna rzecz zalegająca załatwiona.
A ja czuję się pomału lepiej, co obserwator nawet bez rozmowy ze mną by przyznał. Sprzątanie łazienki, domowe SPA, zaległe pranie i telefony do przyjaciół. Zawsze tak robię jak zaczynam zdrowieć :) Rozmawiałam z przyjaciółką, która niedawno urodziła, Jeremi z resztą się obudził i też ze mną rozmawiał (czyt. wył), a wcześniej z przyjacielem z innej części polski, któremu też się pomału zaczyna układać. Dziewczyna się za tydzień broni i jak odzipną to za organizację ślubu się biorą.
Czyli świat się kręci i mam nadzieję, że wszystkim nam problemy zaczną się rozwiązywać :)
Uciekam do łóżka bo jednak trochę mnie to wszystko zmęczyło.
Ciesze sie ze suknia cala.. Daj znac co to z tego wyszlo...